Emil Zatopek: pierwszy, który złamał 29 minut na 10 000 m. Rocznica śmierci legendy biegów
21 listopada mija 25 lat od śmierci Emila Zátopka, jednego z najbardziej niezwykłych biegaczy w historii sportu. Jako jedyny wygrał trzy najdłuższe biegi na tych samych igrzyskach, 18 razy bił rekordy świata i jako pierwszy przebiegł ponad 20 km w biegu godzinnym. Jego historia to opowieść o granicach ludzkiej wytrzymałości, tytanicznej pracy oraz sportowym dziedzictwie, które trwa do dziś.
Obserwowanie biegnącego Zátopka nie należało do wielkich doznań estetycznych. Zwykle wyglądał na tak zmęczonego, jakby za chwilę miał upaść, potrząsając przy tym bezładnie głową, a grymas na twarzy tylko to wrażenie potęgował. Do tego głośno sapał. Sam żartował, że nie ma aż tyle talentu, żeby pięknie wyglądać w biegu i uśmiechać się w trakcie rywalizacji. Jednak to nie wrażenia artystyczne, lecz osiągane wyniki uczyniły go ikoną sportu.
Kulminacyjnym momentem kariery Zátopka były igrzyska w Helsinkach w 1952 roku, gdzie wygrał 5000 metrów, 10 000 metrów i maraton, w którym debiutował. Co ciekawe, jeden z tytułów zdobył tego samego dnia, gdy złoto wywalczyła jego żona, oszczepniczka Dana Zátopková. Jeśli dodać, że oboje urodzili się tego samego dnia (19 września 1922 roku), to zbieg okoliczności jest nieprawdopodobny.
Niezwykłe były też okoliczności jego triumfu na królewskim dystansie. W debiucie w maratonie dosłownie zniszczył ówczesnego rekordzistę świata. Mniej więcej w połowie dystansu spytał rywala, czy nie wydaje mu się, że biegną wolno, po czym znacznie przyspieszył. Brytyjczyk próbował dotrzymać mu tempa, ale wysiłek był tak duży, że opadł z sił i nie zdołał nawet ukończyć biegu.
Droga do tego sukcesu była jednak długa i wyboista. Zatopek pochodził z ubogiej, wielodzietnej rodziny. Jako nastolatek zaczął pracę w fabryce obuwia, gdzie został wytypowany do udziału w zawodach. Talent rozwijał w czasie II wojny światowej, zostając rekordzistą kraju. Czas pokoju zaczął zawodami w Berlinie, gdzie dotarł z Pragi… rowerem. Na pierwszych powojennych igrzyskach w Londynie zdobył złoto na 10 000 m i srebro na 5000 m. Rok później ustanowił rekord świata na dłuższym z dystansów.
Po wielkim triumfie z 1952 roku w następnych latach poprawiał kolejne rekordy świata na różnych dystansach, łącznie 18 razy w całej karierze. Zakończył ją w 1958 roku, trapiony licznymi urazami. Wiedząc, jak ciężko pracował na osiągane wyniki, trudno się temu dziwić.
Emil Zatopek trenował jak nikt inny
Legendarne są nie tylko rekordy Zátopka, ale też metody treningowe, których na dłuższą metę nie był w stanie stosować żaden inny biegacz, gdyż wiązały się z ogromnym ryzykiem przetrenowania, kontuzji i wyniszczenia organizmu. Trenował w każdych warunkach, często na grząskich drogach, a zimą w ciężkich wojskowych butach. Niekiedy biegał z obciążnikiem przywiązanym do pleców lub z żoną wziętą „na barana”, eksperymentował też z odcinkami na bezdechu. Tłumaczył, że gdy ktoś przyzwyczai się do trudnych warunków, zawody będą ulgą, a nie trudem. Przyznawał jednak, że zmusza się do wysiłku będącego na granicy tortur.
Początkowo przez kilka lat trenował go starszy kolega z firmowego klubu, potem sam układał plany przygotowań, plany treningowe jak żadne inne. Zapatrzony w szkołę fińską i największego biegacza okresu międzywojennego Paavo Nurmiego, zaczął stosować na dużą skalę interwały. Nie stosował natomiast biegów w pierwszym zakresie, co obecnie uważa się za podstawę piramidy biegowej. Przypisuje mu się stwierdzenie: „Żeby nauczyć się biegać szybko, trzeba biegać szybko. Wolne bieganie niczego cię nie nauczy”.
Treningi interwałowe, które sobie aplikował, wprawiają dziś w zdumienie. Podstawową jednostką były serie 400 metrów z przerwą poniżej minuty w truchcie, bieganie zazwyczaj w tempie zawodów. Wplatał w nie również krótsze odcinki. Potrafił taki trening powtarzać codziennie, a liczba powtórzeń rosła w kolejnych sezonach. W szczytowym roku 1954 wykonywał od 40 do 80 odcinków podczas sesji, a w kulminacyjnej fazie przygotowań potrafił robić dwa treningi interwałowe dziennie po 50 × 400 metrów. Intensywność i objętość, jakich nikt obecnie nie stosuje i prawdopodobnie nikt nie byłby w stanie wytrzymać na dłuższą metę. Jak wyliczyli czescy badacze, prawie 3/4 objętości Zatopek biegał w tempie docelowym.
Wbrew wszelkim regułom taki trening, chociaż nadmiernie obciążał organizm, przyniósł niebotyczne rekordy świata. Zatopek jako pierwszy złamał 29 minut na 10 000 m i 14 minut na 5000 m. Charakterystyczny był też jego styl rozgrywania zawodów: podczas biegu potrafił w razie potrzeby kilkakrotnie przyspieszać, a robiąc to, często deprymował rywali swoim firmowym powiedzeniem „hurry up or you’ll miss the bus” – „pośpieszcie się, bo wam autobus ucieknie”.
Przeczytaj również: Jak trenował uczeń Zatopka?
Życie po życiu
Jako zawodowy żołnierz kontynuował służbę w wojsku aż do 1968 roku, kiedy opowiedział się po stronie „praskiej wiosny”, a przeciw zbrojnej interwencji państw komunistycznych w Czechosłowacji. Za ten odważny krok mogła grozić mu nawet kara śmierci, ale zamiast tego skazano go na zapomnienie. Został wydalony ze służby, przeniesiony do pracy w kopalni, odebrano mu tytuł „zasłużonego mistrza sportu”, a jego nazwisko zniknęło ze sfery publicznej. Czesi jednak o nim pamiętali. Wybrali go najlepszym czeskim lekkoatletą XX wieku, kręcono o nim filmy dokumentalne i fabularne (jeden z nich był czeskim kandydatem do Oscara), pisano książki, a nawet nazwano na jego cześć model lokomotywy i planetoidę odkrytą przez czeskiego astronoma. Ma też swój pomnik na terenie muzeum olimpijskiego w Lozannie, a magazyn „Runner’s World” uznał go najlepszym biegaczem wszech czasów. Zmarł w Pradze 21 listopada 2000 roku w wieku 78 lat. Jego legenda żyje nadal.