Merino vs Syntetyk cz. I: koszulki letnie/uniwersalne
Idea biegania naturalnego zdobywa coraz większe grono entuzjastów. Zaczęło się od obuwia, które miało zbliżyć nas do biegania boso, czyli przede wszystkim mały spadek pięta-palce, jak również ograniczona grubość podeszwy. Same jednak buty dla niektórych to zbyt mało. Naturalizm to o wiele szersze zjawisko, to nie tylko buty, ale styl życia, od jedzenia na sprzęcie kończąc. Nawet odzież, co pewnie niektórym wydaje się niezwykłe, została wplątana w naturalizm.
Oczywiście powstanie odzieży z naturalnych materiałów nie było spowodowane bieganiem naturalnym. W przypadku odzieży chodzi o surowce z jakich są wyprodukowane. Jakie to surowce? Przede wszystkim wełna, a także włókna bambusowe, które jednak okazały się wymysłem marketingowym i tak jak szybko się pojawiły – tak samo szybko zaczęły opuszczać rynek. Czy jednak odzież z wełny rzeczywiście sprawdzi się podczas biegu? Spora część pewnie myśli, że wełna i bieganie to połączenie. delikatnie mówiąc. nietrafione. Przecież wełna to drapiące grube zimowe swetry, a nie sportowa odzież. Oczywiście swetry robione przez nasze babcie lub te zakupione na straganie na Podhalu nie sprawdzą się w bieganiu, ale nowoczesna bielizna wykonana z wełny merynosowej już tak. Bielizna ta pozbawiona jest większości wad znanych z tradycyjnych wyrobów. Potrafi być lekka, zwiewna i przede wszystkim nie drapać. Tu nasuwa się pytanie, czy wełna jest w stanie rywalizować ze sprawdzonymi materiałami syntetycznymi. Czy merino może zapewnić nam komfort zbliżony do technicznych tkanin z tworzyw sztucznych? A może ideałem będzie połączenie tych materiałów? Jedynym wyjściem jest sprawdzenie w praktyce jak spisują się poszczególne materiały. Do boju staną dwie pary modeli uniwersalnych/letnich. Devold Breeze z czystej wełny merynosowej kontra Marmot Lightweight Tee SS z Polartecu Power Dry oraz Woolpower Lite Tee z wełny merino z 20% dodatkiem poliamidu kontra Hannah Madog wykonana z materiału Coolmax.
Krótkie przedstawienie zawodników dzisiejszej konfrontacji
Na start pierwsza para wagi lekkiej, która reprezentowana jest przez produkty uszyte z materiałów o gramaturze w granicach 120-150 g/m2.
Marmot Lightweight Tee
Marmot to typowa super lekka koszulka biegowa. Jest bardzo cienka i zwiewna. Sprawia wrażenie świetnej na starty w zawodach. Prosta budowa, jedyną ciekawszą rzeczą są siatkowe panele na całej wysokości bluzki. Luźny krój z lekko przedłużonym tyłem sprawia, że jest to przede wszystkim koszulka wierzchnia – słabiej sprawdza się jako bielizna. Wykonanie bardzo estetyczne, ładnie poprowadzone efektowne płaskie szwy, typowo sportowa, wyrazista kolorystyka. Bez fajerwerków, solidna biegowa koszulka, ale z mało rozciągliwego, lejącego się materiału. Materiał według opisu jest dwu warstwowy, ale szczerze mówiąc ciężko się doszukać tych warstw. Wnętrze i wierzch są niemal identyczne, różnice są w zasadzie kosmetyczne.
Norweski (rzeczywiście wykonany w Norwegii, w miejscowości Langevag leżącej blisko Alesund tyle, że po drugiej stronie fjordu) rywal prezentuje się jeszcze mniej efektownie, a jego konstrukcja jest jeszcze mniej wyrafinowana. Koszulka w całości wykonana z jednego materiału nie posiada żadnych paneli i wstawek z innych materiałów. Jedyną innowacją są płaskie szwy i lekko przedłużony tył. Po prostu klasyka w czystej formie. W przeciwieństwie do Marmota na pewno nie będziemy mogli zadawać szyku jaskrawymi kolorami, Skandynawowie postawili bowiem na zdecydowanie stonowaną kolorystykę. Widać norweską skromność i tradycję. Materiał jest bardziej rozciągliwy, lepiej dopasowuje się do kształtu ciała, ale że nie jest przesadnie przylegający, to koszulka dobrze sprawdza się jako wierzchnia warstwa oraz jako bielizna. Wykonanie jest na tym samym poziomie co Marmot, ale materiał jest nieco bardziej elastyczny. Nie znajdziemy krzywych prujących szwów, niedoszytych miejsc czy innych niedoróbek. Obydwa produkty pod tym względem prezentują się bardzo dobrze.
