Alexia - mimo wszystko :)
Moderator: infernal
- Alexia
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1296
- Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
1 lutego 2010 (poniedziałek)
Godzina: 20.00
Temperatura: domowa
Gimnastyka siłowa (z zamkniętymi oczami, ale porządnie)
"Ja tu na krótko, kochani pozwolicie..."
Jestem zła. Kolejna kłoda pod nogami. Jak nie urok, to przemarsz wojsk .
Obudziłam się dziś rano z bolącym okiem. Sypiam na brzuchu, więc pomyślałam, że pewnie sobie odgniotłam i zaraz przejdzie. Nie przeszło. Okazało się, że na środku dolnej powieki mam białą kropkę. Bolało świństwo cały dzień. A kropka rosła (nie w wszerz, tylko wzwyż). Szczególnie za dworze. I rosła. Z wielką niechęcią zrezygnowałam z biegania. I rosła. Cały wieczór ogrzewałam oko. I rosła. W końcu zabolało jakby mi ktoś piaskiem w oko sypnął. I kropka znikła. Boli jeszcze, ale mam nadzieję, że to już się będzie goić.
Czas zrobić herbaciany kompres. I idę spać, bo cóż innego można robić z zamkniętymi oczami.
Czy ja się już starzeję i na starość sypię?!
KOMENTARZE
Godzina: 20.00
Temperatura: domowa
Gimnastyka siłowa (z zamkniętymi oczami, ale porządnie)
"Ja tu na krótko, kochani pozwolicie..."
Jestem zła. Kolejna kłoda pod nogami. Jak nie urok, to przemarsz wojsk .
Obudziłam się dziś rano z bolącym okiem. Sypiam na brzuchu, więc pomyślałam, że pewnie sobie odgniotłam i zaraz przejdzie. Nie przeszło. Okazało się, że na środku dolnej powieki mam białą kropkę. Bolało świństwo cały dzień. A kropka rosła (nie w wszerz, tylko wzwyż). Szczególnie za dworze. I rosła. Z wielką niechęcią zrezygnowałam z biegania. I rosła. Cały wieczór ogrzewałam oko. I rosła. W końcu zabolało jakby mi ktoś piaskiem w oko sypnął. I kropka znikła. Boli jeszcze, ale mam nadzieję, że to już się będzie goić.
Czas zrobić herbaciany kompres. I idę spać, bo cóż innego można robić z zamkniętymi oczami.
Czy ja się już starzeję i na starość sypię?!
KOMENTARZE
- Alexia
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1296
- Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
2 lutego 2010 (wtorek)
Godzina: 16.15
Temperatura: -1C
Długie spodnie, krótki rękaw, długi rękaw, wiatrówka.
Czapka, rękawiczki.
Buty Nike.
27 km
6:25/km
+GR
Na przekór wszystkim przeciwnościom dziś długie wybieganie! Nie bolały mnie ani nogi, ani ręce, ani oczy, ani zęby (o, jeszcze tego nie było...). Postanowiłam biegać dziś powolutku. Wolniej już nie umiem. I tak sobie biegłam i biegłam i myślałam, że w tym tempie, to maraton to pikuś. 4:30 bez problemów. I gdy tak biegłam kolejne kółko na Błoniach, nagle zaczęły mnie bardzo boleć uda. Spojrzałam na zegarek i miałam 2:33:xx. Moje najdłuższe wybieganie do tej pory, to 2:27:xx. Tylko sześć minut więcej a już organizm dawał znać. Kolejne 20 minut było już trudne. Zakładając, że na treningach nie przekroczę trzech godzin, to nowością dla moich nóg będzie aż półtorej godziny. Ten maraton, to jednak nie taki "pikuś".
KOMENTARZE
Godzina: 16.15
Temperatura: -1C
Długie spodnie, krótki rękaw, długi rękaw, wiatrówka.
Czapka, rękawiczki.
Buty Nike.
27 km
6:25/km
+GR
Na przekór wszystkim przeciwnościom dziś długie wybieganie! Nie bolały mnie ani nogi, ani ręce, ani oczy, ani zęby (o, jeszcze tego nie było...). Postanowiłam biegać dziś powolutku. Wolniej już nie umiem. I tak sobie biegłam i biegłam i myślałam, że w tym tempie, to maraton to pikuś. 4:30 bez problemów. I gdy tak biegłam kolejne kółko na Błoniach, nagle zaczęły mnie bardzo boleć uda. Spojrzałam na zegarek i miałam 2:33:xx. Moje najdłuższe wybieganie do tej pory, to 2:27:xx. Tylko sześć minut więcej a już organizm dawał znać. Kolejne 20 minut było już trudne. Zakładając, że na treningach nie przekroczę trzech godzin, to nowością dla moich nóg będzie aż półtorej godziny. Ten maraton, to jednak nie taki "pikuś".
KOMENTARZE
- Alexia
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1296
- Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
5 lutego 2010 (piątek)
Godzina: 19.00
Temperatura: -1C
Długie spodnie, krótki rękaw, długi rękaw, wiatrówka.
Czapka, rękawiczki.
Buty Nike.
10,6 km
5:51/km
+GR +GS
Dwa dni cierpiałam. To wtorkowe 27 km dało mi w kość. Uda bolały bardzo. A schody były wyzwaniem. Wczoraj nie pobiegałam, bo nie dałabym rady. Zresztą i tak nie miałam czasu. Coś wypadłam z rytmu. Cały plan Skarżyńskiego "leży", może od przyszłego tygodnia uda mi się znowu wskoczyć w ten rytm.
