Redakcja Bieganie.pl
W trakcie lotu posłańcy zorientowali się, że ta planeta nie istnieje a cel w jakim zostali wysłani to wcale nie zasiedlenie planety ale eksperyment polegający na tym, żeby zobaczyć jak oni poradzą sobie wobec trudnej sytuacji polegającej na tym, że po doleceniu na miejsce czekała ich śmierć w wyniku wyczerpania się zasobów energii i żywności. Eksperyment właściwie się udał. Kosmonauci nie tylko, że nie zginęli, to zbudowali planetę i rozwinęli technologie nieosiągalne na Ziemi. A potem wrócili i zabili tych, którzy ich wysłali.
Miasto daje niesamowicie dużo możliwości spędzania wolnego czasu. Muzeum, księgarnia, kino, kawiarnia, restauracja, park taki czy śmaki, centrum handlowe, taniec od klasycznego do hiphopu. Klub muzyczny, galeria sztuki nowoczesnej, teatr, opera, basen, boisko do kosza czy squasha, rozmaite koła zainteresowań od szachowego po modelarskie. Ale sama ulica to najbardziej niezwykły teatr gdzie dzieje się mnóstwo rzeczy, od występujących artystów po zwykłych czy niezwykłych ludzi ubranych w sposób dziwny lub z dziwną miną lub dziwnym psem a może całkiem normalnych ale miasto może tak pobudzać naszą percepcję, że w pewnym momencie każdy może wydawać się nam dziwnym.
Foto: uliczny teatr Nowego Jorku, bieganie.pl
Możliwości uprawiania sportu są w mieście olbrzymie. W ostatnich latach chodzenie na trening do jakiegoś klubu wydaje się być elementem stylu życia, mody. Tam znajdziemy “takich jak my”, którzy też po 8 godzinach pracy w biurze szukają jakiegoś miejsca gdzie mogą się zmęczyć. Typów klubów jest mnóstwo, od typowej siłowni gdzie chłopaki z szyjami jak udo Kim Kardashian przerzucają tony żelaza, po crossfit, czy inny fitness lub klub sportowy, zumby, srumby, małe elitarne siłownie i wielkie molochy typu McFit, Zdrofit, Holmes.
Nowy sklep Nike Soho w Nowym Jorku, gdzie między innymi biegnąc na bieżni możemy testować aplikacje Nike i czuć się, jak gdybyśmy biegali w Central Parku
Im większe miasto tym więcej opcji jakie daje, także biegaczowi, zwłaszcza chcącej biegać samotnej kobiecie. W polskich miastach nie mamy wielu stadionów lekkoatletycznych, ale jest wiele klubów gdzie są bieżnie mechaniczne, są oświetlone parki czy długie ciągi chodników czy ulic po których da się wieczorem biegać, trenerzy, treningi indywidualne, grupowe, grupy biegowe.
Im większe miasto tym więcej opcji. Kilka tygodni temu opisywaliśmy nawet specjalne miejsce dla biegaczy w Berlinie: adidas RUN Base. Być może niewiele jeszcze osób wie, że takie adidas RUN Base powstaje właśnie w Warszawie i jeszcze w grudniu nastąpi oficjalne otwarcie. Warszawa jest oczywiście jak zwykle uprzywilejowana w stosunku nie tylko do wsi, małych miast ale i innych dużych miast. Ale tak samo uprzywilejowany jest Berlin, Nowy York czy Londyn.
RunBase Berlin, wkrótce otwarcie warszawskiego
Ta dysproporcja możliwości, pomiędzy dużym miastem, takim jak Warszawa a małą wsią jest przeogromna. Jest gigantyczna.
Ale gdyby się zastanowić i spróbować znaleźć chociażby jeden, najmniejszy punkt gdzie duże miasto tej przewagi nie ma to okaże się, że jest to właśnie bieganie.
Wprawdzie w tej małej wsi czy mieście samotna kobieta może biegać po ciemku najwyżej wzdłuż drogi, a w ciągu dnia też może się okazać, że do lasu dostępu nie ma i pozostaje cały czas ta sama droga, łącząca jedną wieś z drugą.
Czasem jakiś pies wybiegnie zza płotu, czasem sąsiad popuka się w czoło, że zamiast odpoczywać biegasz wzdłuż drogi.
Ale statystycznie, najlepsi biegacze wyczynowi w Polsce i na Świecie wywodzą się właśnie ze środowisk wiejskich. Ta informacja pewnie nie będzie pocieszająca dla mieszkańca wsi, który właśnie odkrył bieganie ale jednocześnie wie, że wyczynowcem już pewnie nie zostanie. Ale myślmy pozytywnie, kreatywnie o miejscu w którym mieszkamy. Kilka lat temu skontaktowała się ze mną Pani, która chciała poradzić się w kilku kwestiach związanych z bieganiem. Po kilkunastu minutach rozmowy okazało się, że ta pani, krępując się wyjścia na zewnątrz, biega po swoich schodach, po 10 stopniach z parteru na piętro i potrafi tak biegać przez dwie godziny. Tak więc pewnie nigdy nie jest tak, że nie możemy mieć gorzej.
Oczywiście, jak na poniższym obrazku, wieś wsi nie równa. Ale myślmy kreatywnie, bo unikniemy wpadania we frustrację, że „nic ode mnie nie zależy i jestem skazany na wegetację”. Po drugie może się okazać, że dzięki temu, że mieszkamy gdzie mieszkamy, mimo, że na początku może się wydawać to zupełnie niemożliwe, zbudujemy tą naszą biegową planetę. Do dzieła !