Zbierałem się do napisania tego tekstu od dawna. Nic mi nie przychodziło do głowy, tylko jakieś banały w stylu: nie oglądaj telenoweli. W końcu się zabrałem za pisanie. Jednak nie oczekujcie ode mnie, ze zafunduję Wam gotową receptę na to, jak pracować 15 godzin dziennie i jednocześnie biegać 200 km tygodniowo. Bo nikt Wam tego czasu nie da. Sami musicie go znaleźć.
Po tym wstępie, który w sumie mógł by równie dobrze kończyć ten artykuł, zastanówmy się, jak to jest z tym czasem? Naprawdę go nie macie? Czy może go marnujecie? Albo trzecie możliwość, macie czas, ale wolicie poświęcić go na inne rzeczy? Dla mnie to są trzy przypadki. Pierwszy prawie nie występuje. Drugi jest tak powszechny, że powinien być karany grzywną. Trzeci przypadek jest też dość częsty. Ale tutaj przynajmniej nie marnujecie cennych minut, tylko poświęcacie je na inne cele.
(W tym momencie, w pierwotnej wersji tego tekstu, nie było części poświęconej temu, skąd brać czas. Ale przespałem się z tym parę nocy i stwierdziłem, że w sumie jest kilka spraw, które zdecydowanie mogą nam pomóc w znajdowaniu kolejnych godzin na trening. Sam dochodziłem do tego stopniowo, więc stwierdziłem, że warto się nimi podzielić.)
Postaram się jednak, żeby nie były to banały ale naprawdę większe zmiany w Waszym harmonogramie dnia. Jedziemy!
1) Planuj cały tydzień, a przynajmniej dzień!
To jest absolutna podstawa. Musicie mieć zaplanowany harmonogram dnia i się go trzymać, żeby nie było potem niespodzianek i wypadających treningów. Nie mówię tu o spisywaniu wszystkiego na kartce, ale zaplanujcie sobie to w głowie. Osobiście co do minuty jestem w stanie określić kiedy gdzie będę danego dnia. W większości przypadków nawet dotyczy to całego tygodnia. Zresztą jak coś zaplanujecie to potem będziecie bardziej zmotywowani, żeby to zrobić. Jak powiecie sobie „pobiegam jutro” to możecie przekładać to w nieskończoność. Jak powiecie „pobiegam jutro o 6:00” to wstaniecie i pobiegacie. Macie z głowy i cały dzień przed wami. Oczywiście zaplanowany dzień.
2) Wstawaj rano
Nikt tego nie lubi, no może prawie nikt. Ale jak chcecie zyskać czas to własnie tutaj go znajdziecie. Z doświadczenia wiem, że wieczorami głównie marnuje się czas. Mówię tu o gapieniu się w telewizor, przeglądanie głupot w internecie i ogólne, szeroko pojętym, zabijaniu czasu. Lepiej iść wcześniej spać, wstać rano i iść na trening. Nie będę Was oszukiwał, że na początku nie będzie bardzo ciężko. Organizm nie jest przyzwyczajony, opornie się biega. Ale z czasem wszystko się unormuje i będzie to świetny trening.
3) Staraj się połączyć bieganie z pracą
Fajnie, jak masz możliwość wyjść z pracy i zrobić trening. Sporo pracodawców zgodzi się na coś takiego. W końcu liczy się czas spędzony w pracy, a nie sztywne 8 godzin, w stylu 8:00 – 16:00. A chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że po bieganiu jesteśmy wydajniejsi w pracy.
Możesz przygotować w pracy ubranie i zwyczajnie do niej pobiec. Możesz też pojechać do pracy z ciuchami biegowymi i wrócić biegiem do domu. Wydaje się abstrakcyjne, ale ile zyskujecie czasu! To naprawdę działa.
Możecie rano pojechać do pracy (omijając korki) i wyjść na trening z pracy. Robicie to bardzo rano, tak żaby skończyć trening i być gotowym do pracy. Sam stosuję tą metodę i bardzo ją sobie chwalę
4) Nie trać czasu na zakupy
Łatwo powiedzieć. Sam cały czas z tym walczę i na pewno mogę na tym polu ugrać jeszcze dużo czasu. Są zakupy spożywcze online (to naprawdę działa, nie ma się czego bać). Wszystko można kupić w necie, a kurier nam dowiezie. Ale osobiście dalej potrafię wejść do centrum handlowego i stracić tam pół dnia na nic. To naprawdę pożeracz czasu i trzeba go unikać jak ognia.
5) Wykorzystuj każdą chwilę!
