Krzysztof Brągiel
Biega od 1999 roku i nadal niczego nie wygrał. Absolwent II LO im. Mikołaja Kopernika w Kędzierzynie-Koźlu. Mieszka na Warmii. Najbardziej lubi startować na 800 metrów i leżeć na mecie.
Japonia to nie jest kraj dla wolnych biegów. W niedzielę 2 lutego podczas Marugame Half Marathon padło 5 rekordów krajów. Wśród mężczyzn z nowym NR (59:57) triumfował Australijczyk Brett Robinson. W wyścigu pań najlepsza okazała się Namibijka Helalia Johannes, bijąc rekord swojego kraju o ponad 2 minuty (1:08:10). Świetnie zaprezentowali się Japończycy – Ogura i Fujimoto pobiegli szybciej, niż rekord kraju Yuty Shitary (1:00:17).
Rywalizację mężczyzn od początku napędzał Yuta Shitara (były już rekordzista Japonii z PB 1:00:17). Zawodnik znany jest z pewności siebie graniczącej z bezczelnością, oraz z otwierania biegów odważnym, mocnym tempem. Tym razem przewodził licznej, około 20-osobowej grupie aż do 10 kilometra, gdzie panowie pojawili się w 28:27. Później jednak Shitara, podobnie jak podczas wrześniowego MGC zaczął tracić werwę. Inicjatywę przejął za to zwycięzca Marugame Half z 2017 roku Callum Hawkins. Szkot wrzucił wyższą przerzutkę na 13 kilometrze, niemal z automatu rozrywając stawkę.
Zostali już tylko Brett Robinson, Kelvin Kiptum Cheruiyot, Taku Fujimoto i Yusuke Ogura. Pierwszym, który puścił był Cheruiyot, natomiast pozostała czwórka aż do 18 kilometra biegła ramię w ramię, trzymając mocne tempo narzucone przez Hawkinsa. Wtedy na szpicę wysforował się Brett Robinson i po chwili zaczął gubić przeciwników. Próbował trzymać Fujimoto, z wyraźnym grymasem zmęczenia na twarzy walczył też Hawkins. Wydawało się natomiast, że atak Australijczyka zupełnie wybił z głowy bieganie Ogurze, który ustawił się na końcu grupy stopniowo powiększając stratę.
Kiedy panowie byli już przy stadionie, słabnąć zaczął Fujimoto. Problemy kolegi z reprezentacji, sprawiły, że Ogura poczuł krew i zaczął niwelować stratę. Po wyprzedzeniu Fujimoto, niemal od razu rzucił się za Hawkinsem, żeby dogonić go tuż przed bramą prowadzącą na bieżnię. Czwarty zawodnik MŚ w Dosze nie chciał się jednak poddać i do samej kreski naciskał na Japończyka. Jednak to Ogura zachował więcej sił na końcówce i z nowym – choć trochę niefartownym – rekordem Japonii 1:00:00 przeciął linię mety. To co nie udało się Ogurze, zrobił Robinson, zatrzymując zegar na 59:57, co jest rekordem Australii poprawionym o 59 sekund. Jakby tego było mało 28-latek pobił życiówkę o ponad 4 minuty!
– To był bardzo ciężki bieg. Zwłaszcza ostatnie kilometry dużo mnie kosztowały. Z tyłu naciskał Szkot, Kenijczyk i Japończycy, dlatego wyszła z tego bardzo dobra rywalizacja aż do samej mety – komentował na gorąco zwycięzca Brett Robinson.
Australijczyk nie jest anonimowym biegaczem. Na bieżni notuje życiówki na poziomie 3:38 na 1500 m i 13:15 na 5000 m. W zeszłym roku w Londynie debiutował w maratonie (2:10:55). W październiku 2019, podczas maratońskiego wyzwania INEOS 1:59 był jednym z kluczowych pacemakerów pomagających Kipchogemu w złamaniu bariery 2 godzin.
