Na profilu FB Łukasza Krawczuka pojawił się wpis relacjonujący przykre wydarzenie z piątkowego poranka. Medalista mistrzostw świata i Europy, absolwent AWF Wrocław i wieloletni reprezentant stolicy Dolnego Śląska 17 lipca nie został wpuszczony na Stadion Olimpijski, tam, gdzie od zawsze trenował. Obiekt został zamknięty decyzją władz AWF – nie tyko dla Krawczuka, ale dla wszystkich sportowców. O sprawie rozmawiamy z wyproszonym biegaczem, komentuje ją dla nas obszernie również rzecznik wrocławskiej AWF Ireneusz Cichy. Zamieszanie pokazuje, że finansowanie budowy i remontów obiektów lekkoatletycznych w Polsce to wielostopniowa gehenna, jednak na końcu skutki niedoróbek i braku finansów odbijają się najbardziej na sportowcach wyczynowych.
Już w połowie marca lekkoatletyczny Stadion Olimpijski we Wrocławiu został wycofany z eksploatacji, o czym informowały choćby liczne komunikaty wiszące na bramach i ogrodzeniach zabytkowego obiektu przy ul. Paderewskiego. Według różnych opinii i doświadczeń samych zawodników, bieżnia w wielu miejscach nie nadawała się kompletnie do użytku. Robiły się na niej wybrzuszenia, miejscami się rozchodziła. Słowem przestała pełnić funkcję szybkiej i bezpiecznej nawierzchni – z czego w poprzednich latach obiekt AWF Wrocław wręcz słynął.
Zakaz ożywa z martwych
O trudnej sytuacji wrocławskich grup sportowych słychać było jednak tylko lokalnie, tym bardziej, że w wyniku epidemii koronawirusa i sportowego lockdownu zamrożono cały polski sport, w tym zakazano wstępu na praktycznie wszystkie obiekty lekkoatletyczne w kraju. Do ponownego nagłośnienia wrocławskiego paradoksu potrzebne było… stopniowe znoszenie zakazów i powrót do rywalizacji sportowej. W momencie, gdy na horyzoncie pojawiły się imprezy lekkoatletyczne, w tym sierpniowe mistrzostwa Polski seniorów, sportowcy na „Olimpijski”, pomimo wiszących ostrzeżeń, tłumnie wrócili.
W piątek 17 lipca zaczęto jednak, umowny dotychczas zakaz, egzekwować. Z obiektu musiał się wynieść między innymi Łukasz Krawczuk, wielokrotny medalista mistrzostw kraju, specjalista od płaskiej 400-tki (PB 45.65), wicemistrz Europy 4×400 m z Amsterdamu, członek reprezentacyjnej sztafety, która na hali w Birmingham w 2018 roku zdobyła złoto HMŚ i pobiła ówczesny rekord świata. W podobnej do niego sytuacji znalazła się choćby grupa Marka Rożeja (trenera Joanna Linkiewicz, naszej eksportowej płotkarki) i inni sprinterzy, w tym Przemysław Waściński. Krawczuk o całej sytuacji napisał w emocjonalnym wpisie na Facebooku, szybko podchwyciły ją media szukając szerszego kontekstu.
W rozmowie z nami sprinter wydawał się już bardziej spokojny.
– To nie było jakieś straszne zdarzenie. Przy samym wyproszeniu nie było awantur. Pracownik kulturalnie poinformował nas o zakazie, powiedziałem, że zrobię tylko trzy odcinki i wychodzę. Wiem, że też to nie zależy od niego, ale od władz uczelni. Bardziej chodzi mi o powody decyzji, która do tego doprowadziła. Trenowałem na tym stadionie w tym roku, widzę stan tego obiektu z bliska. Nie da się biegać po dwóch torach, ale po sześciu pozostałych już tak. Skocznia do skoku wzwyż, rzutnie, rozbieg do tyczki – tam według mnie jest w porządku. Musi chodzić o coś więcej, a wiadomo, jeśli nie wiadomo do końca o co chodzi, to chodzi o pieniądze – powiedział nam reprezentant WKS Śląsk Wrocław.
Wrocławska Remontada
Skontaktowaliśmy się więc z uczelnią, do której obiekt należy. Od piątkowego przedpołudnia telefony w sprawie zamieszania odbierał Ireneusz Cichy, rzecznik prasowy AWF Wrocław. Dowiedzieliśmy się, że uczelnia publikuje oświadczenie, sygnowane przez Zdzisława Paligę, Kanclerza Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu.
Ireneusz Cichy starał się opowiedzieć nam, jak wyglądał proces zamykania „Olimpijskiego” w czasie, co do obiektu przy Paderewskiego miał właściwie Polski Związek Lekkiej Atletyki i czemu zakaz musiał wejść w życie.
