Redakcja Bieganie.pl
Jesień tradycyjnie sprzyja podsumowaniom. Choć w górach można biegać cały rok, a kalendarz imprez oferuje wiele propozycji na jesień i zimę, zwykło się jednak – wzorem biegaczy ulicznych – traktować ten czas jako okazję do roztrenowania, nabrania sił przed kolejnym rokiem biegania. Jednym z etapów podsumowania jest ocena swoich wyników uzyskanych w ciągu roku.
Jeśli rezultaty z biegów ulicznych ocenić stosunkowo łatwo, porównując czasy tegoroczne do wcześniejszych, tak w biegach trailowych jest to zdecydowanie trudniejsze, ale – wbrew przekonaniu, które jeszcze czasami pokutuje – nie jest niemożliwe. Przedstawiam kilka sposobów ewaluacji uzyskanych wyników, zaczynając od najprostszych, ale jednocześnie obarczonych największym ryzykiem błędu.
Jeśli biegniemy w tych samych zawodach drugi lub kolejny raz, to oczywistym sposobem na sprawdzenie, czy osiągamy postępy, jest bezpośrednie porównanie wyników uzyskanych w różnych latach. Należy jedynie upewnić się, że trasa nie została zmodyfikowana oraz że warunki pogodowe nie wpłynęły zasadniczo na rezultat – wielki upał albo morze błota potrafią spowolnić bieg i zafałszować porównanie.
Centyl to narzędzie statystyczne, odnoszące nasz wynik do wyników całej grupy. Jeśli w biegu na 100 zawodników zajmę 40 miejsce, to znajdę się w czterdziestym centylu. Podobnie w zawodach na 2500 biegaczy lokata 1000 oznaczać będzie czterdziesty centyl. Jeśli więc nie jestem w stanie odnieść wyniku czasowego do żadnego wzorca, centyl może mi pomóc z odniesieniem swojego występu na tło całej grupy. Kiedy ja ustalam sobie cele na dany bieg, jednym z najczęstszych jest znalezienie się w okolicach 10-15 centyla – w ogromnej większości zawodów takie jest moje miejsce w stawce.
Ta metoda nie sprawdzi się tylko w przypadku bardzo małych, kameralnych biegów, ewentualnie biegów o wyjątkowo wysokim poziomie sportowym, jak np. Wielkiej Prehyby w Szczawnicy czy wyścigów rozgrywanych w ramach mistrzostwa świata.
Kiedy z jakiegoś względu nie chcę umiejscawiać siebie na tle całej puli uczestników biegu, mogę spróbować porównać się z zawodnikiem czołówki. Jeśli więc Kamil Leśniak biega Prehybę w 3:30, a ja w niecałe 5 godzin, to mój czas stanowi 140% jego wyniku. Tak więc w biegach górskich trwających ok. 4-6 godzin mogę celować w wynik gorszy od zwycięskiego o nie więcej niż połowę.
Ta metoda wydaje się – a właściwie nie wydaje się, bo tak faktycznie jest – dawać dość nieprecyzyjne wskazania, a przecież chcielibyśmy móc dokładniej szacować rezultaty, analizować je na tle innych biegaczy i porównywać z wynikami własnymi oraz kolegów.Na szczęście istnieją narzędzia, które to umożliwiają. Nie będę wdawał się w szczegóły ich działania, ale podstawowe założenie głosi, że zebrawszy odpowiednio dużą bazę wyników można z dość dużą (zdefiniuj „dość”…) dokładnością przełożyć wynik czasowy na rezultat punktowy. Biegi na różnych dystansach, o różnym przewyższeniu, rozgrywane w rozmaitych warunkach terenowych i pogodowych można więc wycenić według jednej skali punktowej – w przypadku obu rozważanych narzędzi jest to skala 1000 punktów, gdzie 1000 pkt oznacza bieg idealny, rekordowy, a odpowiednio gorsze wyniki otrzymują odpowiednio mniej punktów.
Pierwszym z ich jest Performance Index organizacji I-TRA. Zaletą PI jest duża baza danych, jako że organizacja monopolizuje „rynek” biegów górskich i mocno motywuje (inni powiedzą, że „zmusza”) organizatorów do podporządkowania się swoim narzędziom. Każdy zawodnik, który bierze udział w biegach zgłoszonych do I-TRA, ma więc swój ranking, który można sprawdzić na stronie organizacji. Po wykupie płatnego konta otrzymujemy dostęp do bardziej szczegółowych danych.
Co jakiś czas słyszy się głosy, również zawodników elity, że w niektórych przypadkach uzyskany wynik punktowy jest bardzo wątpliwy, jakby w pewnych szczególnych okolicznościach ujawniała się luka w algorytmie, przez którą wyniki „wyplute” przez komputer wydają się niewiarygodne. Ogólnie jednak w większości przypadków ranking działa bardzo dobrze, sam korzystam z niego od kilku lat i w swoich wynikach nie zauważyłem punktacji, która odbiegałaby od moich wrażeń z zawodów. Na zdjęciu poniżej aktualni liderzy rankingu I-TRA, na zdjęciu tytułowym druga w zestawieniu Courtney Dauwalter, zwyciężczyni tegorocznego UTMB.
Drugim rankingiem, z którego korzystam najczęściej jest Rate My Trail, czyli nasze rodzime, polskie narzędzie stworzone przez Rafała Olkisa. Rafał nie może poszczycić się tak wielką bazą danych jak I-TRA, co nie przeszkadza jednak w uzyskaniu miarodajnych efektów – podobnie jak w przypadku PI, również RMT nigdy nie zwróciło mi wyniku, co do którego miałbym wątpliwości. RMT oferuje w wersji płatnej Premium wiele bardzo ciekawych i przydatnych narzędzi porównywania, szacowania nie tylko zorganizowanych zawodów, ale również treningów. Możliwości jest sporo i zasługują na to, by poświęcić im więcej uwagi.
Dzięki rankingom, które zebrały moje starty z kilku lat wiem, ze mój obecny poziom to około 600 punktów. Każde ukończone zawody są wyceniane, stąd wiem, że np. 2019 rok był dla mnie całkiem udany – w zimowej Łemkowynie uzyskałem 592 punkty, w Wielkiej Prehybie 588, na Trojak Trail 602 i na Łemkowynie 70 – również 602 punkty. Na tym satysfakcjonującym krajowym tle odróżnia się fatalny wynik z MCC – 463 punkty.
Jak widać, trail da się zmierzyć.
Fot. tytułowe: ©UTMB® – Christophe Pallot