Redakcja Bieganie.pl
Po raz kolejny na Wojskowych Igrzyskach Sportowych bardzo dobrze zaprezentowali się polscy maratończycy. Mężczyźni zdobyli drużynowe złoto zajmując miejsca 5. – Henryk Szost, 6. – Arkadiusz Gardzielewski, 7. – Marcin Chabowski i 11. – Mariusz Giżyński. Identycznie finiszowały panie w składzie: Izabela Paszkiewicz, Aleksandra Lisowska, Monika Andrzejczak i Olga Kalendarowa-Ochal. Wysokie lokaty dały im w sumie drugie miejsce w drużynówce. Polscy reprezentanci powiedzieli nam o swoich wrażeniach z Wuhan.
Podobnie jak na Igrzyskach Olimpijskich – maraton rozegrano ostatniego dnia zmagań siódmej edycji CISM Military World Games. Sportowcy ze 109 krajów, które wystawiły swoje sportowe reprezentacje, rywalizowali w chińskim Wuhan w kilkudziesięciu dyscyplinach. W szeregach startujących zespołów byli zarówno wybitni zawodnicy, jak i trenujący okazjonalnie półamatorzy. Impreza ma dla gospodarzy propagandowy wymiar, zagraniczne zespoły przyjmowane są w znakomitych warunkach, choć nie obyło się już bez małego skandalu. Chińska reprezentacja w biegu na orientację została zdyskwalifikowana za oszukiwanie na trasie (pomagali jej według Reutersa lokalni kibice.)
W wielu przypadkach, jak w pływaniu czy „stadionowej" lekkiej atletyce, walka o medale rozgrywała się na wysokim poziomie. Podobnie miało być z maratonem, w którym konkurencja z każdą kolejną edycją
wojskowych igrzysk rośnie. Imprezę wśród mężczyzn wygrał z nowym rekordem zawodów 2:08:28 Bahrajnczyk Shumi Dechasa Leche, wywodzą
cy się z Etiopii pią
ty zawodnik MŚ z 2015 roku. Podium dopełnili również Afrykańczycy: Alphonce Simbu z Tanzanii (2:11:16) oraz John Hakizimana z Rwandy (2:11:19).
W stawce zespołowo pobiegli reprezentanci polskiego wojska, zajmują
c miejsca 5-6-7-11 i wygrywają
c klasyfikację drużynową, przed Koreańczykami i Francuzami
. Liczyły się do niej zsumowane wyniki trzech najszybszych zawodników. Najlepszy z naszych z 2:13:00 był rekordzista kraju Henryk Szost. Opowiedział nam o swoich wrażeniach:
– To była trudna technicznie trasa, pełna „kąśliwych podbiegów i zbiegów", które moje nogi odczuły po 25 km biegu. Do półmetka wymienialiśmy się z chłopakami na prowadzeniu. Mniej więcej na 22 km wziąłem na siebie prowadzenie naszej grupy. Tak dobiegliśmy praktycznie do 30 km trasy. Wiesz, dla mnie najważniejsza była drużyna – ciągle kontrolowałem, co się dzieje z chłopakami. To chciałbym mocno podkreślić, że cała nasza drużyna pracowała zgodnie, każdy z nas udzielał się, jak mógł.
Na trzydziestce jednak uznałem, że ustabilizowaliśmy na tyle pozycje, że mogę lekko ruszyć. Grupa się rozpadła, ja miałem około 35 km lekki kryzys – raczej mięśniowy niż energetyczny, z którym zmagałem się do końca.
Jestem zawodnikiem, który bazuje na biegu równym tempem, mam duże wahadło, długie nogi – dopiero, jak to wszystko rozkręcę, mam szansę biec ekonomicznie i nie tracę tak sił. Tutaj ze względu na krótkie zbiegi, podbiegi, musiałem ciągle zmieniać tempo, skracać, wydłużać krok. „Wydolnościowo" było ok – zakończył Henryk.
Trasę jako „mocno średnią " ocenił Arkadiusz Gardzielewski, który jednak zaliczył w Wuhan bardzo dobry występ – 2:13:31 to jego trzeci wynik w karierze. Trzy minuty za nim (2:16:43) zawody skończył mistrz Polski z tego roku Marcin Chabowski. Mariusz Giżyński finiszował na jedenastej pozycji z wynikiem 2:17:21.
