Spalone mosty – prezes Olszewski komentuje oświadczenie Lewandowskiego
odpowiedzi na oświadczenie Tomasza Lewandowskiego głos za pośrednictwem Przeglądu Sportowego zabrał prezes PZLA Henryk Olszewski. Sprawa, zamiast być raz na zawsze wyjaśniona, potęguje wrażenie chaosu, w jakim pogrążone są polskie biegi.
Co najmniej od późnej jesieni słychać było o konflikcie na linii Zarząd PZLA – Tomasz Lewandowski. Trener grupy, w której byli wówczas Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka, Angelika Cichocka, Marcin Lewandowski i Adam Kszczot, zwracał się do związku o nowe warunki pracy w nawiązaniu do sukcesów MŚ oraz na długo przed zbliżającym się rokiem olimpijskim. Warunki były, ale zdaniem szkoleniowca niewystarczające, a wręcz upokarzające i niszczące jego zdrowie oraz autorytet.
Związek ze swojej siedziby na warszawskim Żoliborzu (na zdjęciu tytułowym), ustami Henryka Olszewskiego i Tomasza Majewskiego zgodnie tłumaczył, że nie może dać lepszej oferty, jednocześnie opinia publiczna zwodzona była szczegółami domniemanego kontraktu, sam trener i jego podopieczni postawieni w kłopotliwej sytuacji w momencie, gdy rozpoczynały się przygotowania do najważniejszej imprezy czterolecia. Grupa się rozpadła, zawodniczki musiały związać się z innymi trenerami, a zawodnicy trwali w zawieszeniu, bo formalnie nie mieli przydzielonego opiekuna z ramienia PZLA. Do porozumienia, mimo zaangażowania mediatorów i deklarowanej oficjalnie dobrej woli obydwu stron – nie doszło. Lewandowski barankiem nie był, bo z tego co napisał w oświadczeniu, czara goryczy się przelała już dużo wcześniej i miał dosyć upokorzeń. Szczególnie, że sezon 2019 był dla jego grupy tak udany (m.in. rekordy Polski, złoto HME i brąz MŚ Marcina Lewandowskiego; rekord Polski, złoto IAAF World Relays i srebro MŚ w sztafecie Patrycji Wyciszkiewicz-Zawadzkiej).
Po blisko 4 miesiącach sprawa pozornie znalazła swój finał, kiedy to 2 marca związek ogłosił, że naszymi utytułowanymi średniodystansowcami, którzy w sezonie halowym już osiągnęli sukcesy dzięki współpracy z Lewandowskim – zajmie się Piotr Rostkowski.
Bomba jednak wybuchła i nie da się teraz udawać, że ofiar nie ma. Tomasz Lewandowski wydał oświadczenie. Długie, gorzkie, emocjonalne, rzucające światło na długoletnią współpracę z PZLA – jego zdaniem toksyczną, pełną walki o podstawowe potrzeby jego i jego grupy, skąpą za to w gratyfikacje oraz jasne zasady.
Na reakcję prezesa Olszewskiego nie trzeba było długo czekać. W wypowiedzi cytowanej 4 marca przez Przegląd Sportowy szef PZLA przedstawił swoją wersję proponowanych świadczeń i dodatków. W uzasadnieniu warunków umowy podkreślił, że Lewandowski miał otrzymywać pensję piątą co do wielkości wśród trenerów kontraktowych, choć trzeba przyznać, że dokładnie jej nie sprecyzował, ani nie wiadomo, których szkoleniowców miał na myśli. Co więcej, zarzucił trenerowi, że jeszcze w trakcie współpracy z PZLA związał się on kontraktem z Katarskim Komitetem Olimpijskim.
