Krzysztof Brągiel
Biega od 1999 roku i nadal niczego nie wygrał. Absolwent II LO im. Mikołaja Kopernika w Kędzierzynie-Koźlu. Mieszka na Warmii. Najbardziej lubi startować na 800 metrów i leżeć na mecie.
W sanitarnym reżimie, z zachowaniem bezpiecznej odległości, po drodze rowerowej, przy opustoszałej trasie, w środku tygodnia – Jakob Ingebrigtsen wynikiem 13:28 poprawił rekord Norwegii na uliczne 5 kilometrów. W Stavanger przeprowadzono bieg w warunkach epidemii i choć trudno nazwać te wydarzenie masowym (zagwarantowano jedynie 50 numerów startowych), to daje ono nadzieję, że już niedługo podobne zawody będą rozgrywane też w innych krajach Europy.
Od kilku dni media zapowiadały środowe zawody na południu Norwegii, jako próbę pobicia rekordu kraju (13:37 autorstwa Sondre Moena – przyp.red.), której podejmie się najmłodszy z biegających braci Ingebrigtsenów – Jakob. Niektórzy zakładali nawet, że może przy okazji uda się rozprawić z rekordem Europy (13:18), który w lutym w Monako ustanowił Jimmy Gressier.
Bieg miał charakter lokalny. Poza dwójką braci Ingebrigtsen – Jakobem i Henrikiem, trudno było znaleźć na liście startowej inne duże nazwiska. Na najgroźniejszego rywala wskazywano pochodzącego z Erytrei (ale reprezentującego miejscowy klub Spirit Friidrett) Zerei Mezngi, który w marcu przebiegł uliczną dyszkę w 29:08. Pierwsza sześcioosobowa fala wystartowała kilka minut po 20-tej lokalnego czasu. Następne szóstki biegaczy ruszały na trasę w 30 sekundowych interwałach (startowy układ uczestników rodem z Formuły 1 widać na zdjęciu poniżej).
Zawodnicy do pokonania mieli dwie pętle po 2,5 kilometra. Trasa była płaska, wyznaczona wąską drogą rowerową i zdecydowanie nie przydawała rywalizacji większego splendoru. O ile przy starcie pojawiła się pokaźna grupa kibiców, o tyle w terenie zawodnicy zamiast w zagrzewające oklaski, mogli wsłuchiwać się wyłącznie w szum swoich oddechów.
Pierwszą pętlę grupa pokonała w zwartej formie. Zegar na półmetku wskazał około 7:00. Było więc jasne, że jeśli ktokolwiek w stawce myśli o nowym rekordzie Norwegii, w drugiej połowie trzeba będzie wyraźnie przyśpieszyć.
Rękawice niemal natychmiast po wybiegnięciu na finałową pętlę podjęli bracia Ingebrigtsen. Jakob i Henrik szybko oderwali się od reszty, tocząc walkę już tylko między sobą… i z uciekającymi sekundami.
Na końcówce najwięcej pary w nogach zaprezentował Jakob, zachowując bezpieczną odległość od starszego o 9 lat Henrika, który musiał zadowolić się drugim miejscem. Co najważniejsze, obaj panowie przecięli linię mety szybciej, niż zrobił to Moen rok temu w Monako, kiedy ustanawiał poprzedni NR – 13:37. Ostatecznie zwycięzcy zaliczono 13:28, a drugiemu z rodzeństwa 13:32. Trzeci finiszował Per Svela z czasem 13:40. Mezngi przybiegł 4 sekundy później, na 4 pozycji.
Dla Jakoba był to pierwszy oficjalny start od Przełajowych Mistrzostw Europy w Lizbonie, które rozegrano w grudniu ubiegłego roku. Henrik pauzował trochę dłużej, ponieważ od wrześniowych MŚ w Dosze. W Stavanger zabrakło trzeciego z braci Filipa, który jako jedyny startował w tym roku w hali. Pojawiła się za to młodziutka siostra Ingebrigtsenów – 14 letnia Ingrid. Nastolatka z wynikiem 18:00 zajęła 7 miejsce wśród wszystkich sklasyfikowanych kobiet.
Już jutro drugi dzień zmagań na trasie w Stavanger. Tym razem biegacze zmierzą się z dystansem dwukrotnie dłuższym. Bieg na 10 kilometrów również będzie przeprowadzony z uwzględnieniem wymogów bezpieczeństwa. Choć jak można to było zaobserwować podczas środowej rywalizacji – ani zawodnicy, ani kibice niekoniecznie zwracali uwagę na social distancing. Co prawda na samym starcie biegacze byli rozstawieni w metrowych odległościach, to jednak na trasie mieliśmy do czynienia z klasyczną walką bark w bark.
PEŁNE WYNIKI FORSUS PERSELOP 2020
fot. Marta Gorczyńska