Redakcja Bieganie.pl
Wydaje się, że czasy pustych półek sklepowych minęły bezpowrotnie. Mnogość produktów, którymi zasypywani jesteśmy po przekroczeniu automatycznych drzwi hipermarketu, pozwala pozornie odetchnąć z ulgą. Akcja serca przyspiesza dopiero gdy stoimy przed ogromnym stalowym meblem, który od podłogi do sufitu upakowany jest (na pierwszy rzut oka) tym samym. Który produkt przykuwa uwagę konsumenta? Ano ten, którego producent skuteczniejszy jest w podnoszeniu atrakcyjności swojego wyrobu. Jako, że kształtu butelek nieustannie zmieniać się nie da, a kolejne innowacyjne patenty „smoczka” zawsze znajdą swoich przeciwników, ofiarą modyfikacji pada zawartość. Napoje izotoniczne to nieustannie ulepszany smak (coraz mniej przypominają popłuczyny po sokach), skład (choć trudno majstrować przy izotoniku, który szybko może stać się hipo-, bądź hipertonikiem), a przede wszystkim rzucająca się w oczy intensywna barwa.
Nie bądźmy naiwni. Wiśniowo-czerwone, jagodowo-niebieskie (przypominające raczej ekstrakt ze smerfa, niż z jagody) czy przedziwnie cytrusowe kolory nie biorą się z sugerowanych nazwą owoców. Wzajemna walka o klienta zapędziła koncerny w kozi róg, z którego, w zależności od strategii PRowej, wycofują się cichaczem albo z wielkim triumfem.
Na czym polega ich problem?
W większości przypadków rdzeniem napoju izotonicznego jest barwnik, którego dobroczynny wpływ na ludzkie zdrowie jest zazwyczaj wątpliwy. Jego rolą określoną w rządowych rozporządzeniach jest:
– odtworzenie pierwotnej barwy środków spożywczych, które uległy zmianie w wyniku ich przetworzenia,
– nadanie barwy środkom spożywczym zazwyczaj bezbarwnym,
– wzmocnienie istniejącej barwy,
– podkreślenie aromatu (smaku) środka spożywczego z konkretną barwą, a co za tym idzie uczynieniem go łatwiejszym do rozpoznania.
Czym zatem jest kolor, który przyciąga nasz wzrok?
Żywe i zachęcające do kupna kolory napojów izotonicznych, tworzonych przez niektóre firmy, to efekt obecności w ich składzie substancji dodatkowej, zwanej barwnikiem syntetycznym. Tak jak każda substancja dodatkowa żywności, nie jest on produktem spożywczym, czy typowym składnikiem żywności.
Jak sam dobrze zauważyłeś, barwniki syntetyczne, choć są dopuszczalne w ustawowo określonych ilościach, budzą wiele kontrowersji. Coraz częściej odnotowuje się ich niekorzystny wpływ i szkodliwe działanie na zdrowie człowieka.
Skoro mówi się o ich szkodliwości, dlaczego nadal są stosowane?
Stężenie barwników syntetycznych w produktach żywnościowych jest ściśle kontrolowana. Wprowadzone zostały specjalne regulacje, zakazujące dodawania tego typu zewnątrz-pochodnych substancji do żywności nieprzetworzonej (takiej jak mleko, mięso, warzywa, owoce, miód pszczeli). Należy mieć jednak świadomość, że im bardziej przetworzony produkt wkładamy do buzi (słodycze, słone przekąski, desery, czy właśnie napoje aromatyzowane), tym bardziej rośnie prawdopodobieństwo „nafaszerowania” się takimi dodatkami. Choć ich ilość nie może przekroczyć pewnych wartości w pojedynczym produkcie, tak po filmowym wieczorze z chrupkami i napojem owocowopodobnym, stężenie wzrasta wielokrotnie ponad normę. Pozwalając sobie na zbyt wiele takich przyjemności, możemy spodziewać się powstania zjawiska kumulacji substancji dodatkowych, ich wzajemnej interakcji oraz reakcji ze składnikami żywności – przykładem może być rakotwórcze połączenie kwasu askorbinowego (witaminy C) oraz benzoesanu sodu. Co zatrważające, w ciągu roku człowiek przeciętnie zjada kilka kilogramów dodatków do żywności.
Czy rzeczywiście są tak szkodliwe?
Barwniki dodawane do żywności podzielone są na 2 grupy ze względu na swoje pochodzenie. Pierwsza – barwniki naturalne, to nieszkodliwe substancje, otrzymywane na drodze wieloetapowego procesu ekstrakcji z materiału biologicznego (roślin lub owadów). Druga to wspomniane wcześniej barwniki syntetyczne. Obecnie, każdy z nich dopuszczony w określonych ilościach, nie powinien negatywnie wpływać na zdrowie człowieka. Teoretycznie. Dlaczego? Ponieważ lista i dozwolone ilości substancji dodatkowych żywności opracowane zostały w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku (a jak wiadomo, od tego czasu możliwości badań klinicznych są dużo większe). Do 2020 roku wszystkie składniki mają być przebadane jeszcze raz, choć już teraz wiemy że składowe wielu napojów izotonicznych tj. błękit brylantowy, czerwień koszenilowa i żółcień chinoliowa są bardzo szkodliwe dla zdrowia.
Reakcja każdego z konsumentów na wcześniej wymienione barwniki może być różnoraka. Rodzaj i nasilenie reakcji organizmu zależy od danej osoby, jej płci oraz ilości spożytej substancji. Obecny stan wiedzy wyklucza spożywanie tych składników przez niemowlęta, dzieci, osoby starsze, chorych i kobiety w ciąży/karmiące. Ciekawostką jest to, że błękit brylantowy w niektórych krajach został zupełnie zakazany, a czerwień koszenilowa i żółcień chinoliowa w 2007 roku zostały wzięte pod lupę Parlamentu Europejskiego. Zaostrzenia dotyczące zmniejszenia zawartości tych składników (do 10 mg/l) zostały wprowadzone w życie dnia 1 czerwca 2013 roku. Produkty nie spełniające tych kryteriów mogą być nadal sprzedawane, aż do wyczerpania zapasów. Warto dodać, że koncerny takie jak Heinz, McDonald’s i Tesco, dobrowolnie wycofały się z używania tych substancji.
Co w takim razie robić?
Bądź szczególnie uważny jeśli jesteś alergikiem. Chcąc uniknąć działania niepożądanego i kumulacji niekorzystnych dla zdrowia substancji dodatkowych żywności – czytaj etykiety produktów i wybieraj takie, w których występuje najmniejsza ilość podejrzanych ulepszaczy. Całe szczęście, coraz więcej producentów zastępuje sztuczne barwniki tymi naturalnymi. Jeżeli w Twojej okolicy nie ma sklepu z napojami izotonicznymi barwionymi w ten alternatywny sposób (np. karotenoidami występującymi naturalnie w przyrodzie) – zrób go sam (przepis poniżej). Wybieraj mądrze i nie czekaj do 2020 roku na efekty kolejnych badań!
Przepis na domowy napój izotoniczny:
– ½ łyżeczki soli, 240 ml soku pomarańczowego, 360 ml wody mineralnej,
– ½ łyżeczki soli, 2 łyżeczki cukru, 600 ml wody.