Dosłownie. Czytaj w autobusie. Umawiaj się ze znajomym na trening (o ile biega) zamiast na kawę. Pisz bloga i oglądaj serial z lektorem. Co wam tylko przyjdzie do głowy. Zwyczajnie gospodarujcie umiejętnie czasem.
Koniec łatwych i pięknie brzmiących haseł. Teraz przejdźmy do konkretów
No to zacznijmy od tego marnowania czasu. Niestety, mało kto jest w stanie mnie przekonać, że nie ma czasu na bieganie. Bo praca, bo dom, bo rodzina itd. Zgodzę się z tym. Ale zastanówcie się – przeciętna osoba pracuje 8 godzin dziennie, w weekendy ma wolne. Jak będziecie spali średnio 7 godzin to też Wam starczy. No i zostaje 9 godzin dziennie, 17 godzin w weekendy. No nie wmówicie mi, że jesteście tak zajęci, że nie znajdziecie czasu, żeby 3 razy w tygodniu wyjść na godzinę pobiegać. Prawda jest taka, że jak chcecie, jak macie motywację do tego, żeby wyjść i się poruszać to na pewno ten czas wygospodarujecie. Pytanie tylko czy Wam zależy, czy zwyczajnie pokazujecie jacy to jesteście poszkodowani, bo chcecie tak bardzo biegać, a czasu brak. Może piszę w tej chwili dość ostro, ale taka jest prawda. Jeżeli nie macie ochoty biegać to tego nie róbcie a nie szukajcie wymówek w postaci braku czasu. Rozumiem jeszcze osoby które trenują codziennie, mają rodziny. Rzeczywiście u nich to wyzwanie, ale znam osoby, które doskonale sobie z tym radzą. To przede wszystkim kwestia doskonałego planowania, gospodarowania każdą wolną minutą. Ja się takiej osoby zapytasz rano co będzie robiła o 18:30 to pewnie Ci powie, że będzie na 3 km ścieżki biegowej. Bo trzeba mieć wszystko zaplanowane, to jest podstawa efektywnego wykorzystywania czasu.
A jak to jest u mnie?
Poniedziałek: Pobudka 8:00, 9:00 jestem w pracy, 17:00 kończę, 18:00 jestem w domu. Robię obiad do pracy na kilka kolejnych dni, o 19:00 kładę się i nie robię nic konstruktywnego. Można powiedzieć, że marnuję czas. Poniedziałki u mnie od tego są. Zajadam słodycze na kilogramy i idę spać. Przeważnie późno w nocy, bo muszę obejrzeć kilka filmów albo jakiś serial.
Wtorek: Pobudka 5:15, 6:30 jestem w pracy, idę biegać, 20 km. 8:00 jestem w pracy, ogarniam się i kończę o 16:15. 17:30 jestem w domu, ok 18:00 idę biegać z bratem, ok 15 km. O 19:15 jestem w domu. Do 23 (prawie 4 godziny) robię na co mam tylko ochotę.
Środa: Pobudka 5:30, 6:30 jestem na siłowni, 10 km biegu i ćwiczenia. Praca 9:00 – 17:00. Dom, o 18:00 10 km biegu z bratem. O 19:00 jestem w domu. Do 23 (godziny) robię na co mam tylko ochotę.
Czwartek: 7:00 pobudka, 8:15 jestem w pracy, do 16:15. Biegam prosto z pracy jakieś 20 km. Później o 18:00 mam trening do 19:15 z grupą. W domu jestem 20:30, mało czasu. 2 godziny dla siebie, idę spać.
Piątek: Praca, o 17:00 jestem w domu. 15 km biegania. Późno chodzę spać, w końcu to piątek. Więc jakieś 5, 6 godzin mam wolnego.
Sobota: Jak wstanę do robię 15 – 20 km, wieczorem ok 8 km. Reszta dnia to kawa ze znajomymi, kino, wieczorem impreza. Nie planuję godzin treningów, wplatam je w harmonogram dnia.
Niedziela: 30 km, kiedy wypadnie. Raz o 8:00 raz o 12:00. Reszta dnia wolna. Książki czytam w autobusie, codziennie jakieś 80 minut.
I tyle, jak widać można. Najmniej czasu mam w czwartki i rzeczywiście codziennie bym nie mógł tak funkcjonować. Ale poza tym to minimum 4 godziny każdego dnia + całe weekendy. Jak widać, czasu jest sporo, tylko trzeba umiejętnie z niego korzystać. Powodzenia!
***
Autorem tekstu jest Bartosz Olszewski, maratończyk, zwycięzca maratonów: w Lozannie i Swiss City Marathon. Legitymuje się rekordem życiowym 2:26. Zapraszamy na jego blog – WarszawskiBiegacz.pl