Życiorys Eugeniusza Lokajskiego można uznać za gotowy scenariusz filmowy. Byłaby to niedokończona opowieść o olimpijczyku i żołnierzu. W rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiemu przypominam sylwetkę mniej znanego sportowca walczącego w szeregach Armii Krajowej. Wybaczcie, nie był typowym biegaczem, choć z drugiej strony startując w wieloboju biegał jak najbardziej… Mam wobec niego dług, również dlatego, że jest patronem mojej szkoły podstawowej.
Wychowany na przełomie czasu wojny i pokoju (rocznik 1908) był jednym z chłopaków z warszawskiego Śródmieścia, który garnął się do sportu. Jeszcze przed ukończeniem gimnazjum wstąpił do Klubu Sportowego „Warszawianka” uprawiając nie tylko piłkę nożną, czy pływanie, ale też wszystkie dostępne konkurencje lekkoatletyczne.
Od pająka do mistrza
W tym okresie trenerzy uznali go jednak za zbyt wiotkiego do rzutu oszczepem, choć zwracali uwagę na jego długie ręce. Jak wspominał, w domu nazywano go chuchrem, a w klubie pająkiem.
Po ukończeniu, z wieloma wyróżnieniami, Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty w Zambrowie – studiował w Centralnym Instytucie Wychowania Fizycznego na warszawskich Bielanach (dzisiejsza Akademia Wychowania Fizycznego). Był wszechstronnie utalentowany i niebywale sprawny.
W latach 30-tych XX wieku Lokajski bił rekordy Polski nie tylko w rzucie oszczepem, ale i w sztafecie 4×100 m oraz 5-boju. Jak przyznawał, na uczelni znalazł świetne warunki do trenowania i rozwinął się jako oszczepnik: „Poza wzmocnieniem mięśni, odnalazłem swój styl, dostosowywany idealnie do mojej budowy, szybkości i siły.” – tak charakteryzował siebie w artykule na łamach „Sportu Szkolnego” (X 1937).
W maju 1936 roku, w trakcie przygotowań do Igrzysk Olimpijskich, ustanowił rekord życiowy – 73.27, który uczynił go trzecim oszczepnikiem świata i faworytem do medalu w Berlinie. Zaledwie 4 dni przed finałowym konkursem olimpijskim doznał kontuzji, prawdopodobnie naderwania, czy też zerwania mięśnia barkowego. Na stadionie jednak się pojawił, z bólem oddając rzut dający mu siódme miejsce.
Po Igrzyskach długo zmagał się ze skutkami kontuzji. Dodatkowo przewlekła choroba ucha skutkująca trepanacją czaszki zakończyła jego wyczynową karierę. Nadal jednak działał w sporcie jako instruktor i trener.
Oszczepnik w podziemiu
Po wybuchu II wojny światowej walczył w Kampanii Wrześniowej w składzie 9. Dywizji Piechoty Armii „Pomorze”. Uciekł z niewoli sowieckiej, unikając najpewniej losu oficerów Wojska Polskiego zamordowanych w 1940 roku przez NKWD (m.in. w Katyniu). Wrócił do Warszawy. W czasie okupacji wykorzystał swoje przedwojenne zainteresowania fotografią i otworzył zakład fotograficzny w mieszkaniu matki.
Jako oficer przedwojennego Wojska Polskiego sporo ryzykował. W konspiracji działał jednak niemal od początku jako instruktor wychowania fizycznego w podziemnym nauczaniu. Miał opinię świetnego, zaangażowanego wychowawcy. W styczniu 1944 roku zastąpił swojego brata, który miesiąc wcześniej zginął w potyczce z Niemcami i został zaprzysiężony na żołnierza Armii Krajowej. Eugeniusz przyjął pseudonim „Brok”.
Aparat i pistolet
Po Wybuchu Powstania Warszawskiego wraz z siostrą został członkiem kompanii ochraniającej Komendę Obszaru Warszawa Armii Krajowej – tak zwanej Koszty. Dowódca Lokajskiego, znając jego zamiłowanie do fotografii, przekazał mu pierwszy zdobyty aparat. Niezwykłe zdjęcia „Broka” pokazujące walczącą Warszawę są jednymi z najważniejszych dokumentów Powstania, a przy tym artystycznym spojrzeniem na pojedynczych uczestników tamtych wydarzeń.
