Bezlitosne Karkonosze, czyli Chojnik Festiwal Biegowy
Miniony weekend przebiegał pod znakiem imprez górskich. Większość skupiła się na Bieszczadach, jednak w okolicach Jeleniej Góry również było ultra biegowo. Karkonosze dla wielu okazały się bezlitosne.
W dniach 27-29 maja w Sobieszowie pod Jelenią Góra u podnóża Zamku Chojnik rozegrano Chojnik Karkonoski Festiwal Biegowy (pełna nazwa imprezy). Rywalizowano na 4 dystansach; nieco ponad 2 km Verticalu, Półmaratonie z Górką (28 km i 1300 m przewyższenia), Chojnik Maratonie (46 km i 2200 m przewyższenia) oraz Ultra Chojniku (102 km i 5025 m przewyższenia).
Imprezę zdominowali zawodnicy i zawodniczki z Litwy, którzy przysłali naprawdę mocną reprezentację, jednak na podium znalazło się też miejsce dla biało-czerwonych. Poczynając od Półmaratonu z Górką z czasem 2:29 godz. zwyciężył Jonas Zakaitis, wśród pań triumfowała Julia Honkisz z rezultatem 3:16 godz. Na klasycznym Chojnik Maratonie najszybszy okazał się Paweł Czerniak z rezultatem 4:41 godz. Wśród pań najlepszą była reprezentantka Litwy Austeja Vaiciuliene z czasem 5 godzin i 35 minut. Kwadrans później na drugim miejscu zameldowała się debiutująca w górach jedna z najlepszych polskich ultramaratonek na asfalcie, Aleksandra Niwińska. Liderka światowych list w biegu 12-godzinnym przygotowuje się obecnie do wrześniowego Spartathlonu i start na trasach w Karkonoszach miał być dla niej pierwszym ze startów przygotowawczych do drugiej części sezonu. Jak to określiła sama zawodniczka, był to dla niej wysiłek o charakterze ogólnorozwojowym, ponieważ na co dzień jest przyzwyczajona do bardzo długich i jednostajnych wysiłków. –
Kiedy podchodziłam pod górę albo były momenty płaskiego odrabiałam i prowadziłam, jednak, gdy przyszło zbiegać traciłam. To nie jest takie typowe bieganie, to inny wysiłek, taki bardziej ogólnorozwojowy – powiedziała po zawodach.
Bezlitosne ultra
Bardzo wymagająca trasa oraz zmienna i momentami niebezpieczna, burzowa aura sprawiła, że spora część zawodników nie zdołała zmieścić się w 20 godzinnym limicie dystansu ultra. Zapisanych było 100 osób, na starcie stawiło się niemal 80, a do mety w określonym czasie dotarło 58 osób. Klasą samą dla siebie był kolejny reprezentant Litwy Vaidas Zlabys, który wykręcił fantastyczny czas 11 godzin i 33 minut! Pomiary z zegarków pokazywały 104 km (przewyższenia zgodnie z pomiarem organizatora 5025), a sam dystans był usiany stromymi niczym szpica podejściami. Można by rzec, że Alpy nie powstydziłyby się takiej imprezy. Na 79 km zmieścić 4600 metrów przewyższenia i to bez wchodzenia na ten sam szczyt – to naprawdę robiło wrażenie. Litwin zwyciężył z przewagą aż 2 godzin i 45 minut.
Oczami redaktora
Ze swojej strony mogę tylko powiedzieć, że z czystym sumieniem polecam tę imprezę w wydaniu ultra. Jeżeli ktoś nie lubi tłoku na trasie oraz lubi naprawdę na trasie pocierpieć. Profil trasy przypomina grzebień, są odcinki z łańcuchami (w Czechach) i wykańczające podejście z Karpacza pod Dom Śląski (800 metrów na 3,5 – 4 km), można jednak także solidnie pobiegać a 2 przepaki + dodatkowo 4 punkty odżywcze porozstawiane w bardzo rozsądnych odległościach sprawiają, że człowiek czuje się dość bezpiecznie i komfortowo. Zupę pomidorową z 67. kilometra, będę pamiętał na zawsze, tak samo jak 0,5 kg pomarańczy pożartych na ostatnim przepaku i dwóch biednie moknących wolontariuszy nalewających herbatę w środku niczego, gdzieś w Czechach. Ultra Chojnik był bez wątpienia imprezą niezwykle wymagającą, zabrakło znanych nazwisk, najmocniejszych polskich górali, jednak organizacyjnie nie można było się do niczego przyczepić. Jeżeli ktoś w specyficzny sposób pragnie zwiedzić karkonoskie szczyty to w przyszłorocznym kalendarzu już warto wziąć pod uwagę te zawody.
PS. Chciałoby się napisać do zobaczenia za rok, jednak na razie trudno wstać z krzesełka, po skończonej relacji…