Redakcja Bieganie.pl
fot. Kenya Yetu Magazine
Straciłem wzrok, ale nie wizję – tak brzmi motto życiowe Henry’ego, który co prawda nie zdobył upragnionego medalu w maratonie podczas paraolimpiady w Londynie ale i tak już wygrał. Życie. Mimo ślepoty robi więcej niż większość pełnosprawnych ludzi: prowadzi własną fundację, pomaga niepełnosprawnym i trenuje bieganie na najwyższym poziomie.
Skąd bierze na to siłę? Poszukajmy odpowiedzi.
Zdesperowany Henry mówił: myślałem, że moje życie dobiegło końca, że już nic mnie nie spotka. I zapewne tak by się stało gdyby nie jego matka i…szczęśliwy zbieg okoliczności. Nieopodal jego rodzinnej wioski mieściła się uchodząca za najlepszą we wschodniej Afryce klinika chorób oczu i udarów Kikuyu Eye Clinic. Dzięki datkom bliskich i obrotności matki udało się zebrać pieniądze na leczenie. Henry zaczął stopniowo odzyskiwać sprawność i tężyznę fizyczną, wróciła mu wiara w przyszłość mimo, że szanse na to, że wzrok powróci były zerowe.
Bieganie w ciemności
Wracający do sprawności z przed wylewu 20-paro letni Kenijczyk zrozumiał, że dostał od losu drugą szansę. Postanowił ją wykorzystać. W 200 procentach. Zaczął wracać do „normalności”. Najpierw pozbierał się po tym, gdy zostawiła go jego wieloletnia dziewczyna, która nie chciała być z kaleką. Poznał nową, wyjątkową dziewczynę, która stała się dla niego olbrzymim wsparciem. Ożenili się.
Wrócił też do… do biegania. W nauczeniu się jak trenować bez użycia wzroku pomagali mu lekarze oraz terapeuci, a w samym odzyskiwaniu formy – przyjaciele z dzieciństwa, z którymi wielokrotnie rywalizował. Teraz pełnili oni rolę zarówno pacemakerów i przewodników. Najbliższy z nich – Joseph Kibunja zgodził się prowadzić swojego przyjaciela podczas zawodów dla niepełnosprawnych (możliwość biegania z tzw. przewodnikiem przysługuje niedowidzącym biegaczom m.in. na Parolimpiadzie – przyp. red.).
Henry wraz z rozwojem kariery niepełnosprawnego biegacza coraz mocniej angażuje się w działalność społeczną. Organizuje biegi, z których dochód jest przeznaczony na potrzebujących, inicjuje zbiórki pieniędzy na osoby, które słabiej niż on radzą sobie z kalectwem. Finansowo wspierają go celebryci, w tym. m.in. były gubernator Kalifornii i wciąż aktualny mega-gwiazdor oraz milioner – Arnold Schwarzenegger. W 2005 roku swoją społeczną działalność Henry koronuje powołując do życia fundację swojego imienia – Henry Wanyoike Foundation. Od tego czasu to zarządzanie nią pochłania większość jego czasu. W 2008 roku Henry, już jako uznany społecznik i legenda paraolimpiady zdobywa brązowy medal w biegu na 5000 metrów. To jego ostatni wielki sukces sportowy. Ale jak sam podkreśla – dla niego bardziej niż medale i rekordy liczą się triumfy na arenie społecznej.
Mógłby zostać prezydentem
Obecnie mamy 2012 rok. Henry nie widzi od 17 lat. Patrząc po ilości jego dokonań można stwierdzić, że tragiczny w skutkach wylew dał mu siłę i motywację do tego, by nigdy się nie poddawać, by ciągle iść do przodu. W rodzimej Kenii stał się postacią kultową, gra w telewizyjnych reklamówkach, a o spotkania z nim zabiegają najwięksi.
Gdyby chciał mógłby kandydować na prezydenta Kenii. Kto wie – może by nawet wygrał? Byłby wtedy pierwszym niewidomym prezydentem. Z pewnością by sobie poradził, bo w docieraniu na metę jako pierwszy, nawet jej nie widząc, ma olbrzymie doświadczenie. I właśnie z niego powinniśmy skorzystać, chociażby wtedy gdy po prostu nie chce nam się iść na trening. Niektórzy mają trudniej niż my. Zawsze.