A dzisiaj szłam na trening z lekką niechęcią (o której wiedziałam, że jak tylko zacznę, to przejdzie) i postanowieniem, że biegam jak się ułoży. Wyszedł całkiem fajny trening. Bieg z narastającą prędkością, czyli coś co tygryski lubią najbardziej. Nie mam takich biegów w moim planie treningowym, ale skoro i tak ten tydzień nie trzyma się ram, to sobie pozwoliłam .
KOMENTARZE
Godzina: 19.00
Temperatura: -1C
Długie spodnie, krótki rękaw, długi rękaw, wiatrówka.
Czapka, rękawiczki.
Buty Nike.
10,6 km
5:51/km
+GR +GS
Dwa dni cierpiałam. To wtorkowe 27 km dało mi w kość. Uda bolały bardzo. A schody były wyzwaniem. Wczoraj nie pobiegałam, bo nie dałabym rady. Zresztą i tak nie miałam czasu. Coś wypadłam z rytmu. Cały plan Skarżyńskiego "leży", może od przyszłego tygodnia uda mi się znowu wskoczyć w ten rytm.
A dzisiaj szłam na trening z lekką niechęcią (o której wiedziałam, że jak tylko zacznę, to przejdzie) i postanowieniem, że biegam jak się ułoży. Wyszedł całkiem fajny trening. Bieg z narastającą prędkością, czyli coś co tygryski lubią najbardziej. Nie mam takich biegów w moim planie treningowym, ale skoro i tak ten tydzień nie trzyma się ram, to sobie pozwoliłam .
KOMENTARZE
- Alexia
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1296
- Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
6 lutego 2010 (sobota)
Godzina: 19.20
Temperatura: -4C
Długie spodnie, krótki rękaw, długi rękaw, wiatrówka.
Czapka, rękawiczka (jedna, bo niestety drugą diabeł ogonem przykrył ).
Buty Nike.
10,6 km
5:52/km
+GR +GS
Dziś miały być przebieżki, ale jakoś tak się zamyśliłam, że przypomniałam sobie o nich po 10 kilometrach, więc jakby nieco za późno. Mimo wszystko jakoś tak szybko wyszło, choć wcale tego nie czułam.
A myślałam o Patatajcu i o tym co go spotkało. O policji. O tym, że w tym kraju ofiara ma przechlapane. O tym, że jesteśmy postrzegani przez pryzmat swojego wyglądu. O stereotypach. I o idiotach, którzy muszą wyładowywać swoją energię na innych. A mogliby pobiegać...
KOMENTARZE
Godzina: 19.20
Temperatura: -4C
Długie spodnie, krótki rękaw, długi rękaw, wiatrówka.
Czapka, rękawiczka (jedna, bo niestety drugą diabeł ogonem przykrył ).
Buty Nike.
10,6 km
5:52/km
+GR +GS
Dziś miały być przebieżki, ale jakoś tak się zamyśliłam, że przypomniałam sobie o nich po 10 kilometrach, więc jakby nieco za późno. Mimo wszystko jakoś tak szybko wyszło, choć wcale tego nie czułam.
A myślałam o Patatajcu i o tym co go spotkało. O policji. O tym, że w tym kraju ofiara ma przechlapane. O tym, że jesteśmy postrzegani przez pryzmat swojego wyglądu. O stereotypach. I o idiotach, którzy muszą wyładowywać swoją energię na innych. A mogliby pobiegać...
KOMENTARZE
- Alexia
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1296
- Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
9 lutego 2010 (wtorek)
Godzina: 15.45
Temperatura: -4C
11,200km (w tym 15x100m przebieżki)
5:45/km
+GR
Ślisko, ślisko, ślisko. Czasami odrobina asfaltu, jak ja za nim tęsknię .
Zaskoczyło mnie nieco tempo tego treningu (Ja ciągle to piszę, ale ciągle jeszcze robię postępy. O dziwo!). Troszkę podkręcone przez przebieżki, ale mimo wszystko bardzo szybko.
Po treningu szybkie i krótkie rozciąganie, przebranie się (niestety bez kąpieli ) i biegiem na Dni Otwarte szkoły. Młodsza córka, która w tym roku idzie do pierwszej klasy, została oczarowana przez nauczycielki i jest zachwycona szkołą. Oby entuzjazm trzymał się jej jak najdłużej. Mi niestety ta impreza dała w kość. Kilka godzin snucia się po szkole, którą przecież doskonale znam (Asia chodzi tam już dwa lata). Głodna, spragniona i niedobrze rozciągnięta po bieganiu. Przez to wszystko nie miałam już siły na wieczorne ćwiczenia siłowe.
KOMENTARZE
Godzina: 15.45
Temperatura: -4C
11,200km (w tym 15x100m przebieżki)
5:45/km
+GR
Ślisko, ślisko, ślisko. Czasami odrobina asfaltu, jak ja za nim tęsknię .
Zaskoczyło mnie nieco tempo tego treningu (Ja ciągle to piszę, ale ciągle jeszcze robię postępy. O dziwo!). Troszkę podkręcone przez przebieżki, ale mimo wszystko bardzo szybko.