– Po mistrzostwach świata Tomasz Lewandowski dostał podwyżkę i dodatek za medal … a w grudniu jeszcze nagrodę za ten krążek. Jeśli chodzi o Kszczota, to pieniądze otrzymuje się za prowadzenie grupy treningowej, a nie za każdego zawodnika. Poza tym, pomimo kontraktu z PZLA ważnego do końca 2019 roku, w którym jest klauzula zawierająca zakaz pracy dla konkurencji, w grudniu trener podpisał umowę z Katarskim Komitetem Olimpijskim. Nie poinformował nas o tym, a 6 lutego odrzucił oferowany przez nas kontrakt – czytamy na łamach Przeglądu Sportowego, któremu prezes wypowiedzi udzielił.
Jak wynika z naszych informacji dokument podpisany z Katarczykami w ostatnim tygodniu grudnia 2020 nie był kontraktem, ani umową o pracę. Co więcej, Lewandowski wyraźnie zaznaczył w nim, że pierwszeństwo w zatrudnieniu ma PZLA, właśnie na wypadek pozytywnego wyniku przedłużających się jak brazylijska telenowela rozmów.
– Moja postawa miała się wiązać z poszukiwaniem oszczędności na prowadzenie grupy właśnie w momencie, gdy warunki pracy w ramach związku uniemożliwiały mi profesjonalne przygotowanie zawodników do sezonu olimpijskiego. Nie miałem jasnych perspektyw, byłem zwodzony, to co miałem robić? Z jednej strony odbierałem gratulacje za medale, z drugiej musiałem ciągle walczyć o wszystko, zamiast skupiać się na trenowaniu i ściganiu się ze światem o najlepsze wyniki. I tak to był najlepszy rok w historii polskiego 1500 m, rekordowy dla Marcina, bardzo dobry dla Patrycji… Próbowałem działać jak najlepiej dla dobra zawodników. Co więcej, działo się to w porozumieniu z PZLA, który wyraźnie zgodził się na dokooptowanie zagranicznych pacemakerów do naszych biegaczy – powiedział nam Tomasz Lewandowski.
W wypowiedziach obydwu panów jest dużo rozbieżności. Może to wynikać z tego, że wiele rozmów nie znalazło swojego finału na piśmie i jedna strona może dowolnie interpretować teraz wypowiedzi drugiej. Fakt pozostaje faktem, związek nie zatrzymał Lewandowskiego na stanowisku trenera kontraktowego, jak tłumaczy centrala, z wyłącznej winy trenera.
Prezes Olszewski twierdzi stanowczo, że Lewandowski spalił za sobą mosty i raczej nie ma szans na ponowną współpracę ze związkiem. Opiekun medalistów mistrzostw świata i Europy, jednocześnie najbardziej utytułowany polski trener biegów średnich – w swoim oświadczeniu opierał się jednak na konkretnych doświadczeniach. Ma przez to za sobą całą rzeszę kibiców, w tym sportowców, którzy w przeszłości odnotowali niedobre doświadczenia z centralą (na jego profilu FB oświadczenie udostępniło ponad 500 osób). Mimo nie najlepszej kondycji zdrowotnej coach próbuje znaleźć też w całej sytuacji sposób, by mimo wszystko pracować ze swoimi zawodnikami, choćby bez żadnego wsparcia ze strony macierzystej federacji.
Z punktu już poniesionych nakładów na wyszkolenie polskich biegaczy i pracę Lewandowskiego w przeszłości – taka sytuacja jest zwyczajnie nieopłacalna. Z punktu widzenia ciągłości szkolenia – jawi się jako próba doraźnego załatwienia sprawy, bez względu na sprawdzone rozwiązania, które doprowadziły polskich biegaczy do, bardzo rzadkich w ostatnich dziesięcioleciach, światowych sukcesów. Z punktu widzenia zwykłego kibica – potęguje wrażenie chaosu w krajowych biegach i pozostawia więcej znaków zapytania niż odpowiedzi przed zbliżającymi się szybko igrzyskami.
Pisząc coś o sobie zwykle popada w przesadę. Medalista mistrzostw Polski w biegach długich, specjalizujący się przez lata w biegu na 3000 m z przeszkodami, obecnie próbuje swoich sił w biegach ulicznych i ultra. Absolwent MISH oraz WDiNP UW, dziennikarz piszący, spiker, trener biegaczy i współtwórca Tatra Running.