Szymon Niedziela, kierownik Działu Obsługi Ekspozycji Muzeum Powstania Warszawskiego, które dysponuje m.in. kilkuset fotografiami wykonanymi przez Lokajskiego, wspomina szlak bojowy sportowca:
– Kompania Koszta liczyła w Powstaniu około 140 żołnierzy. Działała głównie w Śródmieściu Północnym. Eugeniusz Lokajski brał między innymi udział w ciężkich walkach o komendę policji. Był też oficerem łącznikowym między Biurem Informacji i Propagandy a kompanią. Pod koniec sierpnia ’44 odbył się w kinie Palladium pokaz filmu autorstwa Lokajskiego o zdobyciu przez powstańców strategicznie kluczowego budynku PAST przy ul. Zielnej.
Jak tłumaczy Niedziela, Lokajski miał prawo noszenia aparatu fotograficznego i kamery podczas akcji bojowych, ale nie znaczy to, że przestał walczyć. Był w wielu centralnych miejscach wydarzeń (np. na Poczcie Głównej, skąd pochodzi poniższe zdjęcie).
– Jak wszyscy sportowcy okresu międzywojennego, Lokajski traktował sport jako patriotyczno-sprawnościową umiejętność, za którą nie należą się żadne specjalne względy. W wojsku konspiracyjnym żołnierze-sportowcy byli wyjątkowo pożądani ze względu na wytrzymałość fizyczną i umiejętności. Nikt nie traktował ich w kategoriach celebrytów. W czasie Powstania Lokajski wykonywał obowiązki dowódcze, a ponadto dokumentował i utrwalał wszystko na kliszy i taśmie filmowej. Był równocześnie żołnierzem, archiwistą, artystą i sportowcem – podsumowuje muzealnik.
„Brok” objął dowództwo jednego z plutonów Koszty po poległym podporuczniku Romanie Rozmiłowskim. Na dosłownie kilka dni przez końcem Powstania został oddelegowany do komendy Głównej Armii Krajowej w celu sfotografowania dokumentów. 25 września poszedł po materiały fotograficzne do sklepu w Śródmieściu i zginął, zasypany gruzami, w zbombardowanym domu przy ul. Marszałkowskiej 129.
Od 73.27 do 88.09
Historia zatacza koło. Jeszcze w Polsce ludowej zdjęcia Lokajskiego, mimo niekorzystnego klimatu dla Armii Krajowej i samego Powstania Warszawskiego, stanowiły kanon dokumentów walczącej Warszawy. Powstały o nim dwa filmy dokumentalne, w latach 80-tych jego nazwiskiem nazwano dwie ulice. Przyznawana jest dziennikarska nagroda jego imienia za fotografię o tematyce sportowej. Lokajski ma swoje miejsce na Murze Pamięci Muzeum Powstania Warszawskiego, kwaterę na warszawskich Starych Powązkach (kwatera 149 (I/22) oraz biogram w zbiorach Polskiego Komitetu Olimpijskiego.
Rekord życiowy Lokajskiego w rzucie oszczepem – 73.27 m – przetrwał jako rekord Polski aż 17 lat, a poprawił go długo po wojnie nie kto inny, jak Janusz Sidło.
Eugeniusz Lokajski sportowiec i „Brok” żołnierz został też patronem dwóch szkół podstawowych nr 55 w Łodzi oraz mojej – nr 272 w Warszawie. Ta ostatnia sąsiaduje i od lat współpracuje z klubem Lokajskiego – Warszawianką. Jednym z jej sportowych absolwentów jest Marcin Krukowski aktualny rekordzista Polski w rzucie oszczepem (88.09 m).
Pisząc coś o sobie zwykle popada w przesadę. Medalista mistrzostw Polski w biegach długich, specjalizujący się przez lata w biegu na 3000 m z przeszkodami, obecnie próbuje swoich sił w biegach ulicznych i ultra. Absolwent MISH oraz WDiNP UW, dziennikarz piszący, spiker, trener biegaczy i współtwórca Tatra Running.