12 grudnia 2019 Redakcja Bieganie.pl Sport

Shorter vs Cierpinski


Podczas Igrzysk Olimpijskich w Montrealu (1976) Amerykanin Frank Shorter stanął przed ogromną szansą powtórzenia wyczynu Abebe Bikili – zdobycia drugiego złota w maratonie pod rząd. Jeszcze do 30 kilometra olimpijski dublet wydawał się być na wyciągnięcie ręki. Wtedy do akcji wkroczył biegacz zza żelaznej kurtyny, NRD-owski maratończyk – Waldemar Cierpinski. W strugach kanadyjskiego deszczu rozegrano jedną z bardziej pasjonujących końcówek w historii igrzysk.

Pojedynek. Ma wiele barw i definicji. Czasami już na długo przed zawodami można przyjąć, między którymi sportowcami dojdzie do potyczki o victorię. Innym razem pojedynek rodzi się na oczach kibiców. Dzieje się tak, gdy do gry wchodzi „czarny koń”, „underdog”, człowiek z cienia, na którego nikt wcześniej nie liczył. Poza Shorterem – obrońcą tytułu z roku 1972 – eksperci w gronie największych faworytów do złota IO 1976 typowali Billa Rogdersa, Jeromego Draytona, Dave’a Chettle’a, broniącego srebra z Monachium – Karela Lismonta, czy w końcu Lassego Virena, który niemal w ostatniej chwili pojawił się na linii startu. Fachowcy podawali różne nazwiska, tylko nie Cierpinskiego.

Światowy Shorter i małomiasteczkowy Niemiec

Waldemar Cierpinski (rocznik 1950) miał szansę zadebiutować podczas niemieckich igrzysk w 1972 roku na 3000 z przeszkodami. Do spełnienia olimpijskiego minimum zabrakło mu jednak wówczas 2.2 sekundy (sylwetka Cierpinskiego dostępna jest na naszym portalu). Swój pierwszy maraton przebiegł w Koszycach w roku 1974, finiszując na 3 miejscu, ale z dość słabym 2:20:28. Od tamtego momentu swoją sportową karierę podporządkował przygotowaniom pod królewski dystans. Kolejne życiówki pokazywały, że była to właściwa decyzja (2:17:31 w 1975 roku i 2:12:21 na dwa miesiące przed igrzyskami). Pomimo efektownego progresu o Cierpinskim nie mówiło się w gronie kandydatów do medalu. Wynikało to zapewne z faktu, że Niemiec startował głównie w lokalnych zawodach (Koszyce, Wittenberga, Karl-Marx-Stadt – obecnie Chemnitz), podczas gdy światowy maraton miał swoje stolice – Boston czy Fukuokę, a tam po laury sięgali inni.

W roku 1975 kultowy maraton w Bostonie niespodziewanie wygrał Bill Rodgers. W tym samym roku w Fukuoce triumfował z kolei Kanadyjczyk Jerome Drayton.

Shorter? W latach 70–tych był niekwestionowanym królem amerykańskich biegów długich. Jego 2:10:30 wybiegane podczas maratonu w Fukuoce w roku 1972 przez kolejne 7 lat było rekordem Stanów Zjednoczonych. W Japonii Shorter czuł się zresztą wyjątkowo dobrze, ponieważ wygrywał Fukuoka Marathon czterokrotnie (1971-1974). 

Długodystansowiec uznawany jest obok Steve’a Prefontaine’a za jednego z najbardziej wpływowych biegaczy Ameryki. 6 razy zdobywał mistrzostwo USA na 10000 m, 4 razy w przełajach. W trakcie ucieczki po złoto IO w Monachium (nawiasem mówiąc mieście, w którym się urodził) ani razu nie obejrzał się za siebie.

Do olimpijskiego wyścigu w roku 1976 Amerykanin przygotowywał się tym samym kluczem, co cztery lata wcześniej.

– Jedno się tylko zmieniło – zgoliłem wąsy – mówił dla Runners’ World kilka lat temu. – Za swojego najgroźniejszego rywala uważałem Billa Rodgersa. Gdyby na światowej scenie miał być inny pretendent do złota, to wiedziałbym o jego istnieniu – wspominał po latach Shorter.