Druga para to modele niby podobne do tych z pary pierwszej, a jednak różne. Szwedzki (szyty w Ostersund) Woolpower posiada dodatek sztucznych włókien, który ma na celu zwiększyć elastyczność materiału i trzeba przyznać, że efekt jest nadzwyczaj wyraźny. Materiał rzeczywiście jest ekstremalnie rozciągliwy, aż trudno uwierzyć, że jest to wełna. Dzięki temu idealnie dopasuje się do niemal każdej sylwetki. Materiał oprócz tego, że jest bardziej rozciągliwy od tego w Devoldzie, wydaje się również grubszy. Producent co prawda oficjalnie nie podaje gramatury w opisie produktu, ale jest ona zbliżona do 200 g/m2 o czym producent poinformował mailowo. Wygląd nie jest zbyt efektowny, podobnie jak u Norwegów. Ciemna nieco blada kolorystyka nie przykuje uwagi biegaczy, choć trzeba przyznać, że kolorowe szwy nadają charakteru i są miłe dla oka. Warto zwrócić uwagę, że Szwedzi nadają swoim produktom nieco elitarności, gdyż każda koszulka czy inny wełniany wyrób posiada na metce wyszyte imię i nazwisko osoby która go uszyła. Niemal jak podpis osoby składającej silnik w słynnym AMG.
Wykonanie bez zastrzeżeń, szwy równe, brak niedoróbek, co tu dużo pisać, jest jak być powinno.
Sztuczny rywal Woolpowera wykonany jest z materiału Coolmax o strukturze czterokanałowej. Produkt czeskiej marki posiada, tak jak pozostałe produkty, płaskie szwy oraz przedłużany tył. Barwy wydają się z pozoru wyblakłe, ale takie nie są. Koszulka ma kolor grafitowy, nie jest to wyblakła czerń jak może się wydawać na pierwszy rzut oka. Nie zmienia to jednak faktu, że jest jeszcze mniej efektowna niż Woolpower, a to za sprawą szwów w tym samym kolorze. Materiał jest mocno rozciągliwy, choć nie aż tak jak konkurent wełniany. Jest równie dobrze dopasowany, nigdzie nie odstaje i mimo mniejszej renomy marki jest równie dobrze wykonany. Sztuczny materiał, podobnie jak w przypadku Marmota, nie jest specjalnie przyjemny dla skóry. Czuć plastik, który z całą pewnością nie każdemu przypadnie do gustu.
Woolpower Lite Tee
Tyle teorii czas na praktykę, czyli pierwsze starcie
Pierwsze co odczujemy po założeniu koszulek to bardzo różne odczucia jakie dotrą od naszej skóry. Wyroby Devolda i Woolpowera, znacznie różnią się od Marmota i Hannah’a. Są bardziej delikatne i miękkie. Po ubraniu czuć bardzo duży komfort, można powiedzieć, że pieszczą nasze ciało. Najdelikatniejszy i najprzyjemniejszy jest Devold Breeze. Gryzienie wełny praktycznie nie występuje, a ewentualne szczątkowe drapanie znika po pierwszym praniu. Woolpower nie jest tak miękki jak Devold, jest jakby bardziej szorstki. Po założeniu czuć jakby szczątkowe drapania, które znika po kilku minutach ruchu. Jest przyjemniej niż w sztucznych koszulkach.
Po założeniu Marmota i Hannah’a czuć sztuczność i mało przyjemny plastik. Odczucia poprawiają się podczas ruchu. Sztuczność już tak nie przeszkadza, ale bez dwóch zdań dla skóry znacznie przyjemniejsze są pozostałe produkty.