Po treningu szybkie i krótkie rozciąganie, przebranie się (niestety bez kąpieli ) i biegiem na Dni Otwarte szkoły. Młodsza córka, która w tym roku idzie do pierwszej klasy, została oczarowana przez nauczycielki i jest zachwycona szkołą. Oby entuzjazm trzymał się jej jak najdłużej. Mi niestety ta impreza dała w kość. Kilka godzin snucia się po szkole, którą przecież doskonale znam (Asia chodzi tam już dwa lata). Głodna, spragniona i niedobrze rozciągnięta po bieganiu. Przez to wszystko nie miałam już siły na wieczorne ćwiczenia siłowe.
KOMENTARZE
- Alexia
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1296
- Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
11 lutego 2010 (czwartek)
Godzina: 16.00
Temperatura: -1C
10 km
6:26/km
+GR +GS
Czy ja we wtorek mówiłam, że było ślisko? Myliłam się. We wtorek była cudowna nawierzchnia, w porównaniu do tego, co było dzisiaj. Nad ranem zaczął sypać śnieg. Drobniutki co prawda, ale sypał cały dzień. Na wtorkowym lodzie osiadło kilka centymetrów tego paskudztwa. Było ciężko. Ślisko, grząsko i naprawdę ciężko. Mimo, że biegłam bardzo wolno, jak na ostatnie możliwości, to kilka razy musiałam nieźle równowagę łapać, by nie upaść. W planie miałam trzy kółka wokół Błoń, za każdego zjedzonego pączka - jedno okrążenie. Niestety, nie dałam rady. Oddechowo bez problemów, natomiast nogi się umęczyły. Może bym się zmusiła do jeszcze jednego okrążenia, ale nie chciałam się zbyt wykończyć, bo dziś wieczorem mam w planach spotkanie. Wino, kobiety i śpiew. No, w zasadzie soczek, w zasadzie mężczyźni i... niech będzie, że śpiew. Tak naprawdę to ja nie umiem śpiewać, ale panowie potrafią i mnie zagłuszają. Ach, jak ja lubię z nimi śpiewać. A gdyby to kogoś interesowało to śpiewamy sobie głównie Kaczmarskiego i trochę Staszewskiego (Staszka), i trochę Kryla, i Nohawicę, czasem zaplącze się Wysocki, czy Okudżawa. Takie Krakowskie Kółko Kaczmarofili .
KOMENTARZE
Godzina: 16.00
Temperatura: -1C
10 km
6:26/km
+GR +GS
Czy ja we wtorek mówiłam, że było ślisko? Myliłam się. We wtorek była cudowna nawierzchnia, w porównaniu do tego, co było dzisiaj. Nad ranem zaczął sypać śnieg. Drobniutki co prawda, ale sypał cały dzień. Na wtorkowym lodzie osiadło kilka centymetrów tego paskudztwa. Było ciężko. Ślisko, grząsko i naprawdę ciężko. Mimo, że biegłam bardzo wolno, jak na ostatnie możliwości, to kilka razy musiałam nieźle równowagę łapać, by nie upaść. W planie miałam trzy kółka wokół Błoń, za każdego zjedzonego pączka - jedno okrążenie. Niestety, nie dałam rady. Oddechowo bez problemów, natomiast nogi się umęczyły. Może bym się zmusiła do jeszcze jednego okrążenia, ale nie chciałam się zbyt wykończyć, bo dziś wieczorem mam w planach spotkanie. Wino, kobiety i śpiew. No, w zasadzie soczek, w zasadzie mężczyźni i... niech będzie, że śpiew. Tak naprawdę to ja nie umiem śpiewać, ale panowie potrafią i mnie zagłuszają. Ach, jak ja lubię z nimi śpiewać. A gdyby to kogoś interesowało to śpiewamy sobie głównie Kaczmarskiego i trochę Staszewskiego (Staszka), i trochę Kryla, i Nohawicę, czasem zaplącze się Wysocki, czy Okudżawa. Takie Krakowskie Kółko Kaczmarofili .
KOMENTARZE
- Alexia
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1296
- Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
13 lutego 2010 (sobota)
Godzina: 19.00
Temperatura: -1C
10,6 km
6:33/km
+GR
Dzisiaj było pięknie. Pięknie i ciężko. I wolno.
Jeszcze przed wyjściem z domu założyłam sobie, że to będzie spokojny trening. Odpuszczam na razie plan, bo przecież nie da się robić w takich warunkach przebieżek, WB2, czy skipów. Chcę mieć nogi całe . Śniegu na Błoniach jest mnóstwo. Cały czas sypie. Wszystkie drzewa są przepięknie ośnieżone. Bajka. Bo ja nawet lubię zimę i śnieg. Ostatnimi czasy trochę mi przeszkadzają, ale co tam - jak się zrobi wiosna, to będę fruwać .
Krakusi, czy wy wiecie, że chodniki wokół Błoń czasem odśnieżają? Byłam tego świadkiem. Tuż przed końcem treningu spotkałam się w pługiem. Zmusił mnie do wskoczenia w śnieg po kolana, bo zajmował całą szerokość chodnika przy Piastowskiej. Niestety, kiepskie było to odśnieżanie. W zasadzie wyrównał tylko ten śnieg. Ale może do jutra sobie da radę .
