keiw pisze: do końca jest to takie faktyczne "zmuszanie się"? - tego nie jestem pewien.
W jakimś sensie jest to zmuszanie się, albo można to ująć motywowanie samego siebie. "Idę to zrobić, choć mi się nie chce!" - pokaże innym (przy okazji powiedziane w social media więc +5 do motywacji i realizacji)
Powiedziałbym, że każdy... a może większość? Za wszystkich to ja się wypowiadać nie będę, bo będzie lincz

Tak czy owak, wydaje mi się że jak stawia się jakiś sobie cel, lubi się bieganie to (przynajmniej, od czasu do czasu) i tak pojawią się prędzej czy później dni kiedy się nie chce i wtedy trzeba się "zmusić". Trzeba, bo inaczej potem będzie "co byłoby gdybym zrobił ten akcent, czy wpłynąłby na mój ostateczny wynik podczas mojego własnego wyścigu" "Przytyłem". Każdy jakieś tam swoje ma. Robisz to dla siebie, na siłę bo ma się przedstawiony przed samym sobą cel. Bynajmniej ja tak mam i tak miewam. A jak już faktycznie nie pójdę(dawno się nie zdarzyło całe szczęście

), wtedy są wyrzuty sumienia - miałem dzisiaj zrobić, a nie poszedłem. To jest dopiero dziwaczniejszy stan, aniżeli "tak mi się nie chciało, ale zrobiłem". W przypadku tego drugiego, przychodzi zadowolenie bo poszło się zrobiło co trzeba, a ten pierwszy potrafi napsocić w głowię. No ale to taka dygresja. Se pogadałem. Koniec końców satysfakcja jest....ale nie po treningu, tylko po "sprawdzanie". Harówka kilka miesięcy, by potem było udało się. Chwila euforii, złamana kolejna bariera....And repeat.