Redakcja Bieganie.pl
10000 m rozpoczęło się w podobny sposób co w Pekinie, czyli z Mo Farahem biegnącym gdzieś z tyłu w spacerowym tempie. Tym razem jednak konkurenci nie chcieli być tylko biernymi obserwatorami jego sukcesu i na drugim kilometrze tempo przestało być już spacerowe.
Szczególnie mocno pracowała dwójka Etiopczyków: Tamirat Tola i Yigram Demelash, Farah zdecydował się przesunąć w końcu do przodu. W pewnym momencie wyszedł nawet na prowadzenie i próbował zwolnić ale Etiopczycy nie poddali się presji i nie pozwolili mu na to. Farah biegł zatem nieco z tyłu za prowadzącymi, tuż obok Ruppa. W pewnym chyba zaczepili się z Ruppem butami i Farah wylądował na tartanie. Podniósł się jednak szybko. Przerażony Rupp, obwiniający się widać za wywrotkę kolegi poczekał na niego, Farah pokazał mu że wszystko jest ok.
Od 6 kilometra tempo zaczęli nadawać Kenijczycy, Tanui, Muchiri i Kamworor. Do ósmego kilometra prowadząca grupa była dosyć zwarta. Na 2 kilometry do mety Yigrem Demelash uznał, że czas zacząć długi finisz. Czasy obydwu kolejnych okrążeń wyniosły poniżej 63 sekund. Wówczas już ukształtowała się zdecydowana pięcioosobowa grupka prowadzących: Tanui, Tola, Demelash, Farah i Rupp. Tempo było cały czas bardzo mocne (poniżej 63 sekund czyli około 2:37/km). Na kilometr przed metą Farah wyszedł na prowadzenie, jako pierwszy wszedł też na ostatnie okrążenie. Jednak na 300 m do mety Tanui przypuścił bardzo mocny atak i wysforował się na pozycję lidera. Farah nie chciał z nim walczyć na wirażu więc pozwolił mu na prowadzenie do wyjścia na ostatnią prostą i dopiero wtedy zaatakował. Wynik tej walki był do przewidzenia, Farah okazał się mocniejszy i z przewagą pół sekundy minął metę.
Średnie tempo prowadzącego na każdym kilometrze
Tym samym wpisał się na listę wielkich nazwisk zawodników, którzy obronili tytuł Mistrza Olimpijskiego na 10000 m. Wśród nich są: Nurmi, Zatopek, Viren, Gebrselassie, Bekele.
Trzeba przyznać, że świetnie spisał się Rupp, cały czas w prowadzącej grupce, był chyba za wolny na przejęcie prowadzenia ale startował z treningu maratońskiego, który czeka go za tydzień.
Zupełnie rozczarowała pozostała dwójka Kenijczyków, zwłaszcza Goefrey Kamworor (wynik 27:31,94), stawiany przed biegiem w gronie murowanych faworytów i głównych konkurentów dla Faraha.
Wyniki pierwszej 10ki:
1 | Mohamed Farah | GBR | 27:05.17 |
2 | Paul Kipngetich Tanui | KEN | 27:05.64 |
3 | Tamirat Tola | ETH | 27:06.26 |
4 | Yigrem Demelash | ETH | 27:06.27 |
5 | Galen Rupp | USA | 27:08.92 |
6 | Joshua Kiprui Cheptegei | UGA | 27:10.06 |
7 | Bedan Karoki Muchiri | KEN | 27:22.93 |
8 | Zersenay Tadese | ERI | 27:23.86 |
9 | Nguse Amlosom | ERI | 27:30.79 |
10 | Abraham Naibei Cheroben | BRN | 27:31.86 |
W trzech rozegranych półfinałach mieliśmy naszych dwóch zawodników: Adama Kszczota i Marcina Lewandowskiego.
W pierwszym półfinale biegł Marcin Lewandowski. Zwyciężył Francuz, Pierre Ambroisse-Bosse, drugi był Algierczyk, Tauifik Makhloufi, złoty medalista na 1500 m z Londynu. Marcin zajął trzecie miejsce z czasem 1:44,56 czyli nie miał bezpośredniej kwalifikacji i pozostało mu czekać na wyniki pozostałych finałów.
Wynik trzeciego zawodnika z drugiego finału był na szczęście dla nas gorszy.
W trzecim finale w którym biegł David Rudisha biegł też Adam Kszczot. Rudisha wygrał dosyć łatwo z blisko sekundową przewagą. Zaskoczeniem okazał się jednak amerykański 21-latek, Clayton Murphy, który jeszcze w zeszłym roku nie mógł złamać 1:45. Adam mógł jeszcze liczyć na awans dzięki dobremu wynikowi, ale ten okazał się trzeci spośród najlepszych czasów (awansuje tylko dwóch z najlepszymi wynikami) i w ten sposób Adam nie wszedł do finału.