Termika/odprowadzanie potu
Syntetyk reprezentowany przez Marmota kontra czysta Devoldowa wełna merynosowa
Termika Marmota jest niemal zerowa. Koszulka jest tak cienka, że trudno wymagać od niej grzania, a siatkowe panele na pewno nie sprawią, że będzie nam cieplej. Używanie jej w czasie zimnych dni oczywiście jest możliwe, ale wymaga wtedy założenia czegoś grubszego na wierzch. Marmot ma służyć do odciągania wilgoci i zapewniania komfortu podczas bardzo intensywnego wysiłku np. podczas startów. Używana, jako jedyna warstwa nada się tylko na bardzo ciepłe pory roku. Jeśli chcemy biegać w samej koszulce podczas chłodnych dni w grę wchodzi jedynie start w zawodach. Jako jedyną warstwę na dworze koszulkę założyłem tylko 2-3 razy, gdy temperatura przekroczyła 10 stopni, a raz była w okolicach 15, ale było mi chłodno. Musiałem więc trzymać wysokie tempo, żeby nie zmarznąć. Dlatego też koszulkę najczęściej ubierałem na cienką, przylegającą bieliznę.
Pot odprowadza rewelacyjnie. Dopiero przy bardzo mocnym wysiłku wilgoć zaczyna być odczuwalna. Nieważne czy jest jedyną warstwą, czy znajduje się nad, czy pod innym ubraniem, doskonale odciąga pot od skóry. Oczywiście sucha nie jest, ale o mokrym kompresie można zapomnieć. Najlepiej jednak spisuje się jako jedyna warstwa lub z cienkimi warstwami, można wówczas cieszyć się bardzo wysokim komfortem i, o ile nie przesadzimy z tempem, to zapocenie nam nie będzie przeszkadzać. Przy jednostajnym, nawet bardzo długim biegu wilgoć jest w zasadzie pomijalna. Z racji bardzo małej grubości i słabej termiki bardzo dobrze się sprawdza podczas zajęć/treningów na hali.
Devold Breeze w teorii ma niby podobne przeznaczenie. Również jest wykonany z cienkiego materiału (choć sprawia wrażenie o wiele delikatniejszego) i ma się nadawać na lato na temperatury od 5 do 20 stopni Celsjusza (widać, że temperatury są podane na podstawie lata norweskiego, u nas to jesień). Tak rzeczywiście jest, ale podczas polskiego lata może nam być za ciepło. W porównaniu do sztucznego konkurenta Devold grzeje o wiele bardziej (również za sprawą lepszego dopasowania do ciała) i można biegać w nim przy niższych temperaturach. W połączeniu z bluzą najlepiej nadaje się na temperatury od +7 do delikatnych przymrozków rzędu -1/-3 stopnie (oczywiście wraz z bluzą). Jako warstwa wierzchnia użyty był jedynie kilka razy, gdy temperatura przekroczyła nieco 10 stopni. Pełnego komfortu termicznego nie było, ale też specjalnie zimno też nie (bez dwóch zdań cieplej niż w Marmocie). Długie rękawy zapewniłyby odpowiednie uczucie ciepła, dlatego tez często była używana z tą samą cienką bielizną co Marmot, ale zakładaną na wierzch, a nie pod spód.
