15 marca 2016 Redakcja Bieganie.pl Sport

„Taki właśnie miał być memoriał Tomka” – III Zimowy Ultramaraton Karkonoski za nami


W minioną sobotę w Karkonoszach rozegrano trzecią edycję Zimowego Ultramaratonu Karkonoskiego im. Tomka Kowalskiego. Impreza organizowana ku pamięci wspaniałego himalaisty (i biegacza) przez najbliższe mu osoby na stałe zagościła w kalendarzach – i w sercach – zawodników.

Ponad trzysta osób stanęło na starcie popularnego ZUKa na Polanie Jakuszyckiej, by zmierzyć się z 53-kilometrową trasą, prowadzącą w dużej mierze głównym grzbietem Karkonoszy. Prócz dystansu i przewyższenia uczestnicy musieli w tym roku zmierzyć się z trudnymi warunkami – na trasie leżało sporo śniegu, a na grani widoczność była ograniczona do kilkudziesięciu metrów. Mimo trudności prawie wszystkim zawodnikom udało się w limicie czasowym dotrzeć do mety, usytuowanej w samym sercu Karpacza. W zmaganiach najlepsi okazali się faworyci – Magda Łączak oraz Bartek Gorczyca. 

001 1
001 2

Warto wspomnieć, że ZUK przyciągnął świetną stawkę zawodników – oprócz wspomnianego Bartka Gorczycy udział wzięli tak utytułowani biegacze, jak Paweł Dybek, Piotr Bętkowski, ubiegłoroczny zwycięzca Piotr Paszyński, Miłosz Szcześniewski, Krystian Ogły, Michał Jochymek (który wbiegł na metę razem ze swym serdecznym przyjacielem Michałem Klamutem) i Oskar Zimny – a można by wymieniać dalej. I choć zdecydowany faworyt był jeden, to tegoroczny ZUK był jednym z nielicznych w ostatnim czasie górskich ultramaratonów w Polsce, gdzie szeroka czołówka byłaby tak mocna… i tak szeroka. Co ciekawe, czołówka otrzymała numery startowe zgodnie z rankingiem I-TRA – to jedna z pierwszych sytuacji, gdy na polskich biegach można było zaobserwować faktyczne, konkretne zastosowanie międzynarodowego rankingu biegaczy górskich. Dodatkową atrakcją był fakt, że czołówka otrzymała nadajniki GPS, dzięki czemu można było na bieżąco śledzić rywalizację najlepszych w czasie rzeczywistym. W górskich ultramaratonach, gdzie z oczywistych względów trudno o bezpośrednią relację i bieżące śledzenie walki w czołówce takie rozwiązanie zapewnia moc wrażeń kibicom.

Po biegu porozmawialiśmy ze zwycięzcami. Magda Łączak z Team Salomon Suunto nie kryła radości i wzruszenia:

Dawno nie startowałam w zawodach… Skręcona kostka bardzo pozmieniała moje plany – jak to kontuzja, a ja z nimi raczej niewiele miewam wspólnego (śmiech). Dla mnie start w Zuku to był megaspontan. Największy ultraspontan. Zazwyczaj zawody planuje z minimum 2-tygodniowym wyprzedzeniem…

001 3
001 4

Czyli ZUK nie do końca był „w planach”?

Jeszcze w drodze do Karpacza nie miałam 100% pewności, czy startować. Nie miałam jej też odbierając numer startowy! Decyzję ostateczną podjęłam około godziny 22. Kostka już coraz mniej mi doskwiera, chociaż luzu biegając w terenie jeszcze nie mam. Ale wiem, ze niebawem przyjdzie. Ostatnio popadłam z konieczności w pracoholizm. Nie starczało mi czasu i sil na trenowanie. Paweł ostatnio kilka razy się poświęcił i czekał na mnie, żeby o 21 wychodzić ze mną do lasu, ale biegałam raz na kilka dni, tylko truchtanie. Po zawodach uznał, że nie wie, jak to jest, że tak marnie trenuję, a tak dobrze startuję. Może strach, respekt do gór i rywali pomaga?

Z jakimi emocjami stawałaś więc na starcie?

Na starcie nie czułam stresu, bo stres jest tym większy, im lepsza forma i większe nadzieje. Tu nadzieję miałam jedną – dobiec do mety. Wystartowałam spokojnie i całe zawody starałam się nie szarżować. Warunki w górach były prawdziwie zimowe. Na trasie poznałam kilka fajnych osób. Jednej winna jestem podziękowania za wsparcie żywieniowe – dzięki! Odbyłam kilka ciekawych rozmów… W obsłudze zawodów szalenie żywiołowi kibice – im też należą się dzięki. Obsługa punktów gotowa była udzielić wszelkiej pomocy: troili się, żeby wyręczyć nas we wszystkim. No i meta… Rewelacją jest przebieganie przez miasto pełne uśmiechniętych, kibicujących ludzi. Na mecie kwiaty, herbata. Wszyscy pomocni. To naprawdę wiele znaczy. Na koniec niesamowite zakończenie. Frekwencja taka, że sala pękała w szwach. Wszyscy podekscytowani. Atmosfera godna światowej imprezy. Rodzice Tomka wręczający podarunek wyciskali łzy z oczu życzliwością.

Widzę, że wyjazd w Karkonosze był pełen silnych emocji, nie tylko sportowych?

