Redakcja Bieganie.pl
Największą zaletą korków w Warszawie jest to, że kierowca i pasażer umieszczeni w niewielkiej przestrzeni spędzają ze sobą połowę dnia. To daje nieograniczone możliwości. Kiedy rano odwożę córkę do szkoły, siedzimy obok siebie 45 minut.
Staram się nie uronić z tego nawet sekundy. Mam przygotowane do auta specjalne playlisty na tę okazję. Muzyka robi dużą robotę. Śpiewamy więc razem, nagrywamy własne teledyski, wygłupiamy się i wprowadzamy się wspólnie w dobry, pozytywny stan na start każdego dnia. Hania podziela moje pasje. Stepuje, improwizuje, podejmuje wyzwania, mocno przeżywa porażki, ale szybko wstaje i leci dalej. Postanowiłem namówić ją do wspólnego biegania.
Więc jadę dziś z Hanką do szkoły. Za krótko spaliśmy. Ja późno wróciłem z roboty, ona uczyła się do północy na chemię, której też nie rozumiem. Jedziemy więc półprzytomni – ona jedząca płatki z mlekiem (takie tam śniadanie w aucie) i ja walczący z niekontrolowanym opadem powiek.
– Mam taki pomysł Hanka, że może byśmy razem pobiegali. Co ty na to?
– Ale ja nie mam siły teraz na te maratony. Dzisiaj sprawdzian z chemii, jutro z geografii i test z biologii, pojutrze olimpiada z historii…
– Jezu, a kiedy masz luz?
– W sobotę.
– W sobotę mam występ i nie ma mnie w domu.
– No sam widzisz, że nie ma kiedy.
– To może dzisiaj?
– Dziś po lekcjach mam 2 godziny stepu, to prawie jak bieganie.
– No, wiesz Hanka, ale razem to zawsze inaczej. Zakładamy buty i lecimy. Wymyślamy trasę i robimy sobie przygody.
– Gdzieś czytałam, że bieganie wcale nie jest takie znowu zdrowe. Niszczą się stawy i kręgosłup.
– Jak ktoś biega bez opamiętania, to jest to niezdrowe, ale z umiarem, w zgodzie ze swoim organizmem, to jest luz. Trzeba słuchać swojego organizmu.
Zatrzymujemy się na czerwonym. Na szczęście korek już za nami, przed nami nikt nie stoi, więc za chwilę wjedziemy w Puławską, potem w prawo w Rakowiecką, w lewo, w prawo i jest szansa złapać pierwszy dzwonek, bo sprawdzian z chemii jest dzisiaj.
– A wyobrażasz sobie, jak razem robimy maraton?
– Może na początek coś mniejszego tato…
– No tak, tak. Półmaraton.
– To naprawdę jest niezdrowe. Może na początek kupisz mi buty do biegania…
Wciąż czerwone. Hanka wkłada do ust kolejną łyżkę chrupiących płatków, w radiu reklama, jedzie tramwaj, obok autobus, a w środku ludzie jak śledzie upakowani.
– Tata, zobacz, właśnie dlatego nie lubię rano autobusów.
– No.
Zapala się zielone, Hanka podaje mi cukierka.
– Proszę na osłodę.
Biorę cukierka, mija sekunda. Wkładam do ust, mija druga i dopiero ruszam. Razem 3 sekundy!!! Ktoś już trąbi za mną, wyprzedza, jedzie obok i krzyczy w moją stronę. Kątem oka wyczytuję „Jak jedziesz palancie”. Reszty nie czytam, ale się domyślam. Podnoszę rękę w geście „Sorry”, ale robi się jeszcze gorzej. Koleś wyprzedza i zajeżdża mi drogę. Na następnych światłach hamuje, wysiada z auta i biegnie w naszą stronę. Jeden, drugi, trzeci krok i nagle strzał! Pada po czołowym zderzeniu z rowerzystą. Podrywa się i zaczyna się ostra pyskówka. Zielone. Ruszam powoli i skręcam w Rakowiecką.
– Miałeś rację. Bieganie bez umiaru jest niezdrowe.
– No, gdyby nie biegł, nic by mu się nie stało…
Hance nie poszedł ten sprawdzian z chemii, ale przynajmniej jest szansa na wspólne bieganie z umiarem.
____________________