Sockwa, czyli zimowy przyjaciel bosego biegacza
Zima na 52 równoleżniku nieco różni się od tej, na jaką narażeni byli nasi bosonodzy praprzodkowie w Afryce. Lubię biegać boso i uwielbiam w ten sposób hartować swoje ciało, jednak z obawy o zdrowie oraz z czystej ciekawości, postanowiłem zimę 2012-2013 przebiegać nie boso, a w obuwiu – lekkich butach marki Sockwa.
Sockwa to mała amerykańska firma, wytwarzająca od kilku lat minimalistyczne obuwie do piłki plażowej, jogi, biegania. Model biznesowy firmy jest dość typowy jak na standardy amerykańskie XXI wieku – “zaprojektowane w USA, wytworzone w Chinach”, o czym informuje nadrukowana wewnątrz każdego buta fiszka. Czym jest więc Sockwa? Najprościej pisząc – skarpetką z podeszwą wzmocnioną tworzywem.
Mózgiem całej tej skarpetkowo-obuwniczej koncepcji jest inżynier, człowiek z pasją, wizją i charakterem – David Zasloff. Od 2008 roku firma oferuje kilka modeli minimalistycznego obuwia. Cześć oferty dedykowana jest sportom plażowym, czy innym uprawianym w klubach fitness (Dojo, Playa). Pozostała cześć, dzięki swej zaawansowanej technologii może być śmiało używana nawet na najbardziej twardych i szorstkich nawierzchniach, doskonale nadając się do biegania, czy turystyki (G2/G3 – buty w zasadzie różnią się jedynie datą premiery, oraz kolorystyką).
Niniejszy tekst dotyczy modelu G3.
Trudne początki
Model G2/G3 wpadł mi w oko na przełomie 2011 i 2012 roku. Zauroczył mnie ich ekstremalny minimalizm – trudno sobie wyobrazić bardziej minimalistycznego buta. Niestety zanim zdecydowałem się na zakup, cała partia w rozmiarze 42 została sprzedana. Nie pozostało mi nic innego, jak cierpliwie czekać na kolejną serię, która – według zapewnień Davida Zasloffa – miała zostać na dniach wyprodukowana w Chinach.
Problemy produkcyjne, a następnie kolejne, po czym następne i kolejne spowodowały, że model G3 o podeszwie tak cienkiej jak grubsza karta papieru zawitał u mnie w domu po rekordowym półrocznym oczekiwaniu. O ile mnie pamięć nie myli, nigdy (nawet “za komuny”) nie czekałem tak długo na buty!
Zakupy w USA
Siedząc wygodnie we własnej kuchni, wyskoczyłem na wirtualne zakupy do Kalifornii. Za nieco mniej jak 50 dolarów zrobiłem sobie minimalistyczną niespodziankę, taki mały obuwniczy prezent.
Sklep internetowy pozwala na bezproblemowy zakup z terytorium Polski i, co ważne, za towar można zapłacić zwykłą kartą płatniczą. Nie jesteśmy też – jako Polacy – wyróżnieni specjalną stawką za przesyłkę – tutaj unifikacja jest pełna, cała Unia Europejska płaci tyle samo, czyli 17.50 dolara. Kilka dni później stosunkowo mała koperta z butami zapakowanymi w worek trafiła do moich rąk.
Specyfikacja modelu G3
Po tak długim oczekiwaniu, odpakowywanie trwało milisekundy i towarzyszyło mu skrajne podniecenie zastąpione następnie niemal depresyjnym zderzeniem z rzeczywistością – “Sockwa G3 to po prostu buty, więc czym się tu tak podniecać…”.
Cholewkę tworzy cienka na kilka milimetrów tkanina neoprenowa, która zapewnia pewną oddychalność stopie. Materiał ten jest elastyczny, dopasowując się do stopy, pozwala palcom na swobodny ruch oraz stabilizację sylwetki.
Para wodna (pot), jak również woda (deszcz, zawartość kałuż itp.) swobodnie przenika przez mikrostrukturę neoprenu, niestety w obie strony. Ta cecha powoduje, że but jest skrajnie niewodoszczelny, lecz z drugiej strony tkanina błyskawicznie schnie, a stopa dość dobrze w nim oddycha (nawet stopa ubrana w skarpetki). Neoprenowa cholewka niczym skarpeta utrzymywana jest na stopie dzięki elastycznemu ściągaczowi, który otacza całą kostkę.
