Redakcja Bieganie.pl
Tartan, słońce i reflektory, muzyka, serie na czas. W takim wydaniu można szybko biegać, co udowodnili w środę 8 maja uczestnicy pierwszego w 2019 roku mityngu Warsaw Track Cup. Amatorzy ścigania na bieżni wykręcili niezłe wyniki, zwłaszcza na 3000 i 800 metrów.
Imprezę już dziewiąty rok z rzędu organizuje Mariusz Giżyński, reprezentant Polski w maratonie i inicjator wielu przedsięwzięć biegiowych dla amatorów. Na Warsaw Track Cup składają się trzy mityngi w sezonie, z finałem we wrześniu. Uczestnicy startują na dystansach 3000, 1500 lub 800 metrów oraz w biegu rozstawnym 4×400 m. Suma wyników w poszczególnych konkurencjach liczona jest do końcowych klasyfikacji generalnych, wiekowych i drużynówki.
Tym razem zawody odbywały się na reaktywowanym do użytku publicznego stadionie warszawskiego Orła. Tartanowa bieżnia gościła w przeszłości największe imprezy lekkoatletyczne w kraju, w tym Memoriał Kusocińskiego i Pedros Cup. Katastrofalna sytuacja finansowa klubu sprawiła jednak, że los stadionu był zagrożony. W środę 8 maja amatorzy mogli poczuć się tu jednak trochę jak na zawodach Diamentowej Ligi.
W seriach podzielonych według poziomu zaawansowania startowało po kilkanaście osób. Towarzyszyła im głośna muzyka, a konkurencje rozgrywane były zgodnie z przepisami – np. pierwsze 100 m w biegach na 800 m pokonywano po torach. W tych warunkach najlepiej radzili sobie byli wyczynowcy.
Na najdłuższym dystansie 3000 m wśród kobiet zwyciężyła, prowadzona przez męża Dominika, Diana Dawidziuk-Gosk (DD Running Team) z 10:30.40, drugie miejsce zajęła Emilia Mazek (SBRT Warszawa/Wilga Garwolin) z 10:33.01, a trzecia była Martyna Wiśniewska (Adidas Runners Warsaw) z 10:50.38.
– Wynik jest sporym zaskoczeniem „na plus”, to moja życiówka poprawiona o 13 sekund. Obawiałam się trochę, że trzeba będzie zachować dużą intensywność od samego startu. Zazwyczaj na dłuższych biegach ulicznych rozkręcam się stopniowo – powiedziała nam Diana, która łączy w swojej pracy role korepetytorki językowej i trenerki personalnej, a w tym sezonie złamała już granicę 38 minut na 10 km. – Znowu przypomniałam sobie starty z bieżni, gdy byłam juniorką. Na mityngach WTC zawsze niesie mnie super doping kibiców, a dzisiaj w trakcie biegu słyszałam nawet dedykowaną mi piosenkę Cecilii Krul „My Life Is Going On”. W świetnym tempie prowadził mnie Dominik, który 45 minut po zakończeniu naszej serii startował sam na 3000 m i pobiegł 9:18 – chwaliła męża Diana.
Wśród mężczyzn na tym samym dystansie o niezły poziom wynikowy zadbali zmieniający się na prowadzeniu Jacek Wichowski (RunningFactory.pl) i Piotr Mielewczyk (Warszawskie Sankt-Moritz). Czołówka pokonała 2 km w czasie 5:49. Grupę pościgową prowadził z kolei Artur Kern (aktualnie weteran, jeszcze kilka lat temu zdobywający medale MP na 10 km, występujący w barwach Unii Hrubieszów), za nim trzymali się Łukasz Oskierko (Adidas Runners Warsaw) oraz Wojciech Karwowski (Team Kopeć). Na ostatnich kilkuset metrach mocno zaatakował Wichowski, który na mecie uzyskał rezultat 8:41.55) i bezpieczną przewagę nad kolejnymi zawodnikami: Kernem oraz Oskierko (odpowiednio 8:48.46 oraz 8:50.08).
Za metą zwycięzcy gratulował dyrektor zawodów Mariusz Giżyński, który pomaga Jackowi w układaniu planu treningowego. 31-letni triumfator „trójki” żartował, że przyznaje się do ich współpracy, kiedy wyniki ma słabsze – bo jest wówczas kogo obwiniać, natomiast kiedy dobrze mu idzie, zapomina pochwalić się trenowaniem z tegorocznym wicemistrzem Polski w maratonie…
Jacek Wichowski w czasie kariery zawodniczej trenował 800 i 1500 m w barwach AZS AWF Warszawa. Po jej zakończeniu i podjęciu pracy w korporacji uprawia dłuższe biegi uliczne amatorsko, osiągając niezłe rezultaty (między innymi wygrał w ostatnim Biegu Dookoła Zoo na 5 km z czasem 14:54). W 2016 roku wykryto u niego nowotworowy guz mózgu, jednak jak sam przyznaje – dzięki bieganiu i regularnemu kontrolowaniu stanu zdrowia – po szybkiej diagnozie udało się szczęśliwie dokonać operacji. I wrócić do pełnej aktywności, do której zachęca również innych (jako Running Factory).
W konkurencji 1500 m czołowe miejsca zajmowali: Klaudia Jakubowska (Pszczółkowski Team, 5:08.65), Zuzanna Olszewska (5:32.80) i Karolina Giżyńska (TKKF Płock, 5:43.55) – wśród pań oraz Paweł Rozmianiec (4:15.82), Piotr Podstawka (MKB Dreptak, 4:21.56) i Kacper Drzewicki (AZS SGH Warszawa, 4:25.12) – wśród panów.
Na dystansie 2 okrążeń o szybkie ściganie w rywalizacji kobiet zadbała Marcelina Kawęcka (Warsaw Run Club, 2:31.20), która była zdecydowanie szybsza od drugiej Agnieszki Talachy (Adidas Runners Warsaw, 2:36.33) i trzeciej Wiolety Jaworskiej (2:40.00). W licznej grupie startujących na 800 m mężczyzn, 8 sekund wolniej od swojej życiówki sprzed 5 lat pobiegł Mateusz Wyszomirski (medalista MP na 1500 m z 2016 roku, dziś w barwach Warsaw Run Club). Jego 1:59.19 okazało się lepsze od 2:03.02 Wojciecha Karwowskiego (Team Kopeć) oraz 2:03.78 Wawrzyńca Pawskiego (PZAM).
Na bieżni odbyły się również wyścigi dzieci na dystansach od 30 do 400 metrów. Działało biegowe przedszkole, które opiekowało się najmłodszymi w trakcie rywalizacji dorosłych. Można było skonsultować się z profesjonalnym trenerem i biegowym fizjoterapeutą Szczepanem Figatem. Na koniec mityngu rozegrano emocjonujące wyścigi sztafet. Najszybszym (a jednocześnie najliczniej reprezentowanym na całych zawodach) zespołem został Warsaw Run Club 1 (4:01.75).
Mityng Warsaw Track Cup organizowany we współpracy z OSiR-em Praga Południe ożywił stadion warszawskiego Orła i pokazał, że bieganie w kółko nie musi być nudne. Nasza redakcja jest honorowym patronem medialnym tego wydarzenia. Następne zawody w stolicy już 5 czerwca.
Wyniki, zapisy na kolejne edycje oraz pozostałe szczegóły na stronie www.warsawtrackcup.pl.
Wszystkie zdjęcia: Aleksandra Szmigiel, Running Creatives