Redakcja Bieganie.pl
Po przygodzie (która nadal trwa) z adidas Energy Boost przyszedł czas na prawdziwą wyścigówkę. adidas adizero adios Boost. Flagowy, startowy model adidas. Po raz pierwszy zrobiony na podeszwie z pianką BOOST. Nie zastanawiając się nawet sekundy, zachęcony bardzo pozytywnym wrażeniem po Energy Boost, od razu wyjąłem je z pudełka i popędziłem na trening. Ale od początku.
Pierwsze wrażenie
Wyjmuję z pudełka i pierwsze, co czuję, to lekkość. W porównaniu z Energy Boost jest jednak dużo lżejszy. Patrząc na zapewnienia producenta jest to ok. 50 gramów, ale naprawdę czuć różnicę. Kolor drapieżny, typowa startówka. Na zdjęciach wychodzi czasem jak różowy, ale w rzeczywistości wygląda dużo lepiej. Trochę dziwi mnie spora ilość plastiku w zapiętku. Nie wiem, czy rzeczywiście jest on tam aż tak potrzebny. W końcu to but startowy, powinien zapewnić maksimum lekkości. Być może to kwestia dopasowania albo trwałości buta. Może inaczej but się źle układał podczas biegu. Nie wiem, w każdym razie trochę mnie to dziwi.
Trzeba też zauważyć, że adios jest zrobiony z zupełnie innego materiału. To nie jest Energy Boost, mamy tutaj mocną siateczkę, bardzo lekką i przewiewną. Wzmocnioną jeszcze czymś na kształt taśmy od środka. Nie wiem jak to opisać, trzeba to zobaczyć. Na nodze but leży bardzo dobrze, ale nie opina w pełni przedniej części stopy. Zawiązałem go z przodu bardzo mocno i to rozwiązało problem. Aczkolwiek osobiście jeszcze bym go spłaszczył, trochę tak jak Energy Boost. Po pierwszych przymiarkach mogłem iść w końcu pobiegać!
Pierwszy bieg
W planach miałem 14 km rozbiegania + 10 przebieżek. Zacząłem na bieżni na Agrykoli. Pierwsze co muszę zauważyć, to, że but jest dość twardy. To nie jest już ta wygoda co w Energy Boost, to typowy but startowy. Cała siła ma być oddawana przy odbiciu i tak jest. Cieszy mnie to, że adidas nie zrobił buta asekuracyjnie tylko wyszedł z prawdziwą startówką. But jest bardzo dynamiczny, im szybciej w nim biegniesz, tym lepiej się biegnie. Zacząłem od 4:30 i stopniowo schodziłem do 4 min/km. Biegałem po bieżni tartanowej, asfalcie, szutrze, kostce brukowej. Było naprawdę szybko, zero otarć, bólu. But idealnie dopasowany. W przeciwieństwie do Energy Boost podeszwa nie jest już taka wygięta. Więc bieganie mocno z pięty już takie fajne nie jest. Ale za to jak lądujemy na śródstopiu, to naprawdę but daje niezłego kopa. W ten sposób przeszedłem do przebieżek, 10*100 metrów. Wtedy było już naprawdę szybko, a but pokazał na co go stać. Po treningu zrobiłem w nich jeszcze skipy, dużo sprawności i prowadziłem treningi. Łącznie miałem je na nogach 6 godzin i stopa czuła się świetnie.
Prawdziwe bieganie
Długo się nie zastanawiając postanowiłem przetestować je na zawodach. Akurat zapisałem się na Interrun Warszawa 2013, który odbywał się na Młocinach na dystansie 10 km. Trasa cała po twardej, szutrowej nawierzchni. Przy okazji dodam, że znakomicie sprawdzają się sznurówki (dla mnie to bardzo ważne). Trochę jak w Energy Boost, wystarczy ja zacisnąć i już w drugą stronę nie uciekają. Więc nie ma problemow z naprawdę mocnym wiązaniem. A sam bieg poszedł znakomicie. 10 km w niecałe 33 minuty. Nie mam im nic do zarzucenia, wszystko było OK. Dobrze trzymały się nawierzchni. Być może jest to zaleta specyficznej podeszwy, która ma bardzo drobny bieżnik zapobiegający poślizgom. Co najbardziej mnie w nich zaskoczyło to mega wygoda! Jak już mówiłem, są twarde, ale nie powodują żadnych otarć, nigdzie nie uciskają. Przyszedł czas na kolejny sprawdzian.
Trochę interwałów
Kilka dni później przyszedł czas na kilka odcinków po 800 metrów. Połowę biegłem przez las, drugą już po asfalcie. W sumie to nie mam nic do dodania. Zresztą miałem mocno zmęczone nogi, więc prędkość tych interwałów niewiele różniła się od zawodów na 10 km. W ten sposób miałem już za sobą rozbieganie, interwały, przebieżki. Przyszedł czas na ostatni sprawdzian!
Długo, szybko, mokro
Zabrałem je na 21 km w lejącym deszczu. Zacząłem po Łazienkach w Warszawie. Pomimo mokrej nawierzchni szutrowej trzymanie było znakomite. Nic nie uciekało, zachowana dynamika. Odbicie bardzo dynamiczne. Ale ponieważ kałuż przybywało, pobiegłem robić resztę po asfalcie. Zrobiłem kolejne 15 km, tempo 3:40, biegło się znakomicie. Jedyne, co mogę im zarzucić to to, że jak się wbiegnie w jakieś kamyczki to plastik w środku podeszwy stuka, jak byśmy mieli podeszwy z blachy. Ale to są pojedyncze uderzenia i nie przeszkadzają w bieganiu. Zrobiłem pełny trening, but spisał się rewelacyjnie. Co prawda cały był mokry, ale nie pochłonął za dużo wody, dzięki czemu cały czas czułem, że mam na nogach naprawdę lekki but startowy. No i po raz kolejny zero problemów z bólem stopy, odciskami i podobnymi sensacjami.
Podsumowanie
Po Energy Boost adidas moim zdaniem wypuszcza kolejny rewelacyjny but. Żałuję tylko, że nie mogę go porównać z wersją na standardowej podeszwie, wtedy bym wiedział, ile wniosła do tego modelu nowa amortyzacja. Z tym, że jest to but specyficzny i dla specyficznego odbiorcy. Jeżeli biegasz naprawdę szybko, potrzebujesz buta na treningi tempowe, zawody, maraton to sprawdzi się idealnie. Ale cały czas mówię tu o szybkim bieganiu! Trzeba sobie uświadomić, że jest to but wymagający, dość twardy. A jego dynamikę poczujemy dopiero przy większych prędkościach. W przeciwnym razie polecam jednak Energy Boost. Jest to but niesamowicie uniwersalny. Do wszystkiego i niemal dla każdego.
***
Autorem tekstu jest Bartosz Olszewski, maratończyk, zwycięzca ubiegłorocznego maratonu w Lozannie z rekordem życiowym 2:29.
Zapraszamy na stronę Bartosza Olszewskiego – WarszawskiBiegacz.pl