Wyścig maratoński podczas kanadyjskich igrzysk z 1976 roku odbył się bez udziału mocnych zawodników ze wschodniej Afryki. Ich kraje zbojkotowały imprezę w ramach protestu przeciwko apartheidowi w RPA. Z drugiej strony mocne reprezentacje wystawiły ekipy z Bloku Wschodniego, na czele ze Związkiem Radzieckim i NRD. Mocne – niekoniecznie siłą treningu i talentu, ale częściej zakazanych anabolików. Zazwyczaj silna lekkoatletyczna reprezentacja USA miała w Montrealu zaledwie kilku murowanych faworytów do złota – płotkarza Edwina Mosesa, dziesięcioboistę Bruce’a Jennera (który wiele lat po zakończeniu kariery został kobietą i przyjął imię Caitlyn), dyskobola Maca Wilkinsa oraz właśnie Franka Shortera.

Blady biegacz podjął pościg

Sobota 31 lipca 1976 roku była w Montrealu ciepła i pochmurna. Maratończycy ruszyli dość nietypowo, o 17:30 lokalnego czasu przy delikatnej mżawce, która z czasem zmieniła się w rzęsisty deszcz. Od samego początku bardzo aktywnie biegli Amerykanie. Shorter i Rodgers pracowali na tyle mocno, że szybko wyklarowała się 10 osobowa grupa liderów. Poza biegaczami z USA znajdowali się w niej, zgodnie z oczekiwaniami – faworyt gospodarzy Dreyer czy debiutujący w maratonie Lasse Viren. W zwycięstwo Fina chyba jednak nikt nie wierzył, ponieważ miał już na koncie 2 złote medale tamtych igrzysk (na 10000 i 5000), wydawało się więc nieprawdopodobne, że dołoży niczym Emil Zatopek do swojej kolekcji jeszcze krążek na 42.195 km. W prowadzącej ekipie znalazł się również Cierpinski. Biegł schowany, nie wyrywając się do przewodzenia stawce.

Trasa była wymagająca, prowadziła przez wysokie na 233 metrów wzgórze Mont Royal. Jak twierdzono, została wytyczona w ten sposób nie przez przypadek. Kanadyjski faworyt do medalu – Drayton, bardzo dobrze czuł się bowiem na podbiegach. Jednak to nie Drayton grał główną rolę w tej maratońskiej sztuce. Shorter w czerwonej koszulce brylował na scenie. Próbował odrywać się od grupy wielokrotnie, choć nieskutecznie. Dopiero za półmetkiem podkręcił tempo do 2:55 na kilometr i ten zryw podziałał na wszystkich rywali. Wszystkich… poza Cierpinskim.

Przyśpieszyłem do 4:40 na milę, odskakując od grupy, z wyjątkiem jednego mężczyzny, bladego biegacza, który wyglądał bardzo podobnie do Lopesa, ale nie byłem pewien czy to on. Zaskoczył mnie. W tym momencie maratonu nikt nie jest świeży. Szukasz zmęczenia na twarzy innych, ale on nie wyglądał na zmęczonego. Ścigał mnie jak zły facet z filmowych pościgów samochodowych – tak Shorter wspomina swoje pierwsze spotkanie z Cierpinskim,

Na 34 kilometrze w strugach deszczu Niemiec wyprowadził ostateczny cios. Z dużą łatwością oderwał się od obrońcy tytułu błyskawicznie wypracowując sobie 100 metrów przewagi. Shorter jak przystało na mistrza olimpijskiego postanowił wykrzesać z siebie jeszcze trochę energii i w pewnym momencie zmniejszył stratę do kilkudziesięciu metrów. Wtedy Cierpinski miał się odwrócić i ich spojrzenia się spotkały. Co się stało dalej? Mistrz olimpijski z 1972 roku mówi wprost:

– Potem – nigdy tego nie zapomnę – odwrócił się i po prostu odleciał. Wybierzcie sobie porównanie, może – jak rakieta. Uświadomiłem sobie, że zostałem pobity.