Sercem, czy raczej duszą, modelu G3 jest wytworzona z termoplastycznego poliuretanu (TPU) podeszwa – sam pomysłodawca, David Zasloff twierdzi, że dla G3 “the sole is our soul”. Jej grubość wynosi 1,2 milimetra, jest o połowę cieńsza od podeszwy TPU stosowanej w butach VIVOBAREFOOT i wielokrotnie cieńsza od tej użytej przy produkcji butów marki Newfeel (Decathlon).
Mimo tak niewielkiej grubości podeszwa ma “bieżnik”, który całkiem dobrze sprawuje się w terenie.Charakterystycznymi cechami podeszwy modelu G3 jest jej anatomiczny kształt, niesamowita wręcz elastyczność w każdym wymiarze, jak również fakt, że but nie pozostawia śladów oraz nie ślizga się na mokrych powierzchniach. Konstrukcyjnie but – podobnie jak większość minimalistycznego obuwia – nie ma wsparcia dla śródstopia, co wymusza na użytkowniku naturalną postawę oraz właściwy anatomicznie sposób przemieszczania się (nie ma mowy o bieganiu “z pięty”).
Sockwa G3 można zwinąć w rulonik, jak cienką kartkę papieru zarówno poprzecznie, jak i wzdłużnie, oraz w każdej innej płaszczyźnie.
Co ważne, pojedynczy but waży w zależności od rozmiaru, od pięćdziesięciu kilku, do stu kilkunastu gram. Takiej masy po prostu nie czuje się na stopie.
Sockwa G3 na stopach, czyli pierwsze wrażenia z użytkowania
By zrozumieć jakie odczucie towarzyszy poruszaniu się w tych butach, wystarczy założyć nisko wykrojone, elastyczne skarpetki na nogi… i ruszyć na podbój parku. Podeszwa TPU w minimalnym stopniu wygłusza informacje o typie podłoża po jakim w danym momencie biegniemy (propriocepcja jest doskonała, jak na bieganie w butach i chyba nie ma sobie równych wśród obecnie dostępnego obuwia dla sportowców). Biegnąc, pod stopami czuć naprawdę każdy kamyk, gałązkę, jak również nierówności rzeźby terenu, ale w sposób taki, że bez problemów można przebiec półmaraton, a pewnie i więcej.
G3 jak na “skarpetkowe butki” przystało nie wymagają okresu adaptacji do stopy (obtarcia pięty raczej nie grożą, choć dla porządku dodam, że ja w nich biegam i chodzę jedynie w skarpetach, a nie boso).
G3 dobrze sprawuje się na piasku, żwirze, ściółce -ogólnie w lesie. Buty świetnie pozwalają na przeskakiwanie pomiędzy patykami, kałużami, strumykami – umożliwiają dobry balans ciałem na wąskich pochyłych przyjeziornych dróżkach, czy górskich ścieżkach. Biegnie się naturalnie, tak jak boso.
Dzięki mikrostrukturze neoprenowej cholewki stopa w pewnym zakresie może swobodnie oddawać nadmiar ciepła i wilgoci, przez co nawet po kilkudziesięciu minutach aktywności fizycznej skóra jest dostatecznie sucha, co eliminuje znacznie możliwość powstania odparzeń czy obtarć.
Na jesienne bezdeszczowe dni, G3 nadają się doskonale (choć ja wole w takich warunkach biegać boso). No dobrze a co z zimą?
Gdy za oknem pada śnieg
Sockwa G3 kupiłem z myślą o zimowym bieganiu w niskich temperaturach, kiedy to poruszanie się boso wymaga albo bardzo dużej koncentracji i uwagi nad zachowaniem swojego ciała, albo radykalnego skrócenia dystansu, by nie nabawić się odmrożeń.
Zamawiając model G3 byłem ogromnie ciekaw jak, tak skrajnie minimalistyczne obuwie sprawdzi się w polskich zimowych warunkach.
Dzięki łaskawości pogody śnieg w tym roku spadł dość szybko, a ja ubrany jedynie w zwykle bawełniane skarpetki, oraz w “skarpetkowe butki” ruszyłem na szlak. Pierwsze testy przeprowadziłem ostrożnie w temperaturze minus 4 stopni Celsjusza, na dystansie około 10 km w lesie obfitującym w pagórki. Trasa dobrze mi znana prowadziła zarówno w kopnym śniegu (niewiele go było, bo pewnie z 5 centymetrów), po śliskiej leśnej drodze gruntowej, którą auta skutecznie przerobiły na lodowisko, jak również po rozjeżdżonych i zamarzniętych koleinach na wyrębie. Buty dały radę (nawet dogoniłem kilku innych biegaczy, którzy biegli podobną trasą, ale ubrani w “tradycyjne” obuwie do biegania)!