Wczoraj byłam w teatrze (niby niebiegowo, ale startowałam z Błoń, więc podciągam pod bieganie ). Zostałam zaproszona przez koleżankę i w zasadzie nie wiedziałam na co idę. To znaczy znałam tytuł, ale jakoś nie zdążyłam dowiedzieć się czegoś więcej. Zostałam przenicowana i wbita w fotel! Była to "Sonata Belzebuba" Witkacego. Grali, między innymi: Beata Rybotycka, Zbigniew Wodecki i absolutnie fenomenalny Karol Śmiałek.
KOMENTARZE
Godzina: 19.00
Temperatura: -1C
10,6 km
6:33/km
+GR
Dzisiaj było pięknie. Pięknie i ciężko. I wolno.
Jeszcze przed wyjściem z domu założyłam sobie, że to będzie spokojny trening. Odpuszczam na razie plan, bo przecież nie da się robić w takich warunkach przebieżek, WB2, czy skipów. Chcę mieć nogi całe . Śniegu na Błoniach jest mnóstwo. Cały czas sypie. Wszystkie drzewa są przepięknie ośnieżone. Bajka. Bo ja nawet lubię zimę i śnieg. Ostatnimi czasy trochę mi przeszkadzają, ale co tam - jak się zrobi wiosna, to będę fruwać .
Krakusi, czy wy wiecie, że chodniki wokół Błoń czasem odśnieżają? Byłam tego świadkiem. Tuż przed końcem treningu spotkałam się w pługiem. Zmusił mnie do wskoczenia w śnieg po kolana, bo zajmował całą szerokość chodnika przy Piastowskiej. Niestety, kiepskie było to odśnieżanie. W zasadzie wyrównał tylko ten śnieg. Ale może do jutra sobie da radę .
Wczoraj byłam w teatrze (niby niebiegowo, ale startowałam z Błoń, więc podciągam pod bieganie ). Zostałam zaproszona przez koleżankę i w zasadzie nie wiedziałam na co idę. To znaczy znałam tytuł, ale jakoś nie zdążyłam dowiedzieć się czegoś więcej. Zostałam przenicowana i wbita w fotel! Była to "Sonata Belzebuba" Witkacego. Grali, między innymi: Beata Rybotycka, Zbigniew Wodecki i absolutnie fenomenalny Karol Śmiałek.
KOMENTARZE
- Alexia
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1296
- Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
14 lutego 2010 (niedziela)
Godzina: 18.30
Temperatura: -2C
22 km
6:39/km
+GR
Udało się! No, prawie. Miały być 24 km. Sprawdziłam sobie, że ostatnio ten dystans biegłam niecałe dwie i pół godziny, postanowiłam więc, że będę dziś biegła właśnie tyle czasu, a ile wyjdzie kilometrów to się zobaczy. Wyszło dwadzieścia dwa. 20 km po grząskim śniegu, potem 1,7 km w śniegu po kostki i 300 m całkowicie odśnieżonego chodnika . Ta końcówka była mordercza.
Dziś wzięłam ze sobą na trening jakiś żel energetyczny. Smak całkiem niezły, fajna konsystencja, a jeśli chodzi o skuteczność, to nie wiem. Bo przecież nie wiem jakbym się czuła bez niego . Muszę kupić więcej i testować dalej.
Widzę, że Flądrze i Patatajcowi też się udało .
Idę spać - zmęczona jestem a jutro wczesna pobudka.
KOMENTARZE
Godzina: 18.30
Temperatura: -2C
22 km
6:39/km
+GR
Udało się! No, prawie. Miały być 24 km. Sprawdziłam sobie, że ostatnio ten dystans biegłam niecałe dwie i pół godziny, postanowiłam więc, że będę dziś biegła właśnie tyle czasu, a ile wyjdzie kilometrów to się zobaczy. Wyszło dwadzieścia dwa. 20 km po grząskim śniegu, potem 1,7 km w śniegu po kostki i 300 m całkowicie odśnieżonego chodnika . Ta końcówka była mordercza.
Dziś wzięłam ze sobą na trening jakiś żel energetyczny. Smak całkiem niezły, fajna konsystencja, a jeśli chodzi o skuteczność, to nie wiem. Bo przecież nie wiem jakbym się czuła bez niego . Muszę kupić więcej i testować dalej.
Widzę, że Flądrze i Patatajcowi też się udało .
Idę spać - zmęczona jestem a jutro wczesna pobudka.
KOMENTARZE
- Alexia
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1296
- Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
17 lutego 2010 (środa)
Godzina: 15.30
Temperatura: -1C
10km
6:01/km (w tym 15x100m przebieżki)
+GR +GS
Znalazłam troszkę czasu i pobiegłam. Trochę mniej niż powinnam, ale więcej bym nie zdążyła. No, i nieco przyspieszyłam (w porównaniu do zeszłego tygodnia). Fajnie pobiegać szybciej, a nie ciągle człapać i człapać. Podczas przebieżek było trochę ślisko, ale dałam radę.
Czas wziąć się za siebie i swoją hemoglobinę. Idę zjeść ze dwie sztabki żelaza . A tak poważnie, to od jutra będę jeść chyba wątróbkę na zmianę z tatarem. I buraczki. I wszystko grubo posypane siekaną natką pietruszki. Pyszności!
Z sąsiedniego pokoju dobiega czytana przez męża "Pollyanna". Jedna z ukochanych książek mojego dzieciństwa. Niemalże motto mojego życia . Cudowna! Kto nie czytał - polecam .