Ostatecznie Waldemar Cierpinski pojawił się na mecie z blisko 50-sekundową przewagą nad rywalem, wynikiem 2:09:55 ustanawiając nowy rekord życiowy (pobity o przeszło 2 minuty) i do tego rekord olimpijski. Cierpinski wbiegając na stadion był przekonany, że zostało mu do zrobienia jeszcze jedno okrążenie… Ale najlepiej jeśli oddamy głos mistrzowi:

– Jako największy faworyt był traktowany obrońca tytułu z Monachium, Frank Shorter. Jeśli chciałem z nim rywalizować, musiałem się poddać jego taktyce. On zużywał rywali nagłymi przyśpieszeniami w trakcie biegu. Takie sprinty potrafią wykończyć każdego. Shorter trzymał mocne tempo zwłaszcza na wzniesieniach, przy szalonym dopingu swoich fanów, których na trasie nie brakowało. Pomimo wszystko – musiałem z nim wytrzymać. I to mi się udawało! Mało tego, na 34 kilometrze wyszedłem na prowadzenie. Nie pytajcie, co się wtedy ze mną działo. Gdy dobiegałem na stadion, byłem wykończony. Nagle – szok! Tablica pokazywała, że mam przebiec dodatkową rundą po bieżni. Przebiegnięcie każdego dodatkowego metra było dla mnie ciężkie. Nagle spostrzegłem Shortera – przede mną! Okazało się, że przebiegłem o jedno okrążenie za dużo, a on czekał na mecie, żeby mi pogratulować – relacjonuje Cierpinski na swojej stronie internetowej.

Niemiec wspomina też, że dopiero w momencie, gdy oderwał się od rywala, w magiczny sposób kibice zaczęli wykrzykiwać jego imię. Zwycięstwo nikomu wcześniej nieznanego biegacza z NRD musiało szokować. A już pokonanie dodatkowych 400 metrów po rekordowym maratonie… Wielki talent, tytan pracy, czy…? Wielu ekspertów do dziś jest przekonanych, że prawdziwym zwycięzcą IO 1976 został Shorter, a Niemiec swój sukces zawdzięcza sztucznemu wspomaganiu. Fakty są jednak takie, że Waldemarowi Cierpinskiego nic nie udowodniono.

Niemieckiego biegacza pamięta z bieżni Stanisław Wiśniewski, ówczesny zawodnik KS Warszawianka:

Zanim Cierpinski startował w maratonie, próbował swoich sił na bieżni. Doszedł do poziomu 8:32 w biegu na 3000 metrów z przeszkodami, startował też na krótszych dystansach. Pamiętam, że biegając 4:10 czy 4:11 na 1500 z przeszkodami wygrałem z nim w 1969 roku na jakimś mityngu w Berlinie. Po latach skojarzyłem, że pokonałem przyszłego mistrza olimpijskiego – wspomina weteran.

Shorterowi nie udało się powtórzyć wyczynu Bikili i po złocie w Monachium, musiał w Kanadzie zadowolić się srebrnym medalem. Słynnego bosego biegacza z Etiopii „dogonił” jednak Cierpinski, dorzucając do złota z Montrealu, złoty krążek kolejnych igrzysk, które rozegrano w Moskwie (1980). Igrzysk przez zachodni świat nie do końca uznawanych, w których zabrakło wielu bojkotujących imprezę krajów, na czele z USA.

Obydwaj rywale po zakończeniu kariery nadal obracali się w świecie sportu. Cierpinski ma swój sklep sportowy w Halle, jest (już mało aktywnym) ambasadorem biegania; Shorter pełni rolę mówcy motywacyjnego, organizuje biegi, w latach 2003-2007 kierował amerykańską agencją antydopingową.


Przeczytaj również w cyklu „Pojedynki wszech czasów":

BAYI VS MALINOWSKI

PREFONTAINE VS VIREN

El GUERROUJ VS LAGAT

DONKOWA VS DIVERS

MASZCZENKO VS JANUSZEWSKI

BAILEY VS GREENE

BEKELE VS GEBRSELASSIE VS FARAH

GEBRSELASSIE VS TANUI

CZAPIEWSKI VS BUCHER

SKAH VS CHELIMO

Bieganie to nudny
sport? Najbardziej zacięte pojedynki wszech czasów mogą przełamać ten
stereotyp. Kontynuujemy serię artykułów poświęconych najciekawszym
biegom w historii. Piszcie w komentarzach, o jakich wyścigach
chcielibyście przeczytać. Postaramy się odświeżyć najbardziej zakurzone
historie.

Możliwość komentowania została wyłączona.