Bartłomiej Falkowski
Biegacz o wyczynowych aspiracjach, nauczyciel wychowania fizycznego i wielbiciel ciastek. Lubi podglądać zagranicznych biegaczy i wplatać ich metody treningowe do własnego biegania.
Powszechnie wiadomo, że studia medyczne należą do najtrudniejszych kierunków. Atlasy anatomii, zajęcia praktyczne, praca w szpitalu czy wybór specjalizacji mogą absorbować czas i energię. Martin Hehir jest studentem czwartego roku medycyny w Filadelfii, a kilka ostatnich tygodni spędził pracując na oddziale intensywnej opieki przy pacjentach zarażonych koronawirusem. Nie przeszkodziło mu to jednak w wygraniu niedzielnego Marathon Project z wynikiem 2:08:59 i wpisaniu się na siódme miejsce listy All-Time w USA.
Więcej o tym biegu przeczytacie w naszej relacji, ale skupmy się jeszcze na wspomnianym zawodniku. Hehir jest byłym uczniem i zawodnikiem Uniwersytetu Syracuse. Szkoły, która poza wysokiej jakości nauczaniem (o czym świadczyć może m.in. wypuszczenie ze swoich murów wielu ludzi sukcesu z nowym prezydentem USA Josephem Bidenem na czele), szczyci się ogromnym zaangażowaniem w sport. Jej drużyny nazywane The Orange odnoszą sukcesy w takich dyscyplinach jak koszykówka, futbol amerykański, ale przede wszystkim w lacrosse i lekkiej atletyce.
Martin w 2015 roku był w składzie drużyny Syracuse, która wygrała amerykańskie mistrzostwa NCAA w przełajach, należących w systemie amerykańskim do jednych z najważniejszych konkurencji. Nawet zawody dzieci są tam transmitowane w ogólnokrajowych mediach. Warto dodać, że trzeci w niedzielnym maratonie Colin Bennie, który zakończył zawody z równie imponującym 2:09:38, należał do tej samej uniwersyteckiej drużyny. Jak widać, system sportu uczelnianego w Stanach Zjednoczonych przynosi efekty.
Bohater naszego wpisu w wieku 23 lat po skończeniu nauki w Syracuse okraszonej workiem osiągnięć sportowych, wybrał się do mekki biegania w USA, czyli Flagstaff w Arizonie. Tam wraz z drużyną NAZ Elite miał wieźć życie wyczynowego biegacza. Podpisał kontrakt sponsorski, trenował, jadł, ucinał drzemki i wychodził na drugi trening. Wszystko to w warunkach treningu wysokogórskiego z profesjonalnym zapleczem treningowym, medycznym i konsolą do gier na wypadek gdyby czas między treningami trochę się dłużył. Życie o jakim marzy wielu biegaczy skłoniło Hehira do pewnej refleksji. Po dziesięciu miesiącach treningów we Flagstaff stwierdził „Poczułem, że mógłbym robić trochę więcej podczas swojego dnia”. Następnie spakował torby i ku zdziwieniu kolegów oświadczył, że jedzie studiować medycynę do miasta Rocky’ego Balboa – Filadelfii.
W 2018 roku będąc studentem medycyny przygotowywał się do debiutu maratońskiego w grudniowym California International Marathon w Sacramento. Już wtedy należał do grupy Reebok Boston Track Club, której trenerem był były szkoleniowiec z Syracuse – Chris Fox. Hehir opisując swój dzień treningowy wymieniał pobudkę o piątej rano, trening biegowy, jazdę na rowerze na uczelnię, naukę, kolejny trening i powrót do domu, gdzie wchodził w rolę ojca. Wraz ze swoim trenerem brał pod uwagę duże obciążenie wynikające ze studiowania, dlatego jego trening maratoński był lżejszy, niż typowe przygotowanie wyczynowca. Biegał około 160 kilometrów w tygodniu, większość ciężkich sesji przenosząc na weekend, kiedy mógł trochę odetchnąć od nauki. Swój debiut maratoński może uznać za bardzo udany. Wynik 2:13:49 dawał mu spokojnie miejsce w amerykańskich kwalifikacjach olimpijskich, które miały się odbyć 29 lutego 2020 w Atlancie.
Na trudnej trasie amerykańskich trialsów zajął wysokie, szóste miejsce z wynikiem 2:11:29 (PB). W Polsce taki czas dawałby mu bilet na Igrzyska, jednak w amerykańskim systemie eliminacji do Igrzysk Olimpijskich na imprezę jedzie tylko pierwsza trójka z jednego biegu, a wszystkie inne wyniki są nieważne. Mimo braku biletu do Tokio, Martin nie krył zadowolenia ze swojego wyniku i radości jaką sprawia mu bieganie. Dzień po biegu, jak przystało na zawodnika z tak wysokiego poziomu, rozpoczął regenerację. W jego przypadku był to początek rezydentury na oddziale pediatrii.
Przykład biegacza z Filadelfii pokazuje, że można łączyć życie zawodowe i rodzinne z bieganiem na wysokim poziomie. Jak przewrotnie zauważa Hehir: „Trening maratoński to nic innego jak mocne bieganie na zmęczonych nogach”. Dzięki swojemu podejściu po niecałych dziesięciu miesiącach od startu w Atlancie poprawił swoją życiówkę o kolejne 2,5 minuty. Wszedł na siódme miejsce w dziejach amerykańskiego maratonu, wygrał imprezę, na której aż siedmiu Amerykanów złamało granicę 2:10, co nie wydarzyło się nigdy przedtem. Tu pojawia się pytanie o amerykański system kwalifikacji olimpijskich. Czy jest on sprawiedliwy. gdy na Igrzyska pojedzie pierwsza trójka z Atlanty (Rupp 2:09:20, Riley 2:10:02, Abdirahman 2:10:03), a nie zawodnicy, którzy uzyskali lepsze wyniki w Arizonie? Na te pytanie nie znajdziemy chyba odpowiedzi, tak jak i na te dlaczego kilkadziesiąt lat temu Amerykanie zrzucali na nas stonkę, a nie pomysł na bieganie maratonu…