Podobnie jak zaskakującą była wygrana Robinsona, tak samo wynik Ogury trzeba traktować w kategorii niespodzianki. Do tej pory Japończyk startował głównie na bieżni, szlifując swoją życiówkę na 10000 do 28:08.80. W maratonie zadebiutował rok temu, z wynikiem 2:12:10 (w Otsu 10 marca). Niedzielne 1:00:00 stawia go w gronie kandydatów do walki o ostatnie miejsce w kadrze na IO.
– Nie spodziewałem się aż tak dobrego czasu. Dzisiejszy bieg był sprawdzianem na drodze do zbliżającego się Tokio Marathon. Na dwa kilometry przed metą zdałem sobie sprawę, że tempo jest na rekord Japonii, dlatego starałem się wyprzedzić Fujimoto. W Tokio zamierzam powalczyć o ostatnie, trzecie miejsce w naszej maratońskiej reprezentacji na igrzyska – powiedział zaraz po biegu Ogura.
Maraton w Tokio (1 marca) zapowiada się ekscytująco. Osako, Shitara, Ogura – cała trójka stoczy bezpośredni pojedynek o IO 2020 już za niespełna miesiąc.
W niedzielę w Marugame szybciej niż wynosił rekord Japonii Shitary pobiegł też, czwarty na mecie Fujimoto (1:00:01). Na uwagę zasługuje też fakt, że aż 33 biegaczy złamało 62 minuty.
Najlepsi mężczyźni
1. ROBINSON Brett (AUS) 59:57 NR
2. OGURA Yusuke (JPN) 1:00:00 NR
3. HAWKINS Callum (GBR) 1:00:01
4. FUJIMOTO Taku (JPN) 1:00:06 PB
5. KIKUCHI Masato (JPN) 1:00:43
6. SHITARA Yuta (JPN) 1:00:49
7. TANUI Erzah Kipketer (KEN) 1:00:57
8. KIPTUM Kelvin (KEN) 1:00:57
W biegu pań od początku wyrwała do przodu Mao Ichiyama. Japonka z życiówką w półmaratonie 1:08:49 ewidentnie miała ochotę rozprawić się z pachnącym świeżością rekordem kraju autorstwa Hitomii Niiyi (1:06:38 z początku roku z Houston). Młoda, 23-letnia Ichiyama otworzyła pierwszą piątkę w 15:41. Na 10 kilometrze Japonka pojawiła się natomiast po 31 minutach 33 sekundach. Było to tempo szybsze, niż jej rekordy życiowe na dychę (31:34 na stadionie i 32:24 na ulicy).
Fantazja Ichiyamy nie robiła specjalnego wrażenia na podążającej za nią jak cień Johannes. Namibijka przejęła inicjatywę jeszcze przed nawrotką na półmetku, wychodząc na prowadzenie, którego nie oddała już do samej mety.
Ciężkie chwile przeżywała natomiast pokarana, za zbyt szybki początek Japonka, którą zaczęły wyprzedzać kolejne rywalki. Najpierw zrobiła to Charlotte Purdue z Wielkiej Brytanii, później biegnąca po nowy rekord Korei Południowej Kyun Sun Choi, a dzieła zniszczenia dokonała Australijka Sinead Diver. Ichiyama finiszowała na piątej pozycji, nie tylko bez rekordu Japonii, ale nawet bez rekordu życiowego, do którego zabrakło 7 sekund. Z rekordem kraju kończyła zawody szósta na mecie Andrea Seccafien z Kanady (1:09:38).
Wracając do Johannes. Namibijka poprawiła rekord kraju o ponad 2 minuty. Jej 1:08:10 to o tyle zasługujące na szczególne uznanie osiągnięcie, że 13 sierpnia zawodniczka skończy… okrągłe 40 lat.
Najlepsze kobiety
1. JOHANNES Helalia (NAM) 1:08:10 NR
2. PURDUE Charlotte (GBR) 1:08:23 PB
3. KYUNG-SUN Choi (KOR) 1:08:35 NR
4. DIVER Sidnead (AUS) 1:08:50
5. ICHIYAMA Mao (JPN) 1:08:56
6. SECCAFIEN Andrea (CAN) 1:09:38 NR
7. PASHLEY Ellie (AUS) 1:10:35
8. AOYAMA Rui (JPN) 1:11:36