Co siedzi w głowie biegacza, który krąży po parkingu? Wyjaśniamy zjawisko dokręcania dystansu
Dodatkowe okrążenie na parkingu, przed blokiem, na podjeździe lub wokół parkowej ławki, a także nerwowe spojrzenia na zegarek w oczekiwaniu na sygnał zwiastujący kolejny pełny kilometr – tak, teraz można zakończyć trening, napić się wody, przejść do rozciągania lub zrobić zdjęcie na relację w mediach społecznościowych. Nie ma co ukrywać – wielu z nas zna taki lub podobny proceder treningowy z obserwacji albo własnego doświadczenia. Dobieganie do pełnego dystansu to powszechna praktyka wśród biegaczy, ale warto się zastanowić: dlaczego tak się dzieje? Czy to przejaw perfekcjonizmu, czy może pewnego rodzaju obsesja?
Wielu biegaczy (choć nie wszyscy) odczuwa silną potrzebę „dokręcania” treningów do pełnych dystansów. Choć może się to wydawać drobnym nawykiem, w rzeczywistości odzwierciedla złożone mechanizmy psychologiczne związane z perfekcjonizmem, motywacją, tożsamością oraz wpływem technologii na nasz trening.
Pełna liczba, pełna satysfakcja – co motywuje biegaczy do „dokręcania”
Szeroko dostępne plany treningowe obejmują zazwyczaj jednostki treningowe wyrażone w dystansie do pokonania (lub czasie) np. OBW1 10 km. Każda jednostka treningowa, którą wykonujemy, jest naszym podcelem w drodze do głównego celu, którym jest np. udział w zawodach biegowych na określonym dystansie. Biorąc pod uwagę tego rodzaju podział, każdy wykonany przez nas trening zgodnie z rozpiską planu treningowego, przekłada się na to, że jesteśmy o krok bliżej do osiągnięcia wymarzonego wyniku w przyszłości. W wielu przypadkach, gdy naszym zadaniem jest przebiegnięcie 10 kilometrów, zakończenie treningu z wartością 9,8 lub 9,97 km będzie wiązało się z poczuciem niewykonania zadania.
Między innymi nad tym aspektem pochylił się Timucin Ozcan, który wraz ze współautorami opublikował w 2024 roku pracę „How reaching numerical roundness on subgoals affects the completion of superordinate goals”. Można tam przeczytać, że ci, którzy osiągają podcele liczbowo okrągłe, postrzegają większe szanse na osiągnięcie swoich nadrzędnych celów w porównaniu z tymi, którzy osiągają podcele liczbowo nieokrągłe. Efekt ten jest pośredniczony przez zmiany w motywacji do osiągnięcia celów nadrzędnych. Autor wspomina również, że ludzie używają okrągłych liczb jako wskaźników wydajności i traktują je jako nagrody. Dlatego osiągnięcie okrągłego podcelu powinno prowadzić do wzrostu motywacji i oczekiwań co do osiągnięcia nadrzędnego celu.
Świadczy to o tym, jak liczby okrągłe mają wpływ na naszą motywację oraz drogę do spełnienia wyznaczonego celu. Gdy biegacze osiągną okrągły podcel, będą mieli lepsze postrzeganie osiągnięć w odniesieniu do celu końcowego, co będzie wiązało się z większą motywacją do kolejnych treningów. Motywacja związana z osiąganiem celów osobistych pozwala budować poczucie własnej wartości, a co za tym idzie – „dokręcanie dystansu” może więc pełnić funkcję swego rodzaju rytuału potwierdzającego postęp i zaangażowanie.
Wiele badań wskazuje na to, że liczby okrągłe, zakończone zerem mają wyjątkową psychologiczną moc. Postrzegamy je jako te bardziej kompletne i satysfakcjonujące, co przekładamy bezpośrednio na wartość naszego treningu.
Perfekcjonizm biegania: dlaczego potrzebujemy pełnych kilometrów
Kolejnym aspektem, który warto rozważyć, jest kroczenie do perfekcjonizmu, który jest postawą charakteryzująca się dążeniem do osiągnięcia idealnych wyników, stawianiem sobie i innym bardzo wysokich standardów oraz niezdolnością do akceptacji błędów czy niedoskonałości. Według American Psychological Association jest to tendencja do wymagania od innych lub od siebie niezwykle wysokiego, lub nawet nieskazitelnego poziomu wykonania, przekraczającego wymagania sytuacji. Jest związana z depresją, lękiem, zaburzeniami odżywiania i innymi problemami ze zdrowiem psychicznym.
Idąc, a właściwie biegnąc tym tropem, „niedokręcenie” dystansu do pełnej cyfry/liczby i zakończenie treningu o kilka lub kilkadziesiąt metrów wcześniej, może wywoływać dyskomfort i poczucie niekompletności. Osiągniecie wyznaczonego kilometrażu daje uczucie spełnienia i kontroli nad realizacją planu treningowego. Perfekcjonizm u biegaczy objawia się m.in. dążeniem do osiągania konkretnych celów liczbowych, a co za tym idzie, przemierzony dystans musi być „pełny”.
