30 lipca 2019 Redakcja Bieganie.pl Lifestyle

nad przepaścią


Po niezwykle emocjonujących Mistrzostwach Polski w Biegu Górskim na Ultra Dystansie jak bumerang wraca kilka kluczowych dla dyscypliny tematów. Dyscypliny, którą Polacy zaczynają uprawiać na ogromną skalę, czego efektem są między innymi
mniejsze i większe sukcesy na arenie międzynarodowej. Aby zrobić
kolejny krok do przodu autorzy sukcesów potrzebują większego wsparcia, o
co apelują w emocjonalnych wpisach przebijających się spod skorupy
medialnej poprawności.

Jak w każdej dyscyplinie czynnikiem, który ma
największe znaczenie w kontekście wsparcia ich przez rodzime federacje
oraz sponsorów jest jej medialność.
W przypadku biegów górskich jej brak jest jednocześnie przekleństwem
oraz błogosławieństwem, gdyż stanowi o pięknie tej dyscypliny, a
jednocześnie ogranicza przypływ gotówki.

Z punktu widzenia kibica bardzo
chciałbym, aby zastrzyk komercji spowodował podniesienie poziomu oraz
profesjonalizację organizacji, dzięki której mógłbym na przykład
sobie obejrzeć całą czołówkę polskich biegaczy na jednych zawodach. Z drugiej
strony jednak taki zastrzyk nie działa wybiórczo i wraz z dobrodziejstwe
m niesie za sobą wszystkie wady, które wyprały z emocji tak wiele dyscyplin.


To
właśnie te wady sprawiają, że z zagorzałego kibica piłkarskiego (nie
mylić z „kibicami zagorzałymi inaczej”) stałem się osobą, która 
ogląda mecze z przyzwyczajenia, ale bez emocji.
Zależność między jakością sportową, a finansami w połączeniu z polityką
ich dystrybucji sprawiły, że w klubowej piłce nożnej umarł cały
romantyzm. W najbardziej elitarnych rozgrywkach na starym kontynencie –
Lidze Mistrzów
 – od pewnego etapu próżno już szukać kopciuszków z niemedialnych lig,
a właśnie to jest ideą i pięknem sportu. Nie mam ochoty oglądać co roku
tych samych zespołów bijących się o najwyższe laury, gdzie wyjątki od
tej reguły stają się rzadkością, a wkrótce znikną całkowicie.

Inne
najmocniej skomercjalizowane dyscypliny stały się wyścigiem
farmakologicznym pomiędzy zespołami chemików, a instytucjami
odpowiedzialnymi za wykrywanie dopingu, a jeszcze inne pojedynkiem na
sprzęt i nowinki technologiczne. Rywalizacja, która rozpalała wyobraźnię
kibiców, zagubiła się gdzieś po drodze.

 

 

_____________________
Kuba Pawlak: W drodze do codziennej etatowej
pracy słucha piosenek o wojnach gangów i handlu prochami. Często stawia
na szali karierę przyszłego muzealnego kustosza (kustosz to nie
dyskontowe piwo) dla dodatkowych 15 minut drzemki. Przez swoją trenerkę
nazywany „zapalczywym amatorem” uparcie twierdzi, że bieganiem wyłącznie
się bawi. Organizator inicjatywy Royal Runners Club.

Możliwość komentowania została wyłączona.