Kolejny test terenowy, obok innych – “asfaltowych” – prowadzonych regularnie wokół maltańskiego jeziora, zrobiłem, gdy temperatura spadła do około minus 10 stopni Celsjusza, a na duktach przybyło śniegu.
Wynik, ten sam – pozytywny – wrażenie bosego biegu, bez konieczności permanentnego drżenia o swoje kończyny.
Jak się biega w Sockwa G3 w siarczystym mrozie?
Model G3 izolacji termicznej praktycznie nie ma. Trzeba mieć tego świadomość, bo o ile biegnąc stopa pracuje, wytwarza ciepło i w sposób naturalny dba o sprawny przepływ krwi (co minimalizuje możliwość wychłodzenia kończyny, czy pojawienie się odmrożeń), o tyle zatrzymanie się praktyczne momentalnie skutkuje poczuciem zimna w podeszwie stopy. Co prawda nie grozi nam od razu amputacja stopy gdy zatrzymamy się w 10 stopniowym mrozie na przysłowiowe siusiu, ale z całą pewnością w tych butach nie należy stać za długo w miejscu.
Biegnąc w stopę jest ciepło, nawet bardzo ciepło. Żaden palec – nawet ten najmniejszy – nie wykazywał objawów wychłodzenia, co więcej ciepłota stopy była dostatecznie duża, by stale osuszać “skarpetkowego butka” od środka. Ta cecha znacząco podnosi komfort biegu, gdyż w stopę jest nie tylko ciepło, ale i stosunkowo sucho (pomimo biegu non-stop w śniegu). Po godzinnym mroźnym bieganiu, po zdjęciu G3 bawełniane skarpety były tak samo suche, jak po zdjęciu typowo zimowych butów trekingowych.
Znając zasady naturalnego biegania w Sockwa G3 można biec po praktycznie każdej nawierzchni, jaką da się spotkać w zimie na nizinach. Dwu kilometrowy bieg po całkowicie zalodzonej drodze gruntowej, niczym specjalnie nie różnił się od biegu w lekko ubitym śniegu. Przyczepność była dobra i to zarówno na płaskich odcinkach, podbiegach, czy też zbiegach. Miałem wrażenie, że pomimo skrajnie minimalistycznego bieżnika moje G3 mniej ślizgały się bocznie niż zwykłe buty sportowe biegacza którego mijałem po drodze.
Odcinki całkowicie zaśnieżone, gdzie nie było przetartego przez auto szlaku, stanowiły najtrudniejsze fragmenty trasy. Podobna sytuacja miała miejsce podczas biegu po lekko przypruszonej ścieżce, na której pod kilku centymetrową warstwą kopnego śniegu zalegała mięsista warstwa jesiennych, zbutwiałych liści. I tu i tu trzeba nieco bardziej uważać, by się nie poślizgnąć.
Dla osób mniej obeznanych w arkanach naturalnego biegania uślizg, czy nawet lekkie skręcenie stopy podczas bosego biegu (czy w butach ekstremalnie minimalistycznych, jak G3) praktycznie niczym nie grozi, ot po prostu stopa się nieco wygnie, noga w kostce wykrzywi, poboli kilka kroków i tyle. Nie mniej, w tych warunkach w G3 biegało mi się najmniej komfortowo.
To właśnie bieganie w śniegu (szczególnie “mokrym”), którego warstwa całkowicie zakrywa “skarpetkowego buta” może stanowić granicę użyteczności Sockwa G3 w zimie. Głównie dlatego, że but łatwo w tych warunkach przemaka, przez co w stopę dość szybko robi się zimno.
Błoto kontra “skarpetkowe butki”
Sockwa G3 to nie są buty, które należałoby wybrać na błotnisto-bagienną trasę. Przez kilka błotnistych kałuż, czy kawałek zabłoconej leśnej drogi da się bez problemu przebiec w G3, podobnie jak w każdym innym obuwiu sportowym. Jednak w przypadku dłuższego odcinka, prawdopodobnie wygodniej i bezpieczniej byłoby biec boso lub w innych butach.
