To jest dopiero trudne pytanie. Ołomuniec, stutysięczne, czeskie miasteczko blisko naszej południowej granicy, co roku staje się na kilka czerwcowych dni punktem skupiającym najlepszych biegaczy długodystansowych świata. Skąd ci wszyscy Kenijczycy i Etiopczycy wiedzą o istnieniu tego miasta i dlaczego tam właśnie startują? Przecież kilkukrotnie większe miasta w Polsce mają teoretycznie większy potencjał i możliwości dotarcia do każdego biegacza. Czy Wilson Kipsang i przyjaciele wiedzą gdzie leży Warszawa? Wątpię. Oni nie wiedzą gdzie leży Polska i nie wiedzieliby też gdzie leżą Czechy, gdyby nie osobiste zaangażowanie jednego człowieka z wizją. Człowiek z wizją, który pokazał im palcem na mapie Ołomuniec i kilka innych czeskich miast, jest Włochem, ale sercem Czechem.
Carlo Capalbo, twórca cyklu biegów "RUNCZECH" osobiście jeździ do Afryki i pokazuje swoją mapę.
Stworzył zespół ludzi oddanych jego idei, którzy razem realizują śmiałe projekty integrujące lokalną społeczność i samorząd.
Pieniądze na realizacje idei są ważne lecz bez idei nie da się ich mnożyć. Dzięki Carlo Ołomuniec rozkwita turystycznie i sportowo, czego doświadczają jego mieszkańcy. W jeden taki biegowy weekend goście wydają blisko 34 miliony koron (około 5,5 miliona złotych). Najwyższy poziom promocji półmaratonu sprawia, że świat wie o Ołomuńcu i tu właśnie startuje. Elita i amatorzy mają Czechów na stałe w swoim kalendarzu, a ci czynią co tylko możliwe, żeby zachować ten stan.
W dobie coraz liczniej pojawiających się biegów masowych, nie wystarczy już koszulka techniczna w pakiecie startowym i rosnący słupek frekwencji, żeby zachęcić biegacza do startu u siebie. Czesi oprócz wszystkiego tego, co robią Polacy, postawili na gwiazdy. Nie na przypadkowych celebrytów, czy innych emerytów. Tu można spotkać i zrobić sobie selfie z mistrzem olimpijskim, rekordzistą świata, byłym rekordzistą świata, a najlepiej i ze wszystkimi naraz.
Dlaczego my nie potrafimy zrobić takiej imprezy? Bo nie mamy takich zdolnych Włochów jak Czesi…
Z Poznania na półmaraton do Ołomuńca mam znacznie dalej i dłużej niż na maraton do Warszawy. Dlaczego więc nie wybieram "biegowego święta" nad Wisłą? Z mojej dziennikarskiej perspektywy udogodnienia w przygotowywaniu materiałów i możliwości jakie oferuje mi Ołomuniec są wprost oszałamiające. Oprócz praktycznie nieograniczonego dostępu do czołowych zawodników świata przed biegiem i po biegu, mam możliwość obserwowania ich w trakcie biegu z samochodu dla fotoreporterów. Warszawa nie oferuje podobnych atrakcji, bo organizatorzy nie przewidują nawet filmowania przebiegu rywalizacji, która i tak nie ma większego znaczenia, bo ścigają się ze sobą nieznani, "jednorazowi" zawodnicy.
Czwartek
Na miejsce dotarliśmy popołudniu. W hotelu czekali już na nas Kenijscy przyjaciele. Wzorem dawnych odkrywców nowych lądów mieliśmy ze sobą stosowne podarki. Całe paki skarpet z Decathlonu ze stosownym logo Kalenji. Wyjaśniłem, że nazwa ich najszybszego na świecie plemienia Kalenji pochodzi właśnie z Decathlonu, ale niestety minęły już czasy, gdy odwdzięczano się nam złotem za świecidełka. Wśród Kenioli był też Etiop, czego nie przewidział protokół dyplomatyczny lecz i on przyjął bez zgrzytu nasze skarpetki. Zabrałem też ze sobą zdalnie sterowanego drona dla wzbudzenia sensacji lecz nasi przyjaciele szybko opanowali zabawę nowym gadżetem. Udało się jednak oderwać ich od ciągłego wlepiania oczu w ekrany ich smartfonów.
Piątek – nawracanie
Dla Kenijczyka adidas, czy Nike to nie tylko znana marka lecz również oznaka pewnego prestiżu społecznego. Poruszanie więc kwestii doboru obuwia, dopasowania i komfortu wydaje się być tematem tabu w aspekcie podważania tych wartości. Czy buty projektuje się dla masowo biegających amatorów, czy dla garstki najszybszych długodystansowców na świecie? Z tym pytaniem pozostawiłem naszych Kenijskich przyjaciół jeszcze w czwartkowy wieczór.