Ta sobota była pełna miłych niespodzianek i wrażeń. Cieszę się, że jednak zmobilizowałam się i pojechałam do Karpacza. Warto było. Szczerze mówiąc pierwszy raz od dawna walczyłam, żeby się nie pobeczeć na podium…

001 5001 6

Bartek Gorczyca z Salco Sport Team również nie krył radości ze zwycięstwa. Zapracował na nie ciężko, jako że od początku biegu narzucił mocne tempo i objął prowadzenie, którego nie oddał aż do mety, na której zameldował się z półgodzinną przewagą nad kolejnym z zawodników. Bartek tak mówił o biegu:

Nastawiając się na ZUKa wiedziałem, że nie będzie lekko. Prognozy pogody były różne i skłaniały się ku temu, że temperatura na grani będzie ujemna, a stosunkowo mocny wiatr miał potęgować uczucie chłodu – tak właśnie było.
Czy miałeś przygotowaną taktykę? Wszyscy upatrywali w Tobie faworyta…

Taktyka na bieg była bardzo prosta – chciałem się oderwać już na samym początku tak, aby rywale nie mieli ze mną kontaktu wzrokowego i spokojnie kontynuować bieg swoim tempem. Mgła, która mocno ograniczała widoczność pomogła mi i po 3 km byłem już sam na szlaku.  

Od tego momentu pozostało mi już tylko zmagać się z samym sobą i z różnym rodzajem śniegu począwszy od błotnistego poprzez sypki, który wręcz nie pozwalał na pewne postawienie stopy, kończąc na śniegu twardym i zmrożonym, który tylko czekał, żeby zassać nogę jak najgłębiej się tylko da. 

Czy doskwierała Ci „samotność długodystansowca”, czy napierałeś bez trudu? Kiedy sprzątaliśmy trasę z oznaczeń, czasami zadawaliśmy sobie pytanie: „jak on się w tym odnajdował?” Jeden z moich kumpli stwierdził, że czuł się jak na bieżni mechanicznej, wstawionej do środka olbrzymiej piłeczki ping-pongowej! [Bartek, dzięki za tę metaforę! – przyp. red.]

Odcinek do 10 km trasy minął mi bardzo szybko – ślady ekipy oznaczającej trasę dzień wcześniej były na tyle mocno ubite, że dało się po nich biec. I właśnie po 10 km zaczęły się największe trudności i problemy całej trasy związane z wbiegnięciem na grań. Wiatr nawiał świeżą pokrywę śniegu, przez co zarówno nawigowanie, jak i przemieszczanie się było bardzo utrudnione. 

001 7001 8

Brak stabilności, ciągłe zapadanie się głęboko pod śnieg momentami nawet do poziomu bioder i chyba najgorsze – trawersy… Wyginały ciało nie pozwalając utrzymać pionu, przez co odbierały mnóstwo energii.

Ten fragment wymagał nie tyle przygotowania biegowego, co raczej siłowego i atletycznego, bo z bieganiem miało to bardzo mało wspólnego. Po 28 km na przeszkodzie stała jedynie Śnieżka, szybka myśl w głowie, żeby wspiąć się jak najprędzej i później będzie już tylko w dół – tak zrobiłem i po osiągnięciu najwyższego punktu trasy wiedziałem, że tylko jakieś nieszczęście mogłoby mi odebrać pierwszą pozycję. 

Odcinek od Śnieżki do mety uciekł mi tak samo szybko jak i pierwsze 10 km. 

Na tak trudnej trasie osiągnąłeś świetny wynik…

Wynik 5h 17min jest na pewno zadowalający, zważywszy na to, jak trudne warunki panowały na trasie i dodając do tego moje przygotowanie, które tak na prawdę jest niepełne, gdyż imprezy rangi mistrzowskiej są dopiero przede mną, a sezon wraz z upływem czasu będzie nabierał rumieńców.

Bieg można zaliczyć do ciężkich, lecz wiem, że kiedyś może przyjść taka edycja ZUKa, w której będę marzył o tym, aby było tak jak w tym roku!

001 9001 10

Oj, nie strasz…

Organizatorki ZUKa – Ania Kautz i Agnieszka Korpal – były równie szczęśliwe, co uczestnicy. 

Kiedy trzy lata temu zaczęliśmy przygotowywać się do pierwszej edycji biegu, nastawialiśmy się właśnie na takie warunki – taki miał być ZUK, taki właśnie miał być memoriał Tomka. Doczekaliśmy się. Chcieliśmy stworzyć bieg, który będzie prawdziwym wyzwaniem. To były ciężkie warunki dla każdego – dla nas, dla całej ekipy, dla naszych fotografów, no i oczywiście dla zawodników.  W sobotę naprawdę trzeba było wykazać się twardym charakterem, żeby ten bieg ukończyć. Ogromne gratulacje dla wszystkich… Tak naprawdę dla nas na ZUKu każdy jest zwycięzcą. Tę atmosferę, o której tak ciepło wiele osób mówi zawdzięczamy i ekipie i zawodnikom, którzy z naprawdę pozytywnym nastawieniem przyjeżdżają do Karpacza. Cieszymy się, że mogliśmy się z Wami wszystkimi spotkać. Dziękujemy!!!
Wyniki III Zimowego Ultramaratonu Karkonoskiego im.Tomka Kowalskiego

Mężczyźni

1. Bartosz Gorczyca (Salco Sport Team) – 5:17:01
2. Piotr Paszyński (UKS Orientuś Łódź) – 5:48:03
3. Piotr Bętkowski (CITY TRAIL Team) – 5:52:01
Kobiety
1. Magda Łączak (Saolomon Suunto Team Poland) – 6:42:27
2. Agnieszka Łęcka (Pasterka Running Team) – 6:50:40
3. Daria Lajn (Gdańsk) – 7:16:25

Pełne wyniki: http://kalendarzbiegowy.pl/iii-zimowy-ultramaraton-karkonoski

001 11


001 12


001 13


001 14


001 15


001 16


001 17


001 18


001 19


001 20


001 21

Możliwość komentowania została wyłączona.