Redakcja Bieganie.pl
Poniżej znajduje się przetłumaczony tekst autorstwa Simona Robinsona przygotowany dla magazynu Time Europe (www.time.com) na kilka dni przed startem Igrzysk Olimpijskich w Atenach – 8 sierpnia 2004.
Tradycyjne pojedynki pomiędzy Etiopią i Kenią w bieganiu, są także rywalizacją pomiędzy konkurencyjną wizją sportu.
Kenenisa Bekele późno odkrył bieganie. Dorastając na wzgórzach dookoła Bekoji, w centralnych wyżynach Etiopii, chudy nastolatek wolał matematykę i naukę aniżeli sport. Kiedy Bekele intensywnie studiował, myślał o tym, że mógłby zostać nauczycielem, albo inżynierem. Alternatywa spędzania bydła i utrzymywania małego rodzinnego skrawka ziemi była zniechęcająca. Świat posuwał się naprzód – mówi – A ja odczuwałem, że muszę ruszyć z nim.
Szkoła zagwarantowała Kenenisy bilet do wielkiego świata, ale nie był on jedynym, który z niego skorzystał. W 1997, kiedy Bekele miał 16 lat, nauczyciel przyglądający się jego grze w piłkę nożną zauważył, że chłopiec miał wyjątkową wytrzymałość i szybkość, po czym zasugerował, że mógłby zacząć biegać. Zainspirowany sukcesami etiopskiego rekordzisty świata Haile Gebreselassie, Bekele zaczął pokonywać biegiem drogi położone dookoła jego wsi. Dwa lata później trenował już w stolicy Etiopii – Addis Abeba i biegał zagranicą. Dzisiaj, jest on najszybszym człowiekiem w historii na 5000m i 10000m i jest w końcu gotowy do olimpijskiego debiutu: "Kiedy rozpoczynała się Olimpiada w Sydney byłem wciąż zbyt młody i niedoświadczony. Ale teraz, pokonałem trudności i będę zawiedziony, jeśli nie osiągnę swojego celu."
Na jego drodze do sukcesu stanie Kenijczyk Eliud Kipchoge, który pokonał Bekele i świetnego marokańskiego biegacza Hichama El Guerrouja w biegu na 5000m w roku ubiegłym podczas Mistrzostw Świata w Paryżu. Kipchoge (ur. 1984) zaczął trenować lekkoatletykę, boso biegając po słynnych czerwonych drogach na kenijskich wyżynach, po ukończeniu szkoły średniej w 2000 roku. Jak wielu kenijskich lekkoatletów jego początkowy cel był prosty, aby zarobić pieniądze. Pozwolono mi zacząć biegać, dlatego miałem od tej pory coś, co mogłoby wesprzeć finansowo moją rodzinę.
Bekele i Kipchoge są na końcu długiej listy biegaczy przysparzających nieustannych sensacji pomiędzy Etiopią i Kenią, krajami, które leżą w afrykańskiej dolinie Riftu i zapewniają idealną wysokość dla treningu długodystansowców. Odkąd Etiopczyk Abebe Bikila zdobył złoty medal w maratonie biegnąc boso przez ulice Rzymu (1960), dwa wschodnie afrykańskie narody dominowały na średnich i długich dystansach wśród mężczyzn, zdobywając wspólnie 119 medali olimpijskich i mistrzostw świata, w tym 48 złotych. Przez lata Kenia wypadała lepiej w tej rywalizacji z Etiopią, wygrywając prawie dwa razy więcej medali. Ale w niedalekiej przeszłości podczas trzech dużych imprez lekkoatletycznych: Olimpiady w 2000 i mistrzostw świata w 2001 i 2003 roku, Kenia była już niewiele przed Etiopią (sześć złotych medali Kenijczyków w stosunku do pięciu Etiopczyków). W ostatnich Mistrzostwach Świata w biegach przełajowych, Etiopia przełamała 18-letnie panowanie Kenii wygrywając 14 z 18 wydarzeń. "Pozostałe cztery były naszymi pomyłkami" żartuje Assefa Mamo, szef Etiopskiego Komitetu Olimpijskiego.
Te dwa kraje mają wiele wspólnych elementów zapewniających sukces: klimat, szczupłych biegaczy urodzonych i wytrenowanych na wysokościach, dzikie pragnienie by pokonać ubóstwo i niewiarygodne rezerwy umysłowej i fizycznej wytrzymałości. Równocześnie oferują fascynujące różne podejścia w treningu i stylu zarządzania m.in. wolnorynkowe podejście Kenii, gdzie każdy biegacz współzawodniczy przede wszystkim dla siebie, przeciw systemowi Etiopii, systemowi sterowania centralnego, w którym krajowa federacja lekkoatletyki kraju decyduje gdzie i kiedy biegacze powinni startować. W Kenii, każdy rywalizuje i jest to najlepsza droga do tego, by być dostrzeżonym mówi Kipchoge. To nie jest rząd, który szuka lekkoatletów.