Na piątek rano zapowiedziałem warsztaty z samodzielnego tuningowania obuwia.
Konferencja
Na dzisiejszej przedbiegowej konferencji zostali zaprezentowani główni pretendenci do wygranej w jutrzejszym biegu. Wilson Kipsang, były rekordzista świata w maratonie, Stephen Kiprotich, mistrz olimpijski z Londynu i mistrz świata z Moskwy oraz Mary Keitany, posiadaczka drugiego najlepszego na świecie wyniku w półmaratonie – 1:05:50.
Dla Wilsona i Stephena będzie to szósty wspólny bieg, ale pierwszy na dystansie półmaratonu. Dotychczas Ugandyjczyk wygrał z Kenijczykiem tylko raz, w kluczowym biegu o złoto olimpijskie. Kipsang musiał wtedy zadowolić się jedynie brązem. Wilson podkreślił, że w ubiegłorocznym biegu główna uwaga była skupiona na nim, tym razem stawka biegu jest jeszcze mocniejsza, co daje dużą szansę na świetny bieg i końcowy wynik. Obaj mają ochotę na wygraną, ale są świadomi, że wszystko może się zdarzyć. Wszyscy tu doskonale pamiętają nieoczekiwaną, ubiegłoroczną wygraną Geoffreya Ronoh, który startował w Ołomuńcu jako pacemaker Wilsona Kipsanga. Przybiegając jako pierwszy ustanowił jednocześnie rekord trasy 1:00:17. W tym roku był tu zapraszany jako obrońca tytułu, niestety z powodu kontuzji mięśnia dwugłowego musiał zrezygnować. Jak napisał mi w prywatnej korespondencji, ciężko mu się z tym pogodzić, liczył na start z numerem 1 na piersiach, w elitarnym towarzystwie.
Drobniutka i malutka Mary Keitany nie chciała prognozować jutrzejszego wyniku, ale zapowiedziała, że przy dobrych warunkach jest szansa powalczenia o nowy rekord trasy. Poprzedni należy do Edny Kiplagat i został ustanowiony rok temu – 1:08.53.
Zapytałam Carla o ich projekt RunCzech Racing. Jest to program skierowany do młodych, zdolnych biegaczy, zarówno z Europy jak i Afryki. Carlo zapoczątkował go w ubiegłym roku, w tym czasie podopieczni projektu stawali na podium 17 razy. Jego założeniem jest danie szansy uzdolnionym biegaczom do rozwoju, polepszania wyników, a także do lepszego życia, dzięki wygranym w zawodach. Ponadto jest to doskonała okazja do promowania cyklu RunCzech i samych Czechów. Kiedy kilka lat temu Capalbo przyjechał do Ołomuńca z pomysłem stworzenia tu zawodów, usłyszał, że to nie jest dobry pomysł, bo tu nikt nie lubi się ruszać. Oczywiście nie było to prawdą. Od ubiegłego roku bieg w Ołomuńcu jest w całości na żywo relacjonowany w czeskiej telewizji oraz w internecie. Jesteśmy przyzwyczajeni, że wielka nazwiska występują na takich maratonach jak Berlin, Nowy Jork czy Tokio. Teraz jest wśród nich także Ołomuniec.
Elita mężczyzn:
Wilson Kipsang (Kenia) – 58:59
Jonathan Maiyo (Kenia) – 59:02
Nicholas Bor (Kenia) – 60:09
Felix Kandie (Kenia) – 60:42
Atalay Yirsaw (Etiopia) – 60:59
Cosmas Birech (Kenia) – 61:05
Gladwin Mzazi (RPA) – 61:12
Stephen Kiprotich (Uganda) – 61:15
Polat Kemboi Arikan (Turcja) – 61:22
Josphat Kiptis (Kenia) – 61:23
Kenta Matsumuto (Japonia) – 61:55
Elita kobiet:
Mary Keitany (Kenia) – 65:50
Helah Kiprop (Kenia) – 67:39
Rose Chelimo (Kenia) – 68:22
Atsedu Habtamu (Etiopia) – 68:29
Mulu Seboka (Etiopia) – 69:11
Angela Tanui (Kenia) – 69:14
Viola Jelagat (Kenia) – 69:27
Alyson Dixon (Wielka Brytania) – 70:38
Eunice Chumba (Bahrajn) – 70:46
Yuka Takemoto (Japonia) – 71:11
Lucy Karimi (Kenia) – 71:23