Devold Breeze
Jeśli chodzi o odprowadzanie potu Devold przegrywa z Marmotem. Po biegu koszulka jest zdecydowanie bardziej nasiąknięta. Nie jest jednak tak źle jak mogłoby się wydawać, a można nawet rzec, że jest przyzwoicie. Wełna ma tą zaletę, że nawet mokra dalej grzeje. Być może określenie „grzeje” jest lekko na wyrost, ale w przeciwieństwie do dużej części syntetyków nie powoduje takiego wychłodzenia. Wilgoć niby jest, jak ściągniemy koszulkę i dotkniemy ręką to ją wyraźnie czuć, ale w czasie aktywności ona specjalnie nie przeszkadza. Jest odczuwalna, ale naprawdę mało dokuczliwa, co w połączeniu z bardzo przyjemnym materiałem sprawia, że biega się całkiem przyjemnie, a efekt kompresu wystąpi gdy naprawdę przesadzimy z temperaturą lub tempem. Wilgoć, a w zasadzie bardziej chłód od niej bijący, zaczyna dokuczać podczas dłuższych wybiegań (powyżej 1,5-2h). Odprowadzanie wilgoci jest ograniczone przy używaniu koszulki w wyższych temperaturach. Nawet jak nie będziemy przegrzani to po prostu koszulka nie da sobie rady z dużą ilością potu, dlatego też nie sprawdza się przy treningach halowych. Do spokojnego biegania nadaje się dobrze. Może nie aż tak dobrze jak syntetyk od Marmota z Polartecu Power Dry, szczególnie przy wybieganiach powyżej 2h, ale nie ma też wielkich powodów do narzekania. Obydwie opcje są naprawdę dobre. Nieco inaczej sprawa wygląda podczas bardzo mocnego tempa lub zawodów. Intensywny wysiłek sprawia, że robi się ciepło, a że wełna nie jest w stanie poradzić sobie z taką ilością potu, to robi się już mokro, szczególnie na plecach. Oczywiście Marmot również nie pozostaje suchy podczas dużego wysiłki, koszulka jest nasiąknięta, ale pot jest lepiej odciągany, a bieg jest bardziej komfortowy i co ważne materiał sztuczny szybciej wysycha i odprowadza pot na zewnątrz. Koszulka jest wilgotna, ale szybciej wysycha na ciele i chłód tak nie dokucza jak w wełnie.
O ile Marmot to typowo letnia koszulka, to Devold jest koszulką która bardzo dobrze spisuje się w czasie pory przejściowej. Oczywiście obydwie, choć ze znacznym wskazaniem na Devolda, nadają się do zimowej aktywności przy dobraniu odpowiedniej dodatkowej odzieży (ze względu na luźniejszy krój Marmot lepiej spisuje się samodzielnie).
W pierwszej parze wagi lekkiej na punkty po niejednomyślnej decyzji sędziów zwycięzcą zostaje ogłoszony Marmot. Produkt amerykańskiej marki lepiej odprowadza pot, bardzo dobrze nadaje się na zawody. To typowo biegowa lub nawet startowa koszulka. Devold ma lepszą termikę, jest o wiele przyjemniejszy, ale gorzej sobie radzi z potem, przez co nie tak dobrze nadaje się do bardzo dużego wysiłku. Jeśli ktoś tylko biega dla przyjemności i nie robi bardzo długich tras mocniejszym tempem (powyżej 15-20 km), to obydwa produkty sprawdzą się równie dobrze choć w nieco innych temperaturach i obydwie opcje są godne polecenia. Natomiast jak ktoś chce trenować, biegać długie dystanse, robić tempówki czy interwały, gdzie generowane są duże ilości potu powinien wybrać Marmota. Na mniejszy wysiłek, przy niższych temperaturach – natura, przy ostrzejszym tempie – materiał sztuczny.
Devold Breeze
Marmot Lightweight Tee SS
Materiał
100% 17,5 mikronowe włókna
Merino Wool
Polartec®Power Dry®
100% Polyester
(29% Cocona®)
Gramatura
150 g/m2
120 g/m2
Cena
179,00 zł
199,00 zł
Ochrona przed
promieniowaniem
UPV>25
UPF 15
Liczba warstw
1
2
Wełniany Woolpower Lite Tee vs Sztuczny Hannah Madog
Druga para to produkty nieco grubsze i bardziej mięsiste, ale największą różnicą jest ogromna rozciągliwość i dopasowanie, przez co, w przeciwieństwie do pary pierwszej ,przede wszystkim służą jako bielizna.
Woolpower zapewnia zbliżoną termikę jak Devold. Jest nieco grubszy (większa gramatura, ale producent ograniczył właściwości izolacyjne poprzez zmniejszoną ilość powietrza zatrzymywaną przez materiał i spłaszczenie materiału) i dlatego też sprawdza się przy minimalnie niższych temperaturach, choć różnice nie są znaczne. Szwedzki produkt jest bardzo rozciągliwy i świetnie dopasowany, dlatego szczególnie dobrze nadaje się jako bielizna. Z tego też powodu używany jako warstwa wierzchnia może słabiej sprawować się w wysokich temperaturach.
