Podczas Igrzysk Olimpijskich w Paryżu, Weronika Lizakowska zaskoczyła wszystkich swoim niesamowitym startem na dystansie 1500 metrów, awansując do półfinału. W półfinale czasem 3:57,31 pobiła wieloletni rekord Polski. Mimo fenomenalnego wyniku zajęła niestety siódme miejsce, które było pierwszym, które nie dało awansu do finału. W wywiadzie dla Bieganie.pl, który udzieliła przed półfinałem, Weronika dzieli się swoimi odczuciami po biegu eliminacyjnym, radzeniem sobie ze stresem oraz wrażeniami z pobytu w wiosce olimpijskiej. Zobaczcie, co miała do powiedzenia.
Weronika, gratulujemy pięknego biegu! Na mecie wyglądałaś na szczęśliwą, ale równie zaskoczoną. Czy spodziewałaś się takiego rezultatu?
Nie, nie spodziewałam się. Dlatego bardzo się cieszyłam. Szczerze mówiąc, nawet nie wiedziałam do końca, jaki mam wynik. Dopiero później Klaudia Kazimierska powiedziała mi, że prawie zrobiłam minimum na mistrzostwa świata, a ja mówię: „O, rekord życiowy!” To był naprawdę wyjątkowy moment.
Jak radzisz sobie ze stresem na igrzyskach? Czy coś Cię zaskoczyło?
Cieszę się, że byłam na uniwersjadzie, gdzie poczułam smak rywalizacji na dużej scenie. Igrzyska wyglądają identycznie jak uniwersjada, tylko poziom jest wyższy i bardziej zaawansowany. Dzięki temu wiem, czego się spodziewać. Atmosfera na stadionie jest niesamowita – oklaski towarzyszą mi przez całe 400 metrów biegu. To naprawdę wyjątkowe przeżycie.
Jak wrażenia z pobytu w wiosce olimpijskiej?
Jest super! Łóżka są wygodne, mamy wiatraki w pokoju, więc jest komfortowo. Jedzenie też jest dobre, więc naprawdę nie mam na co narzekać.
Jesteś świadoma tego, co dzieje się aktualnie w Kościerzynie, Twojej rodzinnej miejscowości? Podobno jesteś teraz Big Star!
Szczerze mówiąc, odcięłam się od internetu. Zablokowałam sobie dostęp do Instagrama i Facebooka, więc staram się unikać wszystkich informacji. Teraz odpoczywam i zbieram siły na jutrzejszy bieg.
Czyli teraz tylko relaks?
Tak, dokładnie. Jutro wieczorem o 19:30 mam bieg na 1500 metrów w drugiej serii. Trzymajcie kciuki!