– W opublikowanej informacji, uzasadniamy dlaczego bieżnia Stadionu LA w Kompleksie Stadionu Olimpijskiego, została wyłączona z użytkowania Zarządzeniem Kanclerza AWF Wrocław z 11 marca. Zaraz po decyzji administracyjnej w marcu na obiekcie zostały umieszczone tablice informujące o zakazie korzystania z uszkodzonej bieżni. W okresie pandemii i kwarantanny nikt nie myślał o korzystaniu z niej, nikt się za bardzo tym nie interesował, bo obowiązywały obostrzenia sanitarne. W ostatnim czasie wiele osób, mimo dokładnego oznaczenia, że obiekt jest wyłączony z eksploatacji, nagminnie łamało zakaz wejścia na zamknięty obiekt – relacjonował rzecznik AWF. – Podstawą do podjęcia decyzji o zamknięciu obiektu były opinia Komisji Obiektów i Urządzeń Polskiego Związku Lekkiej Atletyki z 7 lipca zeszłego roku, potwierdzona drugą kontrolą z 24 lutego 2020 oraz opinia prawna Kancelarii Adwokackiej, obsługującej uczelnię z lutego tego roku.
Cichy tłumaczył nam, że komisja PZLA stwierdziła bardzo zły stan techniczny stadionu i że ze względu na bezpieczeństwo zawodników nie nadaje się on do eksploatacji. Obiekt był co prawda remontowany w 2011 roku, ale jego okres gwarancyjny zakończył się 2016 roku.
– Największym problemem jest tutaj podłoże bitumiczne, które pod wpływem warunków atmosferycznych, przez wiele lat stało się luźne i doprowadziło do tworzenia się „poduszek powietrznych”, które stanowią niebezpieczeństwo dla korzystających z bieżni osób – mówił przedstawiciel uczelni. – Od 2016 roku staraliśmy się pozyskać środki z Ministerstwa Sportu i Turystyki, obecnie Ministerstwa Sportu, na generalny remont, a składane przez nas wnioski przez trzy lata znajdowały się na liście strategicznych inwestycji dla polskiego sportu. Takie wnioski mogą być dofinansowane nawet do 70% wartości inwestycji. Jednak po trzech latach projekt niefinansowany zostaje usunięty z tej listy i tak się właśnie stało w naszym przypadku. Nie załamywaliśmy rąk i od 2018 roku organizowaliśmy spotkania z podmiotami, którym dobro rozwoju lekkiej atletyki leży na sercu, i które korzystały z tego obiektu – na przykład z przedstawicielami Urzędu Miasta, Urzędu Marszałkowskiego, SZS Dolny Śląsk, Wrocławskiego SZS, DZLA i klubów sportowych. Zdając sobie sprawę, że nie uzyskamy wsparcia finansowego na remont obiektu, uczelnia informowała kluby i związki, w tym Dolnośląski Związek Lekkiej Atletyki i tych, którzy dotychczas wynajmowali te obiekty, że nie poradzimy sobie sami z udźwignięciem ciężaru związanego z remontem. Informowaliśmy o decyzjach Komisji Obiektów i Urządzeń PZLA. Nie tylko wewnętrzne tory bieżni były nierówne, po ostatniej zimie pojawiły się kolejne defekty wpływające na bezpieczeństwo korzystania. Rozumiem rozgoryczenie zawodników i trenerów, ale jest mi przykro, że mimo wysyłanych przez nas informacji nikt wcześniej nie pochylił się nad tym problemem.
Promil toru na mieszkańca
Jak każde miasto w Polsce, również Wrocław i tamtejszy Urząd Marszałkowski ma na swoich listach wiele inwestycji, które wymagają wsparcia finansowego. Kolejka jest długa. Dodatkowo w czasach pandemii wstrzymano liczne przedsięwzięcia, a sport przestał być zwyczajnie w centrum uwagi. Trudność z budowlą przy Paderewskiego polega nie tylko na tym, że remont z 2011 roku okazał się bombą z opóźnionym zapłonem. Stadion jest obiektem zabytkowym, co dodatkowo mnoży wymagania i podnosi koszty jakichkolwiek prac modernizacyjnych.
– Nie wiem, czy jest jeszcze jakieś półmilionowe miasto w Europie, które nie ma stadionu lekkoatletycznego w dobrym stanie. Dla mnie to jest porażka. Nie ma hali lekkoatletycznej, stadionu, infrastruktura praktycznie nie istnieje – powiedział nam rozgoryczony Krawczuk, który jako reprezentant środowiska wrocławskich lekkoatletów styka się z brakiem bazy treningowej na co dzień. We Wrocławiu jest co prawda jeszcze jedna 400-metrowa bieżnia MCS Wrocław przy ul. Sztabowej, ale ma tylko 2 tory i trudno tam myśleć o szybszym bieganiu.
Władze AWF starają się przekonać sportowców i opinię publiczną, że ich zakaz nie jest wprowadzany na złość, ani że nie ma w nim drugiego dna. I że ta decyzja zależy… od innych decyzji.
