Krystian Zalewski po eliminacjach
Bardziej dramatycznie być nie mogło, ale najważniejsze, że szczęśliwie. Krystian Zalewski z rannym piszczelem i dziurawym butem, ale znalazł się w finale biegu na 3000 m z przeszkodami. Teraz liczy na poprawienie rekordu życiowego i uważa, że go na to stać.
I faktycznie w trakcie biegu, ale i po nim widać było, że Zalewski jest znakomicie przygotowany. Taktycznie pobiegł doskonale. W swojej serii był wprawdzie czwarty czasem 8.25,10, ale… to także czwarty czas eliminacji.
– Takie było założenie, żeby biec w pierwszej grupie i walczyć o miejsce premiowane finałem. Widziałem, że ten czas będzie całkiem niezły i bez względu na to, czy zajmę trzecią czy czwartą lokatę, da mi to awans – powiedział tuż po biegu.
Nawet gdyby musiał przyspieszyć, to pewnie by to zrobił. Nie przeszkadzał mu krew, cieknąca po piszczelu, ani też rozwalony kolec.
– Takie rzeczy się po prostu w tej konkurencji zdarzają. To nie jest nic niezwykłego. Nie chciałem się jednak rozpraszać, a skupiłem się głównie na tym, żeby nie stracić kontaktu z czołówką. To było dla mnie najważniejsze – dodał.
Nawet z samej taktyki jest zadowolony. – Przewidzieliśmy dokładnie z trenerem, jak to będzie wyglądać. Mam nadzieję, że w finale też się nie pomylimy. W eliminacjach pierwsze dwa kilometry nie były takie szybkie. Za to finisz bardzo się wydłużył, bo zaczął się praktycznie na kilometr przed metą. Zawodnicy zaczęli się rozpędzać, więc trzeba było być naprawdę czujnym. Ale ja czułem się dobrze i tego się nie obawiałem – zaznaczył.
Zalewski, wicemistrz Europy z Zurychu, nie ma jednak złudzeń. W finale na taki bieg już nie liczy.
– Tempo od samego początku będzie bardzo szybkie. Jestem przygotowany na rekord życiowy (8.16,20), a co to da? Nie wiem. Może miejsce w ósemce, a może trochę wyżej? Zobaczymy – powiedział.
Najważniejsze jest, że Zalewski zbytnio się nie stresował. – Emocje mi nie wariują. To dla mnie bardzo ważne, ale wydaje mi się, że mistrzostwa Europy w Zurychu bardzo dużo mi dały. Teraz jestem jeszcze lepiej przygotowany i mocniejszy – podkreślił.
Tym bardziej, że na ręku doszły cztery opaski. Dwie przywiezione z Kenii.
– Jedna jest z moim pseudonimem, druga z polską flagą. Przywiozłem je z obozów w Afryce. Dodatkowo dwie motywujące bransoletki – jedna po ME w Zurychu od przyjaciół, druga od narzeczonej – przyznał. Więcej nie planuje mieć.
Finał 3000 m z przeszkodami zaplanowany jest na poniedziałek na godz. 15.15 czasu polskiego. Najszybszy w eliminacjach był Kenijczyk Ezekiel Kemboi – 8.24,75.