Redakcja Bieganie.pl
Mary Keitany po raz drugi z rzędu zwyciężyła w Maratonie w Nowym Jorku z niezłym jak na tę trasę wynikiem 2:24:25. Wśród mężczyzn pierwszy był Stanley Biwott. Raczej rozczarowująco pobiegł wielki faworyt, czyli Wilson Kipsang tracąc do zwycięzcy ponad dwie minuty.
Przed biegiem mówiło się o kliku faworytach ale wydawało się, że liczy się tylko jeden, czyli Wilson Kipsang, zwłaszcza, że z przedbiegowych zapowiedzi mówił, że wydaje mu się, że jest lepiej przygotowany niż rok temu, kiedy wygrał.
Przez bardzo długi czas biegła duża, zwarta grupa. Dopiero około 20. kilometra zaczęły się pierwsze nerwowe ruchy, Patrząc na biegnącą grupę można było mieć wrażenie, że niektórzy zawodnicy zwracają uwagę Kipsangowi, żeby wziął na siebie prowadzenie, bo rzeczywiście przez cały dotychczasowy czas trzymał się albo z tyłu albo z boku. Kipsang wziął prowadzenie dosłownie na chwilę, aby po kilku sekundach znowu być gdzieś w środku czy na końcu grupy.
Mniej więcej do 28. kilometra zawodnicy biegli ze średnim tempem 3:11, wydawałoby się spacerowym, przynajmniej dla kilku z nich. Nagle po 28. kilometrze Stanley Biwott przyspieszył do 2:55 co spowodowało natychmiastowe zmiany w grupie, w której zostało 8 zawodników. Mniej więcej do 32. kilometra grupka biegła w niezmienionym składzie. Ale tuż za 32. kilometrem najmłodszy ze stawki, Karmoror przypuścił atak w tempie poniżej 2:45. Za nim ruszyli Desisa, Biwott i Kipsang. Przez 5 kilometrów średnie tempo utrzymywało się w granicach 2:48. Pierwszym, który okazał się za słaby na takie bieganie był Wilson Kipsang. Zaczynał powoli ale wyraźnie tracić dystans do prowadzącej trójki. Następnym, który nie wytrzymał tempa okazał się Desisa, a na prowadzenie wyszedł Biwott, który okazał się najmocniejszy i z 14 sekundową przewagą nad Karmororem dobiegł do mety. Juan Louis Barrios przybiegł na 12. miejscu z wynikiem 2:18:06.
Poniżej pierwsza 10ka:
1 | Stanley Biwott | 2:10:34 | KEN |
2 | Geoffery Kamworor | 2:10:48 | KEN |
3 | Lelisa Desisa | 2:12:10 | ETH |
4 | Wilson Kipsang | 2:12:45 | KEN |
5 | Yemane Tsegay | 2:13:24 | ETH |
6 | Yuki Kawauchi | 2:13:29 | JPN |
7 | Meb Keflezighi | 2:13:32 | USA |
8 | Craig Leon | 2:15:16 | USA |
9 | Birhanu Dare Kemal | 2:15:40 | ETH |
10 | Kevin Chelimo | 2:15:49 | KEN |
Faworytkami wydawały się być Keitany, Mergia, Jeptoo, Tufa. Ale wszyscy z wielkim oczekiwaniem patrzyli na Kenijkę Sally Kipyego, piątą zawodniczkę na dystansie 10000 m tegorocznych Mistrzostw Świata w Pekinie i drugą Igrzysk w Londynie 2012. Kipyego nie tylko, że ma znakomite życiówki na dystansach 5 (14:30) i 10 tys m (30:26) to udanie zadebiutowała w półmaratonie właśnie w Nowym Jorku w 2014 roku, który wygrała (w 2015 była trzecia). Jednak bardzo długie odcinki prowadziła Sara Moreira z Portugalii. Do 32. kilometra faworytki biegły razem. Do tego momentu ich średnie tempo wynosiło 3:28. Ale od tego miejsca Mary Keitany wyszła na prowadzenie i zaczęła przyspieszać. Trzy kilometry (do 35. kilometra) przebiegła ze średnim tempem 3:14, czyli znacznie szybciej niż dotychczas. To pozwoliło jej wyrobić sobie bezpieczną, przewagę nad goniącą ją Tufą, która nie utrzymała jednak drugiego miejsca.
Pierwsza 10-ka:
1 | Mary Keitany | 02:24:25 | KEN |
2 | Aselefech Mergia | 02:25:32 | ETH |
3 | Tigist Tufa | 02:25:50 | ETH |
4 | Sara Moreira | 02:25:53 | POR |
5 | Christelle Daunay | 02:26:57 | FRA |
6 | Priscah Jeptoo | 02:27:03 | KEN |
7 | Laura Thweatt | 02:28:23 | USA |
8 | Jelena Prokopcuka | 02:28:46 | LAT |
9 | Anna Incerti | 02:33:13 | ITA |
10 | Caroline Rotich | 02:33:19 | KEN |
Maraton ukończyło 228 Polaków, najszybszym okazał się być Grzegorz Gronostaj, któy z czasem 2:29:09 był 33 w OPEN. Najszybszą Polką była Aleksandra Dzierżakowska (czas 3:15:12).
Maraton w Nowym Jorku od lat jest najbardziej wyczekiwanym światowym
maratonem w roku. Nie ze względu na wyjątkowe wyniki, bo wyników tam
dobrych raczej nie ma. Głównie chyba ze względu na niezwykłą atmosferę,
brak pacekamerów, miasto, które stało się kolebką masowego biegania. Oto co o starcie w maratonie w Nowym Jorku powiedziała nam uczestniczka zeszłorocznej edycji, Monika Coś:
„To był mój ostatni bieg w sezonie, taka wisienka na torcie, do którego praktycznie w ogóle się nie przygotowywałam, postanowiłam go „zwiedzić” i doświadczyć, i tak było. Przybijałam piątki z wszystkimi dzieciakami, ściskałam ludzi z polską flagą, robiłam zdjęcia i rozglądałam się po okolicy… czas nie był istotny. Moją uwagę zwróciła bardzo dobrze opracowana logistyka, a w powietrzu wręcz czuło się, że całe miasto czeka na ten bieg – setki tysięcy ludzi kibicowały na trasie, podawali wodę poza stacjami i – co mnie urzekło – chusteczki higieniczne. Dla mnie nie było to wydarzenie sportowe – to był wspaniały, towarzyski czas – od momentu wejścia do samolotu. Zwiedzanie Nowego Jorku z koleżankami, doświadczenie od środka parady Halloween, wietrzny start, który niemal hamował bieg, jabłko na mecie i nieoczekiwane, mile i pyszne zakończenie maratonu u wspólnych znajomych. Od razu wtedy powiedziałam: to nie jest maraton, to jest zjawisko! Polecam każdemu!”