KOMENTARZE
Godzina: 15.30
Temperatura: -1C
10km
6:01/km (w tym 15x100m przebieżki)
+GR +GS
Znalazłam troszkę czasu i pobiegłam. Trochę mniej niż powinnam, ale więcej bym nie zdążyła. No, i nieco przyspieszyłam (w porównaniu do zeszłego tygodnia). Fajnie pobiegać szybciej, a nie ciągle człapać i człapać. Podczas przebieżek było trochę ślisko, ale dałam radę.
Czas wziąć się za siebie i swoją hemoglobinę. Idę zjeść ze dwie sztabki żelaza . A tak poważnie, to od jutra będę jeść chyba wątróbkę na zmianę z tatarem. I buraczki. I wszystko grubo posypane siekaną natką pietruszki. Pyszności!
Z sąsiedniego pokoju dobiega czytana przez męża "Pollyanna". Jedna z ukochanych książek mojego dzieciństwa. Niemalże motto mojego życia . Cudowna! Kto nie czytał - polecam .
KOMENTARZE
- Alexia
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1296
- Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
19 lutego 2010 (piątek)
Godzina: 6.00
Temperatura: około 0
10km
6:25/km
+GR
Wczoraj zrobiłam rzecz złą . Wiem, że tego nie powinnam robić, ale cóż, czasem życie kusi. Będąc w sklepie kupiłam sobie czekoladę truskawkową. A co gorsza zaczęłam ją jeść w samotności. Krótki był jej żywot. A ja zarobiłam 561 kalorii. Myślałam, że to spalę w trakcie biegania, ale jak już pisałam w komentarzach, nic z tego nie wyszło.
Koło północy postanowiłam coś dla siebie zrobić i pomęczyłam się z tymi ćwiczeniami stabilizującymi. Fajne one są. Niby nic takiego, ale wytrzymać w danej pozycji dłuższą chwilę czasem nie jest łatwo. Zrobiłam 5 serii, po 30 sekund - ćwiczenia od 1 do 5. Czwarte trochę krócej, bo jest dość trudne i nie dałam rady.
A dziś rano budzik zadzwonił o 5:45. Krótka rozgrzewka, szybkie ubieranie się i o 6.00 ruszyłam. W zasadzie powinnam wcześniej, ale zarówno AGH, jak i Park Jordana otwierają o 6.00, a na około nie chciałam lecieć. Tej zimy jeszcze nie było tak ślisko. Asfalt, który wyglądał wielce kusząco, okazał się być lodowiskiem. Śliczny ubity śnieżek - miał na sobie warstewkę lodu. A jedynym w miarę stabilnym podłożem okazała się ta znienawidzona śnieżna breja. Już ją lubię . W okolicach siódmego kilometra zaczęłam się budzić. Do domu dobiegłam już rozbudzona. I całe szczęście, bo jakieś 200 metrów przed końcem tak się poślizgnęłam na zakręcie, że równowagę złapałam tuż nad ziemią. Wczorajszą czekoladę chyba spaliłam .
KOMENTARZE
Godzina: 6.00
Temperatura: około 0
10km
6:25/km
+GR
Wczoraj zrobiłam rzecz złą . Wiem, że tego nie powinnam robić, ale cóż, czasem życie kusi. Będąc w sklepie kupiłam sobie czekoladę truskawkową. A co gorsza zaczęłam ją jeść w samotności. Krótki był jej żywot. A ja zarobiłam 561 kalorii. Myślałam, że to spalę w trakcie biegania, ale jak już pisałam w komentarzach, nic z tego nie wyszło.
Koło północy postanowiłam coś dla siebie zrobić i pomęczyłam się z tymi ćwiczeniami stabilizującymi. Fajne one są. Niby nic takiego, ale wytrzymać w danej pozycji dłuższą chwilę czasem nie jest łatwo. Zrobiłam 5 serii, po 30 sekund - ćwiczenia od 1 do 5. Czwarte trochę krócej, bo jest dość trudne i nie dałam rady.
A dziś rano budzik zadzwonił o 5:45. Krótka rozgrzewka, szybkie ubieranie się i o 6.00 ruszyłam. W zasadzie powinnam wcześniej, ale zarówno AGH, jak i Park Jordana otwierają o 6.00, a na około nie chciałam lecieć. Tej zimy jeszcze nie było tak ślisko. Asfalt, który wyglądał wielce kusząco, okazał się być lodowiskiem. Śliczny ubity śnieżek - miał na sobie warstewkę lodu. A jedynym w miarę stabilnym podłożem okazała się ta znienawidzona śnieżna breja. Już ją lubię . W okolicach siódmego kilometra zaczęłam się budzić. Do domu dobiegłam już rozbudzona. I całe szczęście, bo jakieś 200 metrów przed końcem tak się poślizgnęłam na zakręcie, że równowagę złapałam tuż nad ziemią. Wczorajszą czekoladę chyba spaliłam .