Oblepiające podeszwę błoto silnie przywiera, powodując utratę trakcji i znaczne ogranicza przyczepność buta do podłoża. W takiej sytuacji nogi mają tendencję do “rozjeżdżania się” na boki, przy choćby minimalnej dekoncentracji. Skuteczna technika biegu tutaj, podobnie jak na lodzie, wymaga krótkich, lekkich i szybkich kroków.
Poważniejszy problem pojawia się, gdy trasa biegu prowadzi bagnem, gdzie co kawałek grzęźniemy podeszwą w miękkim i lepkim podłożu. Wtedy błoto akumuluje na podeszwie eliminując jakąkolwiek trakcję, a co gorsze, następuje znaczne obciążenie buta. Mając w pamięci, że Sockwa G3 waży około 100 g, każdy przyrost masy jest mocno odczuwalny, szczególnie gdy biegamy tylko boso, lub w minimalistycznym obuwiu.
W zimowych górach
Góry Izerskie wydały mi się idealnym miejscem na ostateczne przetestowanie G3. Ruszając ze Świeradowa Zdró, na szlak w kierunku Stogu Izerskiego byłem bardzo ciekaw jak “skarpetkowe butki” poradzą sobie w takim terenie. Dotychczas używałem ich jedynie na nizinach i tamtejszych lasach. Smaczku dodawał fakt, że w górach panowała od kilku dni odwilż i zaśnieżone stoki powoli topniały odsłaniając błoto i niesamowicie nasiąkniętą wodą leśną ściółkę.
Na górskich ścieżkach, w Sockwa G3 biegło się fenomenlnie – niczym boso. Problem pojawił się w momencie przekraczania strumienia, kiedy to musiałem przebiec po bardzo rozmokniętym śniegu oraz nasiąkniętej jak gąbka kępie mchu. Buty natychmiast zamokły, a komfortu nie podniosły kompletnie mokre, a przez to ciężkie bawełniane skarpetki (być może sportowe skarpety poprawiłyby nieco funkcjonalność G3 w takich warunkach).
Zbieganie po rozmokniętym śniegu lub błocie, o ile nie było możliwości przeskakiwania po kamieniach (choćby mokrych), było bodajże najtrudniejszym manewrem podczas tej eskapady. G3 niesamowicie “kleją” się do mokrych powierzchni skałek, jednocześnie kompletnie nie dają poczucia stabilnego podparcia na rozmokniętych, śliskich “glajdowatych” odcinkach ścieżki. Nieostrożne zbieganie w takich warunkach może skończyć się kontuzją lub poważnym wypadkiem gdy trasa będzie prowadzić eksponowaną ścieżką. Wszędzie tamgdzie nie ma błota, a śnieg jest śniegiem, a nie rozmokniętą breją bieganie w G3 daje ogromną frajdę. Lekkość stóp w G3, na górskich szlakach, dodaje skrzydeł.
Sockwa G3 powinny przypaść do gustu osobom lubiącym biegać boso lub w minimalistycznych butach. Dla bosonogich biegaczy G3 pozwalają na bezpieczne wydłużenie sezonu biegowego do 12 miesięcy bez konieczności skracania dystansów lub nerwowego kontrolowania co chwila stanu wychłodzonych stóp. Zwolennicy minimalistycznego obuwia docenią w G3 ich prostotę i ekstremalny wręcz minimalizm (1,2 mm grubości podeszwa).
Z dziennikarskiego obowiązku muszę dodać, że pierwsza para Sockwa G3 jaka do mnie dotarła okazała się wadliwa. Po kilku dniach pękł ściągacz lewego buta, co całkowicie uniemożliwiło bieganie (chodzić w nich można było nadal). Jakiś czas później zauważyłem również delaminację podeszwy, odklejanie się od neoprenowej skarpety. Postanowiłem reklamować towar. Bez najmniejszych problemów zespół Sockwa przyjął informację o wadliwym produkcie, zostałem przeproszony za zaistniałą sytuację, poproszono mnie o ponowny wybór rozmiaru, koloru butów, a po kilku dniach odebrałem nową parę (nie poniosłem z tego tytułu żadnych kosztów). Nowe G3 koloru jaskrawo-żółtego (testowany model) sprawdza się jak dotąd bez problemów (wcześniej zamówiłem parę w brązowym kolorze).