Niestety taki perfekcjonizm niesie ze sobą ryzyko zbyt dużej samokrytyki, a brak obiektywnego spojrzenia może powodować spore konsekwencje. To niestety może prowadzić do szybszego wypalenia, zwiększonego ryzyka kontuzji i utraty przyjemności z biegania.
Granica nie tylko w głowie: technologia i porównywanie
Na „dokręcanie dystansu” do okrągłych liczb z pewnością mają również nowoczesne technologie. Zaawansowane urządzenia, których używamy podczas treningu oraz rozbudowane aplikacje, z których korzystamy do jego analizy (np. Strava, Garmin Connect), prezentują dane w sposób, który może nasilać potrzebę osiągania „okrągłych” wyników. Po pierwsze widok na tarczy zegarka wartości 9,98 km, zamiast 10 km może wywoływać poczucie niedosytu. Po drugie zakończenie treningu w momencie 9,98 km nie zakwalifikuje uzyskanego rezultatu (nawet pomimo uzyskania rekordu życiowego na oficjalnej trasie biegu), jako biegu ukończonego na dystansie 10 km.
Obraz autorstwa Freepik
Łatwiej porównywać treningi, gdy wyrażają one pełne dystanse. Trening zakończony na 9,98 km może zostać odebrany przez innych jako „niedbały” lub „nieukończony” – nawet jeśli fizycznie taka różnica nie ma znaczenia. Warto jednak pamiętać, że tego typu funkcje mogą prowadzić do niezdrowej rywalizacji i presji na osiąganie konkretnych wyników. Warto również zauważyć, że takie funkcje społecznościowe aplikacji biegowych sprzyjają nie tylko porównywaniu się z innymi zawodnikami, ale również porównywaniu własnych treningów.
Choć nowoczesne zegarki GPS i dostępne aplikacje biegowe dostarczają nam danych z dużą precyzją, to jednak należy pamiętać, że dokładność GPS nie jest idealna. Utrata sygnału spowodowana gęstym zalesieniem, nagromadzeniem się wysokich budynków lub przekłamania związane z dużą ilością zakrętów lub warunkami pogodowymi mogą sprawić, że realnie przebiegnięte 10 km zostanie zapisane jako np. 9,96 km – może to działać oczywiście w obie strony. Dlatego wielu biegaczy „dokręca” dystans jako zabezpieczenie się przed błędem pomiarowym i zachowanie swojego „spokoju ducha”.
Lepiej 10,02 km, nigdy 9,98 – o małej obsesji dużego znaczenia
Choć różnica pomiędzy dystansem 9,98 km a 10,02 km wydaje się naprawdę znikoma, to w głowie wielu biegaczy może być uważana za dwa zupełnie różne światy. Psychologia sportu i przełożenie jej na trening biegowy pokazuje, że przekraczanie celu (nawet minimalne) może być silnym źródłem satysfakcji i motywacji. Zakończenie biegu na dystansie przekraczającym okrągłą liczbę daje wrażenie, że wykonaliśmy solidną pracę i osiągnęliśmy wyznaczony cel, co przekłada się na obraz samego siebie jako osoby zdyscyplinowanej i konsekwentnej. Idąc tym tropem – 9,98 km to tylko “prawie 10”, a 10,02 km to już „pewna dziesiątka” – cel osiągnięty z nawiązką.
Żyjemy w erze mediów społecznościowych, które kreują pewne nasze zachowania i wprowadzają nowe trendy. Wielu biegaczy dzieli się swoimi treningami, trasami, wynikami i statystykami publicznie – na Stravie, Facebooku, Instagramie, a tam wszystko widać czarno na białym: 9,98 km oznacza: niedokręcone, niedokończone, prawie, blisko. 10 km i wszystko powyżej to już pełnowymiarowy sukces. Co więcej, same aplikacje zachęcają nas do „dokręcania” do okrągłego dystansu, nagradzając użytkowników za konkretne osiągnięcia, a niedobiegane metry mogą oznaczać utratę „trofeum” lub brak zaliczenia celu, lub rekordu.
Warto też spojrzeć na ten aspekt nie z perspektywy jednego dnia treningowego, a chociażby tygodnia lub miesiąca. Na poziomie treningowym dokręcanie do wyższej wartości o kilka metrów może być również świadomą decyzją strategiczną. Jeżeli plan treningowy zakłada, że przebiegniemy w tygodniu np. 40 km, to gdy każdy trening będzie niedokręcony, to suma tygodniowa może wynieść 39,9 km – to może budzić w nas uczucie rozczarowania w kontekście kilku wykonanych treningów. Idąc tym tropem, biegacze zazwyczaj wolą kończyć biegi z lekką nadwyżką, by mieć margines bezpieczeństwa w podsumowaniu tygodnia/miesiąca. Lepiej mieć 40,1 km niż 39,9 km – i nie osiągnąć wyznaczonego celu przez… 100 metrów.