KOMENTARZE
- Alexia
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1296
- Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
20 lutego 2010 (sobota)
Godzina: 18.00
Temperatura: +1C
10km
5:58/km
+GR +GS
Kolejna dziesiątka na koncie. Jak byłam dziś na badaniu stóp w Sklepie Biegacza przy Błoniach, to padło pytanie czy dużo biegam. Odpowiedziałam, że niewiele, około 50 km tygodniowo. I dziewczyny zaczęły się śmiać, że każdy mówi że biega "niewiele" a potem padają wysokie liczby. Ale w porównaniu do innych, to przecież biegam niewiele. Badanie stóp strasznie ciekawe. Człowiek myśli, że wszystko na symetryczne a okazuje się, że nawet zwykłe stopy są asymetryczne. Nawet długość mają inną. Ciekawe też doświadczenie biegania po bieżni. Cały czas myślałam o tym by nie spaść, a pan podkręcał tempo. Potem, jak oglądałam w zwolnionym tempie moje bieganie, to wyglądało ono bardzo profesjonalnie .
Dziś przypadkiem wpadłam na kartkę, na której parę miesięcy temu spisałam swoje rozmiary w niektórych miejscach. Zmierzyłam się ponownie i porównałam. Wyszczuplałam od 1 cm do 3,5 cm w różnych miejscach. Nieźle, jak na to, że przytyłam 0,5 kg.
A swoją drogą, to lubię biegać. Wiem, że to żadne odkrycie, ale ostatnio zastanawiałam się, czy to moje bieganie to nie przypadkiem kierat, w który wpadłam. Ale nie, LUBIĘ BIEGAĆ. Uświadomiłam to sobie na bieżni, gdy tak płynęła pod nogami, a ja marzyłam, by się znaleźć na Błoniach i nie przejmować się tym, że zaraz trzeba będzie skończyć.
A jutro coś dłuższego, mam nadzieję
KOMENTARZE
Godzina: 18.00
Temperatura: +1C
10km
5:58/km
+GR +GS
Kolejna dziesiątka na koncie. Jak byłam dziś na badaniu stóp w Sklepie Biegacza przy Błoniach, to padło pytanie czy dużo biegam. Odpowiedziałam, że niewiele, około 50 km tygodniowo. I dziewczyny zaczęły się śmiać, że każdy mówi że biega "niewiele" a potem padają wysokie liczby. Ale w porównaniu do innych, to przecież biegam niewiele. Badanie stóp strasznie ciekawe. Człowiek myśli, że wszystko na symetryczne a okazuje się, że nawet zwykłe stopy są asymetryczne. Nawet długość mają inną. Ciekawe też doświadczenie biegania po bieżni. Cały czas myślałam o tym by nie spaść, a pan podkręcał tempo. Potem, jak oglądałam w zwolnionym tempie moje bieganie, to wyglądało ono bardzo profesjonalnie .
Dziś przypadkiem wpadłam na kartkę, na której parę miesięcy temu spisałam swoje rozmiary w niektórych miejscach. Zmierzyłam się ponownie i porównałam. Wyszczuplałam od 1 cm do 3,5 cm w różnych miejscach. Nieźle, jak na to, że przytyłam 0,5 kg.
A swoją drogą, to lubię biegać. Wiem, że to żadne odkrycie, ale ostatnio zastanawiałam się, czy to moje bieganie to nie przypadkiem kierat, w który wpadłam. Ale nie, LUBIĘ BIEGAĆ. Uświadomiłam to sobie na bieżni, gdy tak płynęła pod nogami, a ja marzyłam, by się znaleźć na Błoniach i nie przejmować się tym, że zaraz trzeba będzie skończyć.
A jutro coś dłuższego, mam nadzieję
KOMENTARZE
- Alexia
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1296
- Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
21 lutego 2010 (niedziela)
Godzina: 18.30
Temperatura: +1C
29,400 km
6:02/km
+GR
Dziś był full wypas. Poszalałam. Miało być 28 km, ale zapomniałam, że mi zamkną Park Jordana i musiałam wracać na około. Biegło się bardzo dobrze. Zaopatrzyłam się w 3x150 ml Powerade i jeden żel. Wykorzystałam wszystko do ostatniej kropli. Dziś czułam, że te wspomagacze dostarczają mi energii. Lepsze niż czekoladki . Biegłam prawie 3 godziny. I tym razem było lepiej niż ostatnio, gdy biegłam tak długo. W zasadzie, oprócz normalnego (znaczy się gigantycznego) zmęczenia, nie doszły takie bóle jak wtedy. Przed maratonem mam jeszcze jedno, albo dwa tak długie wybiegania. I na maratonie kryzys złapie mnie pewnie właśnie po tych 3 godzinach.
Ciągle biegam bez pulsometru. I boję się, czy nie biegam za szybko. Bo te czasy, to mnie zaskakują. No, ale pogadać, to bym chyba pogadała, jak bym miała z kim .
Idę spać, bo jutro pobudka o 6.00. Jestem ciekawa, jak wam poszło to niedzielne wybieganie, ale poczekam z czytaniem do jutra. Dobranoc .
KOMENTARZE
Godzina: 18.30
Temperatura: +1C
29,400 km
6:02/km
+GR
Dziś był full wypas. Poszalałam. Miało być 28 km, ale zapomniałam, że mi zamkną Park Jordana i musiałam wracać na około. Biegło się bardzo dobrze. Zaopatrzyłam się w 3x150 ml Powerade i jeden żel. Wykorzystałam wszystko do ostatniej kropli. Dziś czułam, że te wspomagacze dostarczają mi energii. Lepsze niż czekoladki . Biegłam prawie 3 godziny. I tym razem było lepiej niż ostatnio, gdy biegłam tak długo. W zasadzie, oprócz normalnego (znaczy się gigantycznego) zmęczenia, nie doszły takie bóle jak wtedy. Przed maratonem mam jeszcze jedno, albo dwa tak długie wybiegania. I na maratonie kryzys złapie mnie pewnie właśnie po tych 3 godzinach.