Hannah Madog
W połączeniu z tą samą bluzą, z którą noszony był Devold daje podobny komfort w temperaturach o jakieś dwa stopnie niższych. Jeśli chodzi o odprowadzanie potu – jest całkiem dobrze (nawet nieco lepiej niż u Norwegów), choć nie rewelacyjnie. Wełna nie jest w stanie odprowadzić tak dużych ilości potu jakie są wytwarzane w czasie nawet dość spokojnego, jednostajnego, długiego biegu. Jednak dzięki rozciągliwemu materiałowi i jego strukturze oraz przede wszystkim ”grzaniu ” wełny, podczas biegu wilgoć nie przeszkadza. Czuć ją przy 5-7 stopniach (oczywiście ze wspomnianą wcześniej bluzą), ale w granicach normy. Nie ma mokrego kompresu jeśli nie przesadzimy z temperaturą lub tempem. Może się nawet wydawać, że przy niskich temperaturach jest sucho. Są to jednak pozory, koszulka jest nasiąknięta potem. Po ściągnięciu jej czuć to wyraźnie, szczególnie gdy dotkniemy tyłu koszulki. Podczas dłuższego biegania, szczególnie w temperaturach w okolicach zera lub przy delikatnym przymrozku, wychładzane są plecy. Komfort termiczny z początku jest bardzo wysoki, niby jest nam ciepło i sucho, nie czuć potrzeby założenia dodatkowej warstwy, ale z czasem zimno od koszulki zaczyna bić po plecach. Im dłuższy bieg, tym większe zimno i staje się ono coraz bardziej przeszywające, choć wilgoci nie czuć nawet jak dociśniemy koszulkę ręką. Efekt jest jeszcze bardziej odczuwalny gdy wieje wiatr. Wychładzanie pleców występuje również w norweskim produkcie, ale przebiega inaczej. Następuje bardziej stopniowo. Materiał, tak dobrze nie radzi sobie z potem, ale też dzięki temu można zareagować np. poprzez ubranie wiatrówki. Na szczęście przy temperaturach powyżej zera wychłodzenie jest już raczej mało odczuwalne i, o ile nie wieje wiatr, to nie przeszkadza, ale i tak w okolicach trzeciej godziny biegu koszulka jest już tak nasiąknięta, że robi się po prostu mokra. Trzeba przyznać, że plecy to miejsce newralgiczne dla obydwu wełnianych wyrobów i ich wychładzanie jest największym problemem podczas długiego biegu.
Przy większej aktywności, próbie robienia tempówek, podbiegów czy po prostu szybkim biegu przestaje być tak przyjemnie. Koszulka będzie mokra, szczególnie na plecach i niestety będziemy to już wyraźnie czuć. Do obydwu wełnianych produktów – czyli Devold Breeze i Woolpower Tee warto tak dobierać inne warstwy, żeby było nam minimalnie chłodniej niż z koszulkami syntetycznymi. Komfort cieplny będzie minimalnie słabszy, ale zmniejszy to zawilgocenie, gdyż mimo wszystko syntetyki z potem radzą sobie lepiej.
Koszulka Hannah zapewnia tylko minimalnie niższą termikę od szwedzkiego wyrobu (zbliżoną do Devolda). Używając koszulki uszytej z Coolmaxu w dolnym zakresie temperatur w jakich komfort zapewnia Woolpower, jest nieco chłodniej ale różnice nie są zbyt znaczące.