– Mając decyzję komisji PZLA i opinię naszego biura prawnego po prostu nie możemy ryzykować, że uczelnia będzie ponosiła konsekwencje nie respektowania opinii i decyzji administracyjnych. Obiekt obserwowany z daleka wygląda całkiem dobrze, ale korzystanie z bieżni stało się po prostu niebezpieczne. Jeśli jesteśmy w posiadaniu opinii, która mówi, że bezpieczeństwo korzystających z bieżni zawodników jest zagrożone, to jako właściciel obiektu ponosimy odpowiedzialność za ewentualne wypadki, konsekwencją których mogą być odszkodowania finansowe, z których uczelnia podczas kontroli zewnętrznych będzie musiała się tłumaczyć. Staraliśmy się o możliwość jak najdłuższego użytkowania lekkoatletycznego Stadionu Olimpijskiego, wiedząc, że rozpoczynamy wiosną tego roku budowę małego stadionu lekkoatletycznego z 333-metrowej bieżnią przy ul. Witelona 25. Tam zresztą, a nie przy Paderewskiego, do rozpoczęcia budowy prowadziliśmy zajęcia dla studentów naszej uczelni. Tamten obiekt będzie gotowy w połowie 2021 roku, będzie miał infrastrukturę nie tylko do biegania, ale i do konkurencji technicznych. W przyszłości będą mogły się tam odbywać zajęcia dla studentów, treningi lekkoatletyczne oraz zawody dla dzieci i młodzieży – przekazał nam dr Cichy.
Krawczuk wie o istnieniu mniejszego stadionu, jednak nie ma złudzeń, że będzie można na nim na poważnie trenować.
– Obiekt na Witelona to raczej dla sportowców wyczynowych nie jest żaden stadion. Nie da się szybko i bezpiecznie biegać po tak ostrych łukach, na niewymiarowej bieżni. Teraz dla mnie najbliższym stadionem będzie Świdnica albo Oleśnica (odpowiednio 50 i 30 km od Wrocławia – przyp. red.). Mistrzostwa Polski są zaraz, w przygotowaniach do nich sobie poradzimy, zresztą mam zaraz zaplanowane zgrupowanie w Zakopanem. Ale mistrzostwa Polski to tylko przystanek w drodze do igrzysk, a w takiej sytuacji nie wiem, jak miałbym się do nich szykować we Wrocławiu – opowiadał medalista ME i HMŚ.
Przypomnijmy, że podobne problemy z dostępem do bieżni miał przez lata inny reprezentant Polski w sztafecie 4×400 – Kacper Kozłowski. Brązowy medalista MŚ w Osace w związku z fatalnym stanem tartanu na stadionie UWM w Olsztynie, zmuszony był wykonywać niektóre treningi tempowe w lesie (Kacper opowiadał nam o tym w zeszłorocznym wywiadzie).
W zasadzie to może i można…?
– Co moglibyśmy teraz zrobić? – zastanawiał się rzecznik AWF, który jak przyznał sam wielokrotnie był na „Olimpijskim”, choćby w roli kibica – Uczelnia mimo podjęcia trudnej decyzji podejmuje działania mające na celu przywrócenie możliwości korzystania ze stadionu tak szybko, jak to będzie możliwe. Bierzemy pod uwagę możliwość wydzierżawienia obiektu za przysłowiową złotówkę i takie propozycje już kierowaliśmy do podmiotów zewnętrznych. Wiemy, jak jest on ważny dla wrocławskiej lekkiej atletyki, ale musi być bezpieczny w użytkowaniu. Nasi lekkoatleci nie mogą tam biegać slalomem, omijając niebezpieczne miejsca. To niedopuszczalne. Wiem, jak brak stadionu uderza w sportowców, często naszych studentów. Chciałbym, aby zawodnicy i trenerzy widzieli w tej niewątpliwie trudnej sytuacji, wspólne wyzwanie, ponieważ cel jest ten sam dla wszystkich.
Koniec całej sprawy jest niejasny, tym bardziej, że w sytuacji podobnej do Wrocławia jest wiele miejsc na lekkoatletycznej mapie Polski. Powstaje sporo obiektów w mniejszych miejscowościach, ale często istniejąca już baza (jak w przypadku Poznania czy Warszawy) albo się dosłownie sypie albo jest udostępniana wybranym. Również imprezy lekkoatletyczne migrują po całym kraju lub są odwoływane – Memoriał Kusocińskiego rozgrywany jest w Chorzowie, a Memoriału Listosa we Wrocławiu już nie ma.
Można też wyobrazić sobie scenariusz, w którym finał afery „Olimpijskiego” jest odsunięty w czasie, a obiekt prowizorycznie załatany i przywrócony dla trenujących grup. Nagle swoje oświadczenie wydała bowiem, wywołana do tablicy, komisja do spraw obiektów Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, która, jak wynika z poniższego pisma, właściwie nie zakazała na obiekcie AWF trenować, a tylko startować.
Wykorzystane w materiale fot: Profil FB Łukasz Krawczuk, Biuro Promocji AWF Wrocław
Pisząc coś o sobie zwykle popada w przesadę. Medalista mistrzostw Polski w biegach długich, specjalizujący się przez lata w biegu na 3000 m z przeszkodami, obecnie próbuje swoich sił w biegach ulicznych i ultra. Absolwent MISH oraz WDiNP UW, dziennikarz piszący, spiker, trener biegaczy i współtwórca Tatra Running.