– Do 10 km próbowałem trzymać pierwszą grupę, jednak to było dla mnie dzisiaj za szybko. Źle się czułem i postanowiłem biec tempem ok 3:10 samotnie. Tak niestety było aż do 30 km, ciężko czułem się już jednak na 25 km trasy. Tempo spadało, jednak walczyłem ile mogłem, bo liczyłem się z tym, że każda sekunda może być ważna do klasyfikacji drużynowej. Jeśli chodzi o nasze złoto w drużynie, to w wyrównanej stawce uważam to za sukces – choć mieliśmy trochę szczęścia, bo faworyci z Bahrajnu jednak nie wystartowali w pełnym składzie. Sam maraton był perfekcyjnie zorganizowany – podsumował Mariusz.
Polskie reprezentantki powtórzyły niemal co do joty wynik kolegów. Zajmując również miejsca 5-6-7 i 11 były jednak w klasyfikacji drużynowej minutę i siedemnaście sekund za reprezentacją Korei Północnej. Trzecią lokatę wywalczyła ekipa Chin.
W reprezentacji Biało-Czerwonych drugi wynik w karierze uzyskała Izabela Paszkiewicz. 2:31:39 to wynik niecałe 2 minuty wolniejszy od minimum olimpijskiego i choć zawodniczka zdradziła nam, że czuje niedosyt, cieszy się z progresu po perypetiach zdrowotnych. Szósta w Wuhan, tuż za Paszkiewicz, była Aleksandra Lisowska, która może świętować swój nowy rekord życiowy (2:31:40).
– Jestem zadowolona, że na niełatwej trasie osiągnęłam taki rezultat. Może trochę żałuję pierwszej części maratonu – dopiero od 14 km zaczęłam czuć, że lepiej zaczyna mi się biegać. Już się nie oszczędzałam i biegłam na samopoczucie próbując gonić rywalki i walczyć o jak najlepszą lokatę. Byłam w szoku, że niektóre kilometry w drugiej części zaczęłam pokonywać nawet po 3:25/km, podczas gdy na początku biegłam po 3:40 i czułam się gorzej… – śmiała się w wywiadzie dla nas Lisowska. Z życiówki – i to poprawionej o sześć i pół minuty – bardzo zadowolona była Monika Andrzejczak (2:31:56). Przesłała nam screen profilu trasy zarejestrowany swoim zegarkiem, ale przyznała, że dla niej podbiegi i zbiegi stanowiły dobre urozmaicenie.
– Lubię takie pofałdowane trasy. Ta była malownicza, prowadzona parkiem, tylko chyba dwa razy biegłyśmy przy ulicy i przy samochodach. Czułam się dobrze przygotowana, obawiałam się tylko pogody, bo w ostatnich dniach było gorąco i duszno, mniej więcej 26-28 stopni. Trochę na trasie denerwowała mnie Chinka, która nie chciała współpracować i „wiozła" mi się na plecach aż do 35 km, zanim zaatakowała. Po dzisiejszym maratonie jestem bardzo zadowolona z występu, no i takiej życiówki – nie spodziewałam się aż takiego wyniku. Piękne było widzieć czas na zegarze na mecie… Dużo nie brakuje mi teraz do minimum olimpijskiego, a został tylko jeden start na wiosnę. Znając już swój organizm wolę jednak biegać jesienią, po zimie nie czuję się na mocne bieganie – opisała swoje wrażenia z Wuhan polska maratonka.
Mimo mocnego początku na 11 miejscu znalazła się Olga Kalendarowa-Ochal. Mistrzyni świata wojskowych z ubiegłych lat wróciła jednak wynikiem 2:37:02 na niezły poziom po niedawny urazie Achillesa. Podium igrzysk wojskowych podzieliły między siebie: Eunice Chumba z Bahrajnu (2:30:10), Sim Pak Il z Korei Północnej (2:30:26) oraz Dan Li z Chin (2:30:33).
Warto wspomnieć, że w Wuhan polskie siły zbrojne reprezentowało 34 lekkoatletów z różnych jednostek i formacji Wojska Polskiego. Oprócz maratończyków w ostatnich dniach medale w konkurencjach biegowych na stadionie Five Rings Sports Center zdobyła sztafeta 4×400 m kobiet (złoto), 4×400 mężczyzn (srebro) oraz Marcin Lewandowski na 1500 m (brąz). Na wielkie brawa zasłużył Michał Rozmys, który do złota na 800 m dołożył drugi tytuł na 1500 m.