Biegacze, podzieleni na blisko 600 dwuosobowych zespołów, mieli za zadanie pokonać 77,7 km trasę z przewyższeniem ponad 3500 m, wiodącą bieszczadzkim czerwonym szlakiem z Komańczy przez Cisną, góry Jasło i Fereczata, Smerek oraz połoniny do Ustrzyków Górnych.
Zwycięzcami biegu zostali Kuba Wiśniewski i Przemek Sobczyk, którzy w drużynie Tatra Running Team poprawili rekord trasy o ponad 15 minut! Od dziś wynosi on 7:54.03 (dotychczasowy rekord trasy należał do Piotra Hercoga i Marcina Świerca – 8:09:47 w 2012 roku).
Przemek Sobczyk to góral, startujący w górskich ultra, zwycięzca zeszłorocznego Biegu Granią Tatr, więc nie dziwi, że jest w zwycięskim zespole. Ale obecność tam Kuby Wiśniewskiego, zawodnika znanego raczej z bieżni, z przeszkód jest sporym zaskoczeniem (Profil Kuby w Bazie Statystycznej). Oto krótka rozmowa ze zwycięzcami.
Bieganie.pl: Trenowaliście razem czy osobno? Jakie treningi robiliście?
Kuba: Większość przygotowań spędziliśmy osobno. Przemek mieszka w Zakopanem, ja jestem ceprem z Warszawy. Organizujemy wspólnie obozy dla amatorów Tatra Running, więc mamy okazję się spotykać dość regularnie, ale przed „Rzeźnikiem” udało nam się pobiegać przez 4 dni po Tatrach, 3 dni po Karkonoszach i 3 dni po Bieszczadach. Nie przesadzalibyśmy z terminem „przygotowania”, bo Przemek niedawno wyszedł z kontuzji, a ja dopiero w kwietniu zdecydowałem się na to wyzwanie.
Przemek: Jakie rodzaj treningu robiliśmy? Po prostu biegaliśmy w I i II zakresie intensywności po górach, dbaliśmy o stabilizację i przede wszystkim odnowę (krioterapia w strumyku). Kuba jest moim trenerem, ale tym razem to ja trochę uczyłem go techniki zbiegania czy chodzenia z kijami.
Kiedy przyszedł Wam do głowy wspólny start?
Przemek: Późną wiosną. Ja ze względu na kontuzję łydki nie mogłem przygotować się do startu w The North Face Lavaredo Ultra Trial i znalazłem cel zastępczy.
Kuba: A mi z kolei choroba pokrzyżowała plany startu w wiosennym Orlen Maratonie, więc spontanicznie zgodziłem się na propozycję Przemka. Poza tym chcieliśmy przekonać się na własnej skórze, czy osławiony rekord na trasie Rzeźnika jest do poprawienia. Mi, przeciętnemu biegaczowi „płaskiemu”, w parze z ultrasem górskim Przemkiem się to udało, więc może ten rekord nie był aż tak wyśrubowany. Zresztą uważamy, że nasz wynik też jest do poprawienia, to tylko kwestia dobrych przygotowań, pogody i wyrównanej rywalizacji (bo nie „cisnęliśmy” do końca). Należy wspomnieć, że drugi na mecie zespół też poprawił dziś legendarne 8:09.
Kuba, jak czujesz się w debiucie. Opowiedz o Twoich odczuciach na trasie. Miałeś jakieś trudne momenty?
Kuba: To faktycznie był debiut w górskim biegu dłuższym niż maraton, ale w trakcie przygotowań wystartowałem sobie kontrolnie w Maratonie Chojnik, który udało mi się wygrać, więc mniej więcej wiedziałem, co może mnie czekać. No, ale przygotować się całkowicie na to, co będzie się ze mną działo po 50 km biegu, nie mogłem. Czuję się trochę obolały, ale chyba udowodniłem, że średnio utalentowany biegacz z bieżni może z powodzeniem w krótkim czasie przygotować się do biegu na 77,7 km.
Czy był wśród Was ktoś zdecydowanie silniejszy?
Przemek: Sarny na trasie i turyści, którzy czasem nie schodzili z drogi… (śmiech).
Kuba: Przemek żartuje, bo jest skromny, ale to ja byłem dziś trochę słabszym ogniwem i rzadko dawałem zmianę. W tym biegu niestety silniejszy musi równać do wspólnego mianownika. Poza tym Przemek jako bardziej doświadczony góral (zwycięzca Biegu Ultra Granią Tatr) czuł trochę lepiej, jak rozłożyć siły, jak logistycznie poradzić sobie z żywieniem i sprzętem. Jestem pewien, że biegnąc solo, można na tej trasie pobiec dużo szybciej.
Czy Kuba widzisz w tym dla siebie dalszą drogę? Rzucasz przeszkody i bieżnie na rzecz górskich ultra?
Kuba: No wiesz, to był taki jednorazowy wyskok i sprawdzenie na własnych nogach, skąd taki wielka miłość amatorów do biegów ultra. Myślę, że przy dobrej regeneracji mogę wykorzystać Bieg Rzeźnika, trening siłowy i wytrzymałości ogólnej do maratonu.
Czego się obawialiście przed biegiem?
Przemek: Mimo, że jesteśmy przyjaciółmi, baliśmy się odrobinę braku zgrania. Ja jestem biegaczem „szybkozbiegającym” i dobrze radzącym sobie z kijami, ale nie potrafię zachować takiej prędkości biegu, jak Kuba. Okazało się jednak, że atmosfera naszej wycieczki po Bieszczadach była rewelacyjna.
Jutro wychodzicie pobiegać?
Kuba: Zastanowię się, może zrobię lekki spacer…
Przemek: Jutro rower, jak trener pozwoli.
Jak wspomniał Kuba szybciej od dotychczasowego rekordu pobiegli także zawodnicy z zespołu ALIVIO COSMETICS, czyli Bartosz Gorczyca i Łukasz Szumiec, którzy uzyskali czas 8h07:14 i dzięki temu zajęli drugie miejsce.