Mossar pisze: ↑11 kwie 2023, 18:32
W tym tygodniu mam znowu ten sam trening, tzn. będę w tym samym miejscu robił sprinty pod górkę i przyjrzę się dokładniej i temu co pokazuje zegarek i własnym odczuciom. Ostatnim razem miałem poczucie że te sprinty spływają po mnie jak po kaczce, tzn. takie 60m pod górkę poniżej 3:00min/km tak szybko mija, że taki spacer w dół na tym samym odcinku bardzo szybko to zbijał do strefy 1-2 garminowej, a po samym sprincie nie czułem jakiegoś odczuwalnego podbicia tętna. Co innego jak mam do zrobienia minutowki czy dwuminutowki (dużo wolniej bo np. 4:15, 4:30min/km). Wtedy to tętno skacze mocno, ja to wtedy rzeczywiście czuję i dluzej to zajmuje żeby spadło do poziomu ~70%.
Ja bym odwrócił sprawę i zapytał, czy statystyczny biegacz rozumie po co wykonuje takie 50-60m sprinty?
No chyba, nie bardzo. Jak dla mnie możesz wogóle to tętno na takim treningu wyłączyć z tarczy zegarka.
Według mnie trenujemy generowanie mocy na krótkim odcinku, nachylenie jest oporem do pokonania.
Zaleta jest taka, że prędkość na podbiegu jest znacznie niższa niż na płaskim stąd mniejsze ryzyko kontuzji gdy się leci bez koordynacji jak dzik w żołędzie. Do tego tutaj chodzi o bodziec mięśniowy, aktywację większej ilości włókien mięśniowych do pracy, zbudowanie większej ilości połączeń nerwowych. Co innego długie podbiegi.