Ciągle biegam bez pulsometru. I boję się, czy nie biegam za szybko. Bo te czasy, to mnie zaskakują. No, ale pogadać, to bym chyba pogadała, jak bym miała z kim .
Idę spać, bo jutro pobudka o 6.00. Jestem ciekawa, jak wam poszło to niedzielne wybieganie, ale poczekam z czytaniem do jutra. Dobranoc .
KOMENTARZE
- Alexia
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1296
- Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
25 lutego 2010 (czwartek)
Godzina: 17.45
Temperatura: +4C
10,700 km
5:33/km
+GR
Dziś trochę przycisnęłam. Po pierwsze dlatego, że jeden trening mi wypadł. Po drugie miałam mało czasu, bo musiałam się zmieścić w treningu Asi. Po trzecie - nareszcie nie było śniegu i dało się biegać bez ślizgania. Było super!
Jestem trochę niewyspana, bo wczoraj byłam z przyjaciółmi na koncercie. Okazało się, że koncert był inny niż się spodziewaliśmy, ale dzięki temu było jeszcze lepiej. Uda mam posiniaczone od wybijania na nich rytmu dłońmi. Gardło nieco zdarte. I wyrzuty sumienia, że pobudziliśmy niewinnych ludzi. Bo gdy mnie odprowadzali do domu, to prześpiewaliśmy całą klasykę. Zaczęliśmy od "Kolorowych kredek", poprzez "Kulty", "Lombardy" i "Sztywny Pal Azji", a skończyliśmy na "Za oknami świta" .
Był mi potrzebny taki reset.
KOMENTARZE
Godzina: 17.45
Temperatura: +4C
10,700 km
5:33/km
+GR
Dziś trochę przycisnęłam. Po pierwsze dlatego, że jeden trening mi wypadł. Po drugie miałam mało czasu, bo musiałam się zmieścić w treningu Asi. Po trzecie - nareszcie nie było śniegu i dało się biegać bez ślizgania. Było super!
Jestem trochę niewyspana, bo wczoraj byłam z przyjaciółmi na koncercie. Okazało się, że koncert był inny niż się spodziewaliśmy, ale dzięki temu było jeszcze lepiej. Uda mam posiniaczone od wybijania na nich rytmu dłońmi. Gardło nieco zdarte. I wyrzuty sumienia, że pobudziliśmy niewinnych ludzi. Bo gdy mnie odprowadzali do domu, to prześpiewaliśmy całą klasykę. Zaczęliśmy od "Kolorowych kredek", poprzez "Kulty", "Lombardy" i "Sztywny Pal Azji", a skończyliśmy na "Za oknami świta" .
Był mi potrzebny taki reset.
KOMENTARZE
- Alexia
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1296
- Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
27 lutego 2010 (sobota)
Godzina: 19.45
Temperatura: +1C
10,600 km (w tym 16x100 m przebieżek)
5:49/km
+GR
Nie mam weny.
KOMENTARZE
Godzina: 19.45
Temperatura: +1C
10,600 km (w tym 16x100 m przebieżek)
5:49/km
+GR
Nie mam weny.
KOMENTARZE
- Alexia
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1296
- Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
1 marca 2010 (poniedziałek)
Godzina: 7.30
Temperatura: +4C
21,200 km
5:54/km
+GR
Półmaraton na śniadanie.
Mieszkanie w dużym mieście pociąga za sobą wiele problemów, ale i możliwości. Będzie o możliwościach, bo problemy staram się ignorować. W takim mieście jak Kraków w zasadzie codziennie odbywają się imprezy, koncerty, spektakle itp. I w zasadzie codziennie odbywa się coś, w czym z dziką radością wzięłabym udział. Niestety, przy obecnym trybie życia zawsze muszę z czegoś rezygnować. Rodzina, praca i bieganie zajmują mi prawie cały czas. Te nędzne resztki, które zostają staram się wykorzystać na szereg innych zainteresowań, które posiadam. Tym razem były to szanty. Nie piosenki marynistyczne, ale szanty. Te klasyczne, śpiewane bez instrumentów, przez mężczyzn, na głosy. Było przepięknie! Wieczorem położyłam dziewczyny spać i na chwilę wyskoczyłam do mojego ulubionego krakowskiego pubu (z domu mam tam 5 minut samochodem). Tak na dwie godzinki, by jeszcze trochę spędzić czasu we wspaniałym towarzystwie przyjaciół. A potem miałam jeszcze pobiegać. Nietrudno się jednak domyślić, że jak o 23.00 wróciłam do domu, to już z niego nie wyszłam. Lał deszcz i nie bardzo sobie wyobrażałam te dwie godziny biegania w środku nocy.
