Redakcja Bieganie.pl
Żeby osiągnąć wysokość Everestu „wystarczy” 65 razy pokonać 42 piętra Hotelu Marriott. W Marriott Everest Run nie liczy się tempo, trzeba jedynie w wyznaczonym limicie czasu osiągnąć dowolnie wyznaczony sobie cel. Nie trzeba też od razu porywać się na ośmiotysięcznik. Ci, którzy planują zdobycie Łysicy, na górze hotelowej klatki schodowej stawią się pięć razy. Kasprowy Wierch wymaga piętnastu wejść. W tym roku po raz pierwszy wystartują sztafety – czteroosobowe zespoły, w których skład będzie wchodziła co najmniej jedna kobieta.
– W zeszłorocznym Marriott Everest Run 63 osoby zaliczyły szczyt Mount Everest. 27 osób minęło wierzchołek najwyższej góry świata i zawędrowało jeszcze wyżej, osiągając wysokość ponad 9 000 metrów. Z każdym rokiem bieg cieszy się coraz większą popularnością. Przybywa zawodników, a miejsca rozchodzą się w ciągu kilku pierwszych godzin od uruchomienia rejestracji. W poprzedniej edycji największą liczbę wejść zaliczył Robert Michalski – wbiegł na szczyt Hotelu Marriott 104 razy. Trzymamy kciuki za pobicie tego rekordu! – mówi Marta Tittenbrun, koordynator imprezy Marriott Everest Run.
Zawodnicy będą startować w pięciu grupach, odpowiednio o godzinach: 9:00, 10:00, 11:00, 12:00 i 13:00. Na trasie biegu przygotowany zostanie obóz bazowy, gdzie uczestnicy będą mogli zregenerować siły przed atakiem szczytowym. Impreza zakończy się w niedzielę 19 lutego o godz. 9:00.
Więcej informacji na temat Marriott Everest Run odnaleźć można na stronie internetowej www.everestrun.pl oraz na Facebooku: https://www.facebook.com/BiegiNaEverest
– Podczas wspinaczki na ośmiotysięcznik oddychamy powietrzem o niższej zawartości tlenu, co sprawia, że znacznie szybciej się męczymy. W trakcie biegu po schodach wystawiamy na próbę własne możliwości oddechowe i siłę naszych mięśni, dlatego dla himalaistów jest to naprawdę dobra forma treningu. Taki bieg może mieć także walor edukacyjny. Jako zawodnicy biegnący po schodach możemy poczuć na własnej skórze z jakimi objawami na co dzień zmagają się osoby dotknięte rzadką chorobą Pompego. Dla nich wejście nawet po najmniejszych schodach jest jak zdobycie Mount Everestu – mówi Jarosław Gawrysiak, himalaista.
Jak podkreśla Maciej Ptasiński – prezes Stowarzyszenia Pacjentów z Chorobą Pompego – problemem, z którym wciąż zmagają się pacjenci jest niska świadomość społeczna na temat istnienia choroby i jej objawów. Późna postać choroby Pompego swoimi objawami może przypominać np. dystrofie mięśniowe obręczowo-kończynowe, zapalenie wielomięśniowe, a nawet rdzeniowy zanik mięśni. Niejednoznaczne objawy choroby sprawiają, że diagnoza może trwać nawet 8 lat, co obniża szanse pacjentów na szybkie podjęcie leczenia oraz na prowadzenie aktywnego życia. Kampania „Nasz Everest” ma to zmienić. Projekt ma być także źródłem wsparcia i motywacji dla zdiagnozowanych pacjentów, których w Polsce jest obecnie około 30.
– Wspinaczka na najwyższe góry świata czy 24-godzinny bieg po schodach wymagają niesamowitego zaangażowania i wewnętrznej siły, która mobilizuje nas do stawiana kolejnego kroku naprzód. Podobnie z chorobą zmagają się sami pacjenci, tylko ich "wyprawa" trwa więcej niż dobę czy miesiąc. W trakcie ostatniej wyprawy miałam zaszczyt wnosić na najwyższy szczyt Antarktydy marzenia osób z oddziałów onkologicznych. Tym razem podczas MER możemy zdobyć Nasz wspólny Everest – kibicując pacjentom i budując świadomości o chorobie Pompego – mówi Miłka Raulin, autorka projektu Siła Marzeń – Korona Ziemi, której do skompletowania Korony Ziemi pozostał jedynie Everest.
Więcej informacji na temat kampanii „Nasz Everest” oraz choroby Pompego odnaleźć można na stronie internetowej www.chorobyspichrzeniowe.pl
Choroba Pompego to schorzenie nerwowo-mięśniowe, spowodowane niedoborem enzymu, który odpowiedzialny jest za rozkład jednej z substancji metabolizmu (glikogenu). W efekcie tego niedoboru w komórkach mięśni gromadzą się wielocukry, które prowadzą do niszczenia i osłabienia mięśni kończyn i mięśni oddechowych. Choroba Pompego dotyka osoby w każdym wieku. Obecnie może być skutecznie leczona za pomocą refundowanej terapii, która uzupełnia niedobory enzymu w organizmie pacjenta i daje szansę na aktywne życie.