Redakcja Bieganie.pl
Przed niedzielnym PKO Poznań Półmaratonem rozmawiamy z Krystianem Zalewskim.
Wielokrotny mistrz i reprezentant kraju na 3000 m z przeszkodami tej wiosny dość często startuje w biegach ulicznych. Udział w wielkopolskich zawodach 14 kwietnia będzie drugim po Gdynia Półmaratonie biegiem na 21,097 km. Przypomnijmy, że 17 marca b.r. w swoim debiucie Krystian uzyskał świetny rezultat: 1:02:36 i realnie zbliżył się do rekordu Polski (1:01:35). Jednocześnie 30-letni zawodnik UKS Barnim Goleniów deklaruje, że jego głównym celem pozostają starty na bieżni.
Za Tobą trochę stresu, ale takiego niezwiązanego z bieganiem?
Moja podróż do domu z Kenii, gdzie byłem ostatnie tygodnie na obozie, znacznie się przedłużyła. Miałem jeden odwołany lot, bo zamknięta została przestrzeń powietrzna nad Sudanem. Zmienił się plan podróży i doszła dodatkowa przesiadka. Z tego wszystkiego nie doleciał mi bagaż. Jestem już na tyle doświadczonym zawodnikiem, że sprzęt startowy miałem ze sobą w bagażu podręcznym, także jestem gotowy na niedzielny start w Poznaniu.
W Gdyni byłeś znakomicie przygotowany, wykręciłeś tam znaczący jak na debiut wynik, jeden z lepszych w historii polskich biegów. Co można było zmienić w ciągu miesiąca przed następnym startem w półmaratonie?
– Wróciłem do Kenii na obóz z trenerem Jackiem Kostrzebą, był na nim również Michał Rozmys. W moim wypadku niewiele było do zmiany, cały czas jestem w treningu objętościowym, cały czas robię spory kilometraż, nawet po 180 km tygodniowo. Najcięższe treningi to chyba 30 km długiego biegu, również bieg zmienny – wszystko oczywiście na wysokości około 2400 m n.p.m., co jest sporym wyzwaniem.
Podczas zgrupowania w kenijskim Iten. Od lewej: Zalewski, Michał Rozmys, trener Jacek Kostrzeba
Ze spokojem wracam do Polski, cały czas zdrowie dopisywało, chociaż przyznam, że dość ciężko było wytrzymać z dala od rodziny (Krystian niedawno został po raz pierwszy ojcem – przyp. red.). Biegałem sam, jedynym pacemakerem był czasem mój trener na rowerze. (śmiech). Parę lat temu próbowaliśmy wynajmować jakichś lokalnych biegaczy do pomocy. Ale teraz doszedłem do wniosku, że skoro sam biegam w rodzinnym Goleniowie, to i łatwiej mi się będzie skupić trenując samemu w Kenii.
Skąd w ogóle decyzja o starcie w poznańskim półmaratonie?
Mieliśmy od początku zaplanowane na wiosnę dwa starty w półmaratonie. Pierwszy z nich opóźnił się o tydzień ze względu na odwołany bieg w Hadze. Oczywiście wynik z Gdyni był bodźcem do podjęcia ostatecznej decyzji, co do miejsca i daty następnego półmaratonu, ale kolejna „połówka” nie jest spontaniczna. Sezon na bieżni rozpocznę prawdopodobnie startem na MP na 10000 m w Białogardzie, jednak ostateczna decyzja dopiero zapadnie.
Wiesz już teraz, co trzeba zrobić, żeby zbliżyć się do granicy rekordu Polski – 1:01:35?
No cóż, trzeba biec po 2:55.0 każdy kilometr. I tak przez 21 km… (śmiech) Zdaję sobie sprawę, jaka to jest prędkość. To osiągalny wynik nie tylko dla mnie, ale i dla innych zawodników. To kwestia treningu i przygotowania mentalnego. Ja mam wrażenie, że jestem jeszcze lepiej przygotowany niż przed półmaratonem w Gdyni.
A kto będzie Twoim największym rywalem w niedzielę w Poznaniu?
Na pewno zawodnicy afrykańscy. Oprócz tego Szymon Kulka, który powraca do szybkiego biegania po kontuzji, ale ma ode mnie większe „półmaratońskie" doświadczenie. Godny uwagi jest też Artur Kozłowski, bardzo dobry maratończyk. Ja raczej będę się skupiał, by pobiec swoje, bo wiem, na ile jestem przygotowany. Cel stawiam sobie wynikowy, ale mam taką naturę, że wierzę również w to, że uda mi się ten bieg wygrać.
Fot. Archiwum prywatne Krystiana Zalewskiego