Rano wczesna pobudka, odstawienie dzieci w przydzielone im miejsca i już o 7.30 byłam na Błoniach. Początkowo biegło się dość ciężko. W niedzielę trochę bolały mnie łydki i ciągle jeszcze je czułam. Ale rozkręciłam się. Zaopatrzona byłam w żel i Powerade. Świeciło cudowne słoneczko i wiał mocny wiatr. Na piątym kółku zaczepił mnie starszy pan, który stwierdził, że widzi mnie jak już trzeci raz okrążam Błonia i że mam się oszczędzać. Jak mu powiedziałam, że mam w planie sześć kółek, to złapał się za głowę i krzyknął, że tego nie powinno się sobie robić. No cóż, zrobiłam to. Czas mnie bardzo zadowala. Pozwala coraz śmielej myśleć o "złamaniu" dwóch godzin na Półmaratonie Marzanny. Biegłam dziś naprawdę spokojnie. Myślę, że urwanie jednej minuty na każdym okrążeniu jest realne.
W domu szybki prysznic i biegiem do pracy. Byłam umówiona, że się spóźnię, ale chciałam spóźnić się jak najmniej. W pracy zastałam chorą koleżankę, więc ją wyrzuciłam do domu. Zapomniałam sobie, że właśnie skończyły się studentom ferie. Tłumnie odwiedzali dziś bibliotekę. Dobrze, że jeden z nich został i mi pomógł, bo było ciężko. Po pracy poodbierałam dzieci i dotarłam do domu. Około 18 przestałam kontaktować. Musiałam się położyć. Godzinna drzemka postawiła mnie na nogi. Aczkolwiek nadal czuję się zmęczona. Jutro nie biegam. Zajmuję się dziećmi a korzystać z możliwości tego miasta będzie mój mąż. Niestety, przez kolejne dwa wtorki dzieci są w domu, bo babcia wyjechała. Przyjdzie nam trochę poczekać na wspólne randkowanie.
Uff, ale się rozpisałam. Szczerze mówiąc mogłabym jeszcze długo, ale chcę poczytać, co tam u Was słychać.
KOMENTARZE
Godzina: 7.30
Temperatura: +4C
21,200 km
5:54/km
+GR
Półmaraton na śniadanie.
Mieszkanie w dużym mieście pociąga za sobą wiele problemów, ale i możliwości. Będzie o możliwościach, bo problemy staram się ignorować. W takim mieście jak Kraków w zasadzie codziennie odbywają się imprezy, koncerty, spektakle itp. I w zasadzie codziennie odbywa się coś, w czym z dziką radością wzięłabym udział. Niestety, przy obecnym trybie życia zawsze muszę z czegoś rezygnować. Rodzina, praca i bieganie zajmują mi prawie cały czas. Te nędzne resztki, które zostają staram się wykorzystać na szereg innych zainteresowań, które posiadam. Tym razem były to szanty. Nie piosenki marynistyczne, ale szanty. Te klasyczne, śpiewane bez instrumentów, przez mężczyzn, na głosy. Było przepięknie! Wieczorem położyłam dziewczyny spać i na chwilę wyskoczyłam do mojego ulubionego krakowskiego pubu (z domu mam tam 5 minut samochodem). Tak na dwie godzinki, by jeszcze trochę spędzić czasu we wspaniałym towarzystwie przyjaciół. A potem miałam jeszcze pobiegać. Nietrudno się jednak domyślić, że jak o 23.00 wróciłam do domu, to już z niego nie wyszłam. Lał deszcz i nie bardzo sobie wyobrażałam te dwie godziny biegania w środku nocy.
Rano wczesna pobudka, odstawienie dzieci w przydzielone im miejsca i już o 7.30 byłam na Błoniach. Początkowo biegło się dość ciężko. W niedzielę trochę bolały mnie łydki i ciągle jeszcze je czułam. Ale rozkręciłam się. Zaopatrzona byłam w żel i Powerade. Świeciło cudowne słoneczko i wiał mocny wiatr. Na piątym kółku zaczepił mnie starszy pan, który stwierdził, że widzi mnie jak już trzeci raz okrążam Błonia i że mam się oszczędzać. Jak mu powiedziałam, że mam w planie sześć kółek, to złapał się za głowę i krzyknął, że tego nie powinno się sobie robić. No cóż, zrobiłam to. Czas mnie bardzo zadowala. Pozwala coraz śmielej myśleć o "złamaniu" dwóch godzin na Półmaratonie Marzanny. Biegłam dziś naprawdę spokojnie. Myślę, że urwanie jednej minuty na każdym okrążeniu jest realne.
W domu szybki prysznic i biegiem do pracy. Byłam umówiona, że się spóźnię, ale chciałam spóźnić się jak najmniej. W pracy zastałam chorą koleżankę, więc ją wyrzuciłam do domu. Zapomniałam sobie, że właśnie skończyły się studentom ferie. Tłumnie odwiedzali dziś bibliotekę. Dobrze, że jeden z nich został i mi pomógł, bo było ciężko. Po pracy poodbierałam dzieci i dotarłam do domu. Około 18 przestałam kontaktować. Musiałam się położyć. Godzinna drzemka postawiła mnie na nogi. Aczkolwiek nadal czuję się zmęczona. Jutro nie biegam. Zajmuję się dziećmi a korzystać z możliwości tego miasta będzie mój mąż. Niestety, przez kolejne dwa wtorki dzieci są w domu, bo babcia wyjechała. Przyjdzie nam trochę poczekać na wspólne randkowanie.
Uff, ale się rozpisałam. Szczerze mówiąc mogłabym jeszcze długo, ale chcę poczytać, co tam u Was słychać.
KOMENTARZE