Koszulka nie jest już produkowana, ale materiały wykonane z włókien Coolmax-owych w dalszym ciągu są chętnie używane do produkcji odzieży przeznaczonej do bardzo intensywnego wysiłku. Koszulka radzi sobie z wilgocią lepiej niż przyzwoicie. „Oddychalność” jest bardzo mocną stroną. Nieważne czy bieg jest długi, czy krótki, koszulka dość skutecznie izoluje nas od wody. Nie ma mowy o suchości, co więcej, uważam, że koszulka po prostu nie może być sucha podczas wysiłku, ale odzież ma nas od tej wody odizolować i tak też jest w tym przypadku. Jest mało przyjemne uczucie sztuczności, ale wilgoć nie przeszkadza, nawet przy mocniejszych treningach. Koszulka brała udział w bardzo wielu zawodach, także kolarskich, i właśnie dopiero w czasie zawodów można mówić o występowaniu mokrych pleców, ale co ważne, po zmniejszeniu tempa dość szybko kompres znikał, a także uczucie chłodu było mniejsze niż w „wełniaku”. Przy starcie w zawodach w wełnianym produkcie ze Szwecji, czy innym intensywnym biegu, koszulka wełniana nie daje sobie rady z dużą ilością potu i wilgoć zaczyna przeszkadzać. Koszulka jest mokra i zimno jest czasem odczuwalne nawet w czasie startu. Ważna jest również szybkość wysychania obydwu materiałów. Coolmax po zaprzestaniu wysiłku znacznie szybciej odciąga wilgoć i nawet jak koszulka zrobiła się mokra to efekt ten dość szybko zanika dzięki temu wychłodzenie jest krótsze. Wełnianemu konkurentowi zajmuje to więcej czasu i dłużej występuje chłód i wilgoć na plecach.
Przy spokojnym biegu do 1,5h Woolpower spisuje się niemal tak samo jak Hannah, może nawet lepiej, bo nie czuje się plastiku. Różnice pojawiają się podczas długiego biegu lub zawodów gdzie w wełnie pojawia się wychłodzenie pleców.
Bardzo dobre właściwości Coolmaxu spadają (w moim odczuciu dość znacznie), gdy koszulka nie przylega bardzo dobrze do ciała co powinny wziąć pod uwagę osoby mające w planie zrzucenie kilku kilogramów. Warto więc zakupić koszulkę dobrze przylegającą, szczególnie, że materiał z czasem lubi się rozciągnąć.
Teraz ciekawostka, a mianowicie zachowanie się materiału użytego w koszulce Madog w wysokich temperaturach. Jeśli chodzi o odprowadzanie potu to zastrzeżeń większych mieć nie można, ale uczucie plastiku mocno przylegającego do ciała jest wtedy wyjątkowo nieprzyjemne, niemal jakby się topił na naszym ciele.
Woolpower Lite Tee
Hannah Madog
Materiał
80% 19,5 mikronowe włókna Merino
Wool
20% Poliamid
DuPont Coolmax® czterokanałowy
100% polyester
Gramatura
200 g/m2
140 g/m2
Cena
249,00 zł
około 100 zł
(koszulka nie
jest już produkowana)
Ochrona przed
promieniowaniem
———————-
UPV 15
Liczba warstw
1
1
W drugiej parze wynik jest jeszcze bardziej wyrównany. Oba produkty, naprawdę dobrze nadają się do biegania. Przy spokojnym, nie za długim biegu, to nawet wełna zyskuje pewną przewagę, którą traci podczas długiego bądź bardzo szybkiego biegu i to, o dziwo, nie przez uczucie wilgoci, bo tej za bardzo nie czuć, ale za wychłodzenie pleców. Gdyby wełna zapewniła lepszą izolację termiczną od potu, którym obficie nasiąka na plecach, to Woolpower byłby niemal równorzędnym przeciwnikiem dla sztucznego produktu marki Hannah.
Podsumowanie
Wśród cienkich koszulek wygrały materiały sztuczne, choć swoją przewagę pokazują przy bardzo intensywnym lub długotrwałym wysiłku. Dlatego też dla dużej części osób koszulki z obydwu materiałów powinny się sprawdzić. Jeśli ktoś planuje starty w zawodach, szybkie biegi lub długie wybiegania powinien się bardziej skierować w stronę materiałów sztucznych. Podobnie powinny uczynić osoby które bardzo obficie się pocą. Osoby traktujące bieganie bardziej rekreacyjnie, dla których bieganie to nie tylko trening mogą zwrócić się w stronę natury i zainteresować się wełną.
Temperatury podane w tekście w jakich koszulki zapewniają komfort są bardzo przybliżone. Każdy inaczej odczuwa zimno, inaczej się poci, ale są w stanie nieco zobrazować pewne różnice w termice koszulek. Mimo to należy je traktować jedynie poglądowo, tym bardziej, że ciężko jest sprawdzić koszulki w idealnie takich samych warunkach.
* Gdy koszulki były noszone z innymi warstwami, to warstwy te były takie same dla każdej testowanej koszulki.