W jednym z wywiadów profesor nauk behawioralnych i ekonomii na Uniwersytecie Chicago Booth, Devin Pope wyjaśnił, że zaokrąglanie do wyższej wartości jest związane z lewocyfrowym skrzywieniem: To skrzywienie twierdzi, że ludzie zwracają większą uwagę na liczby lewocyfrowe niż na cyfry, które są bardziej po prawej stronie liczby. To skrzywienie wyjaśniałoby, dlaczego sklepy wyceniają rzeczy na 2,99 USD, i oczywiście dlatego, że wydaje się to tańsze niż gdyby cena wynosiła 3,00 USD, ponieważ skupiasz się na tych dwóch. Jeśli możesz przebiec maraton w trzy godziny i 59 minut, wydaje się to po prostu o wiele lepsze niż przebiegnięcie maratonu w cztery godziny. Istnieje ta nieciągłość pod względem tego, jak fajnie to wygląda, ponieważ zależy nam na lewocyfrowych skrzydłach. To jest więc kolejny powód, dla którego możemy ustalać okrągłe liczby jako cele. Na przykład niewiele osób chce kupić swojej żonie diament o masie 0,99 karata, ale diament o masie jednego karata… to bardzo ładny diament.
Czy zawsze dokręcamy do pełnego dystansu?
Wiadomo, że „dokręcanie dystansu” nie tyczy się wszystkich biegaczy. Jest również spore grono tych, którzy nie przykuwają aż takiej uwagi do dokładnych wartości dotyczących dystansu, a liczy się dla nich wykonana praca podczas treningu. Jednak biorąc pod uwagę tylko te osoby, które dobiegają do pełnej wartości, można zauważyć u nich pewien proceder – większość z nich nie robi tego podczas zawodów.
Gdy takie osoby w wyścigu na dystansie np. 10 km, linię mety przekraczają z wartością na zegarku na poziomie 9,94 lub 9,96, to rzadko, ktokolwiek z nich biegnie dalej, by uzyskać pełną wartość. A co więcej, jeżeli podczas takiego biegu uzyska nowy rekord życiowy, to go w pełni uznaje, pomimo że nie zrobi tego np. aplikacja biegowa. Co może świadczyć o pewnego rodzaju sprzeczności, a to może tylko dodatkowo potwierdzać o złożoności naszej psychiki.
Osobiście zrobiłem kiedyś ankietę na relacji na Instagramie. Zatrzymałem zegarek podczas treningu na wartości 9.97 km, zrobiłem zdjęcie i wrzuciłem wraz z pytaniem: czy powinienem dokręcić dystans do pełnego? Wynik (jak dla mnie) nie okazał się zaskakujący: ponad 60% biorących w niej udział, zaznaczyło, że: tak. Choć próba była niewielka i nie miała charakteru reprezentatywnego (udział w niej wzięło około 50 osób), to w pewnym sensie wskazuje ona jakąś tam skalę występowania tego zjawiska.
Dokręcanie dystansu – dziwactwo czy wewnętrzny przymus
Wielu biegaczy odczuwa silną potrzebę „dokręcania” treningów do pełnych dystansów i choć może się to wydawać drobnym nawykiem, w rzeczywistości odzwierciedla złożone mechanizmy psychologiczne związane z perfekcjonizmem, motywacją, tożsamością oraz wpływem technologii na wykonywane treningi. „Dokręcanie” do pełnej liczby to rytuał – czasem podświadomy, czasem bardzo celowy – który daje poczucie kontroli, progresu, pełnego wykonania planu oraz potwierdza nasze zaangażowanie.
Bieganie, jest mierzalną formą aktywności fizycznej i „dokręcanie dystansu” może być więc postrzegane jako symbol determinacji i zaangażowania, co dodatkowo wzmacnia potrzebę jego praktykowania. Większości z nas nie dziwi widok osoby, która biega wokoło samochodu lub ławki (co może dziwić trochę osoby niezwiązane z bieganiem). I choć może to wyglądać na obsesję, to dla wielu biegaczy to po prostu naturalna część pasji.
Teraz pytanie do Was: Czy „dokręcacie dystans” do pełnej wartości, czy uważacie to za niepotrzebną praktykę?
Z wykształcenia dziennikarz i humanista, z zamiłowania biegacz amator. Biegacz od 2012 roku, przemierzający kilometry po asfaltach, łąkach i lasach, jednak najlepiej czuje się na górskich trasach. Prosto z biegania najchętniej „zbiega” na Ring wystawowy jako właściciel dwóch utytułowanych psów (jack russell terrier). Zbieranie kolejnych kilometrów na biegowych trasach i psich championatów kolejnych krajów - to jego sposób na życie.