Teraz sztywniejszy system Etiopii przyspiesza. Sukces Etiopii zawsze był sporadyczny i osiągany zawsze przez jedną albo dwie osoby – mówi komentator lekkoatletyki BBC Mike Costelloe. Ale teraz się coś zmieniło i Kenijczycy naprawdę boją się tego, że są tuziny dobrych, młodych Etiopczyków gotowych do rywalizacji. Nie ma żadnych wątpliwości, że Etiopia dzierży istotne ostrze. Etiopski system jest zbudowany dookoła pojedynczego, autorytarnego trenera: Woldemeskel Kostre (56 lat), który również biegał na bieżni i studiowaną pedagogikę sportu w komunistycznych Węgrzech, zanim wrócił by pomóc w treningu kadrze narodowej. Dziadowskie reguły z mieszaniną prawdziwej miłości i determinacji wystarczyły by wyprodukować narodowych bohaterów. Przed Olimpiadą w Sydney, złoty medalista olimpijski z Atlanty Gebreselassie spytał go, czy mógłby odwiedzić Europę, by wyleczyć kontuzje i stamtąd przyjechałby bezpośrednio do Sydney. Jeśli nie przylecisz z nami, nie mogę włączyć cię do zespołu, powiedział Kostre jednemu z największych biegaczy wszechczasów. Więc Haile zdecydował się lecieć z nami i wygrał. Szanujemy i kochamy wszystkich naszych biegaczy, jeśli są zdyscyplinowani.
System Etiopii jest zbudowany na takiej właśnie dyscyplinie. Obiecujący lekkoatleci są przenoszeni do Addis Abeba i następnie są rozmieszczeni do którychś z klubów sportowych działających przy takich organizacjach jak policja lub armia. Oni dają im małe wynagrodzenie tzw. "calorie money", Kostre zbiera je i w zamian prowadzi trening. Jeśli zawodnicy są dobrzy mogą dołączyć do zespołu Kostry. Biegacze, którzy wygrywają na arenie międzynarodowej otrzymują tytuł honorowego szeregowca wojskowego i są poproszeni, by oddać 10% z ich zwycięstw federacji lekkoatletyki.
Budżet Federacji LA mieści się pomiędzy 200 000 a 500 000 dolarów, nie ma tutaj żadnych dokładnych stoperów, a nawet konserwuje się stary pistolet wraz z nabojami w oczekiwaniu na duże zawody. Ale jaką Etiopia ma historię! Biegaczom, którzy narzekają na tanie udogodnienia przypomina się, że Etiopia nigdy nie została skolonizowana; że Bikila był pierwszym afrykańskim złotym medalistą olimpijskim i że on wygrał w Rzymie boso.
Różnice w porównaniu z Kenią są widoczne. Kiedy kenijscy biegacze przechodzą przez szkolny system, często są kuszeni przez europejskich agentów, którzy zachęcają do tego, by wziąć udział w dochodowych zawodach Golden League. Wolny rynek istnieje o wiele dłużej w Kenii niż w Etiopii i to jest też prawda lekkoatletyki – mówi Richard Nerurkar, były brytyjski maratończyk, który koordynuje doroczne zawody: Great Ethiopian Run. Kenijczycy idą gdzie są pieniądze i mają pozwolenie, by pójść gdzie są pieniądze. Kipchoge Keino, głowa Kenijskiego Komitetu Olimpijskiego, skarży się, że wolny rynek i chciwi agenci wypalają jego najlepszych biegaczy. Oni są przeciążeni pracą, mówi Keino, który wygrał złote medale olimpijskie dla Kenii w 1968 i 1972. Bieganie posiada swój umysłowy, jak i fizyczny aspekt i zarówno umysł i ciało wymagają odpoczynku.
Dla kontrastu, Etiopscy lekkoatleci, muszą dostać pozwolenie, by podróżować za granicą, a ich relacje z europejskimi agentami dokładnie są monitorowane. Istnieje jednak jakaś szczelina w tej ścisłej kontroli. Globalizacja oznacza, że wszystko jest otwarte. Ale my jesteśmy nadal przestraszeni światem zewnętrznym skarży się Getaneh Tessema, były biegacz a teraz etiopski agent. Przychodzą jednak zmiany. Etiopski Komitet Olimpijski chce przyciągnąć więcej pieniędzy ze sponsorowania. To oznacza otwieranie, ale jeszcze nieznacznie, mówi Mamo. I w jednym z najbiedniejszych krajów na świecie, biegacze jak Gebrselassie i Bekele są idolami w części z powodu ich finansowego sukcesu. Gebrselassie posiada najlepszą nieruchomość koło Addis Abeba, natomiast Bekele jest właścicielem Toyoty Landcruiser i nosi złoto oraz pierścionek z diamentem.
Jednak w Atenach zarówno Bekele, jak i Kipchoge będą biegać dla sławy, nie dla pieniędzy. Chcę stać się sławny mówi Kipchoge, Biegnę, aby moje imię stało się wielkie i kiedy wystrzał z pistoletu oznaczający start wystrzela oni skupiają się nad jednym celem. Kiedy jesteś już na bieżni inne sprawy nie są ważne mówi Bekele, wszystko czego chcesz to wygrać.