Sydney McLaughlin-Levrone zapisała się w historii amerykańskiej lekkoatletyki, ustanawiając nowy rekord kraju na 400 metrów podczas mistrzostw świata w Tokio. W półfinale uzyskała znakomity czas 48,29 sekundy, bijąc wynik Sanyi Richards-Ross sprzed 19 lat. Co imponujące, Amerykanka nie pobiegła „na maksa” – ostatnie metry pokonała oszczędzając siły na finał.
Dzięki temu osiągnięciu McLaughlin-Levrone awansowała do czołowej siódemki najlepszych zawodniczek w historii tej konkurencji. Jak sama przyznała, nie spodziewała się takiego rezultatu, choć wiedziała, że przygotowania pod okiem trenera Bobby’ego Kersee przynoszą efekty.
Do tej pory dwukrotna mistrzyni olimpijska kojarzona była przede wszystkim z biegami przez płotki. To właśnie tam zdobywała złote medale i sześciokrotnie poprawiała rekord świata. W tym sezonie postanowiła jednak przenieść się na 400 metrów płaskie – i już w pierwszym poważnym starcie pokazała, że może sięgnąć po najwyższe cele.
W czwartek stanie przed szansą zdobycia złota mistrzostw świata w nowej konkurencji. Jeśli jej się uda, zostanie pierwszą w historii zawodniczką z tytułem mistrzyni globu zarówno na 400 metrów, jak i na 400 metrów przez płotki.
Na horyzoncie pojawia się jeszcze ambitniejsze wyzwanie – bariera 48 sekund i legendarny rekord świata Marity Koch z 1985 roku (47,60). Choć to wynik, który przez cztery dekady wydawał się nieosiągalny, McLaughlin-Levrone udowadnia, że granice można przesuwać.
źródło: Runners World