World Athleitcs podtrzymało ogólne zasady kwalifikacji do najbliższych igrzysk olmipijskich. Ci lekkoatleci, którzy uzyskali wcześniej minimum, nadal je mają, inni muszą z ewentualnym awansem poczekać, bo okres kwalifikacyjny ma ruszyć na nowo dopiero w zimie. Czy jednak również igrzyska w 2021 roku są zagrożone? Co zrobić z letnim sezonem 2020? O sytuacji, w jakiej znajdują się dziś wyczynowi lekkoatleci, pytamy przedstawiciela polskiego sprintu – Remigiusza Olszewskiego oraz ambasadorkę biegów długich – Izabelę Paszkiewicz. Są spokojni i nie zawieszają butów na kołek.
Międzynarodowa centrala lekkoatletyczna ogłosiła 3 czerwca swój plan strategiczny, w tym zasady kwalifikacji na igrzyska olimpijskie w Tokio. To już drugi raz… Przepisy trzeba było uaktualnić po tym, jak przez świat sportu przetoczyła się pierwsza fala koronawirusa i globalne oraz lokalne imprezy sportowe musiały znaleźć dla siebie nowe daty w kalendarzu.
Wskutek zagrożenia rozprzestrzenianiem się wirusa COVID-19, związaną z tym paniką, niepewnością na rynkach, ucierpiała też cała gospodarka związana ze sportem. Imprezy masowe spotkał efekt domina. Niektóre trzeba było odwołać, inne przełożyć na nowy termin. Zmianie uległa data XXXII Letnich Igrzysk Olimpijskich, co jest decyzją bez precedensu w historii. 24 marca b.r. ogłoszono, że zostaną przeprowadzone w dniach 23.07-8.08.2021 r.
Największa globalna sportowa impreza, przełożona na lato przyszłego roku nadal nie jest w 100% pewna. Ostatnie wypowiedzi członków Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, współpracujących ściśle z rządem japońskim i WHO świadczą o tym, że IO w Tokio mogą zostać w ogóle odwołane (w grę nie wchodzi ich ponowne przesunięcie). Cytowany przez BBC przewodniczący MKOl Thomas Bach przyznał, że rozumie Japończyków, rosnące koszty utrzymania lokalnego komitetu organizacyjnego, jak również to, że nie można co chwila zmieniać harmonogramu przygotowań do IO samym sportowcom.
Nie sposób jednak liczyć w najbliższym czasie na jakieś jaśniejsze i bardziej odpowiedzialne zarazem stanowisko MKOl. A planować trening i całe sportowe życie trzeba… Dlatego World Athletics (dawne IAAF) uaktualniło przepisy kwalifikujące lekkoatletów do Tokio. Trochę trzeba było na ten moment czekać, może dlatego, że w dyskusjach nad ich kształtem uczestniczyło 214 krajowych federacji.
Jakie są składowe nowego planu strategicznego World Athletics dotyczące eliminacji na IO? W wielkim skrócie: zawodnicy, którzy kwalifikację jeszcze przed pandemią uzyskali – ją zachowują; proces kwalifikacyjny rusza ponownie 1 grudnia b.r.; nadal będą obowiązywały w jego ramach minima, a w drugiej kolejności ranking WA. Centrala lekkoatletyczna skupia się na pozytywnym przekazie i próbuje powrócić do normalności stopniowo.
Osoby, które jak np. Adam Kszczot na 800 m czy Karolina Nadolska na 42.195 km już osiągnęły wymagane wskaźniki – mogą więc spać spokojnie. Najważniejsza informacja dla sportowców dopiero aspirujących do udziału w japońskich igrzyskach jest z kolei taka, że od 6 kwietnia do 30 listopada okres robienia minimów jest zawieszony. Innymi słowy, nawet jeśli ktoś na zaplanowanych na lato i jesień zawodach Diamentowej Ligi pobije rekord świata, to i tak przez to wskaźnika nie uzyska. Nawet, jeśli odbędzie się jakiś jesienny maraton i uda się na nim np. Polce pobiec 2:29.29, to wynik ten nie zostanie zaliczony jako olimpijska kwalifikacja. W takiej sytuacji będzie Izabela Paszkiewicz (na zdjęciu powyżej), jedna z czołowych krajowych maratonek, którą spytaliśmy o to, jak w takim razie traktuje drugą część sezonu.
– Jeśli chodzi o zasady kwalifikacji na IO, to dla mnie jest wszystko jasne. W mojej sytuacji nic to nie zmienia, ani nie krzyżuje planów. Dostosuję się do zasad i będę walczyć o minimum (2:29:30 – przyp. red.), ale bez pośpiechu bo czasu jest sporo. W planach na początku mam starty na bieżni, MŚ w półmaratonie, jeżeli oczywiście dojdą do skutku (impreza w Gdyni została przełożona na razie na 17.10. b.r – przyp. red.). Wierzę, że same igrzyska jednak się odbędą – powiedziała nam 10. zawodniczka ostatnich mistrzostw Europy, której maratońska życiówka wynosi 2:29:55.
Kwalifikacje na 42.195 km oraz w chodzie sportowym będzie można ponownie uzyskiwać od 1 grudnia 2020 do 31 maja 2021 (maratończycy mogą sobie też pomóc zajmując czołowe miejsca na imprezach rangi Platinum i Gold Label). Dłużej, bo do 29 lipca o minima mają prawo walczyć biegacze na stadionach.
– W przypadku sprintu te nowe zasady niewiele zmieniają, tak czy siak trzeba biegać szybko, czyli 10.05, żeby marzyć o igrzyskach – mówił nam Remigiusz Olszewski (na zdjęciu powyżej), czołowy polski sprinter, który po sezonie halowym, w którym 6 raz w historii zdobył złoto HMP na 60 m, miał apetyt na więcej, ale mimo odroczenia igrzysk nie składa broni. – Trochę inna drogę ma teraz sztafeta, bo impreza World Relays w Chorzowie otwiera drogę do IO, ale to wszystko będzie trudna przeprawa. Nie ukrywam, że obecna sytuacja pozwala mi spokojniej przygotować się do sezonu. Obraliśmy z moim trenerem (szkoleniowcem Remigiusza jest tata – Ryszard – przyp. red.) podobne cykle, jak w przypadku sezonu halowego. Pierwszy start planuję 19.08 w Wałczu, potem mistrzostwa Polski Seniorów we Włocławku, a co dalej to zależy od uzyskiwanych wyników. Cel na ten sezon to złamanie granicy 10.20.
Pisząc coś o sobie zwykle popada w przesadę. Medalista mistrzostw Polski w biegach długich, specjalizujący się przez lata w biegu na 3000 m z przeszkodami, obecnie próbuje swoich sił w biegach ulicznych i ultra. Absolwent MISH oraz WDiNP UW, dziennikarz piszący, spiker, trener biegaczy i współtwórca Tatra Running.