Redakcja Bieganie.pl
Sam chorowałem na astmę (choruję – astmę się ma całe życie!), dowiedziałem się, że ją mam w wieku 10 lat. Wcześniej miałem ataki duszności, jednak zdawało mi się, że to zwykłe zmęczenie. Aż w końcu trafiłem z ciężkim atakiem na oddział intensywnej terapii.
Z początku lekarze mówili, że to nieciekawy przypadek astmy, śmiało można było rzec przewlekła ciężka astma oskrzelowa. Z początku choroby 3 razy byłem hospitalizowany.
Jednak posiadałem szczęście, bo miałem kochanego Tatę po AWF, niegdyś biegacza, on wiedział, że tylko sport może mnie uzdrowić.
Z w-f na żadne zwolnienie, więc nie miałem co liczyć, jedyne co to ventolin w plecaku.
Pamiętaj: konsekwencją całkowitego unikania zajęć ruchowych jest obniżenie ogólnej wydolności fizycznej całego organizmu!
Mimo choroby, po moim ojcu chyba odziedziczyłem miłość do biegania, na w-f(ie) najbardziej lubiłem zajęcia lekkoatletyczne. Przed ćwiczeniami nie wdychałem leków, bardzo chciałem walczyć z chorobą, kiedy biegaliśmy na kilometr sprawiało mi to straszną męczarnię ale walczyłem, chciałem jak najszybciej dobiec do mety, pragnąłem być najlepszy, wtedy to było moje marzenie, w podstawówce nigdy mi się to nie udało, zawsze byłem trzeci, zawsze dopadała mnie astma- najtrudniejszy przeciwnik z jakim kiedykolwiek biegałem.
Wiecie jak się oddycha w duszności? Wyobraźcie sobie, że oddychacie przez słomkę, nie jesteście w stanie nic zrobić, a im szybciej biegniesz tym więcej powietrza potrzebujesz.
Możesz się zatrzymać, albo biec dalej, jeśli się zatrzymasz, duszność nie ustąpi od razu. Wtedy sięgasz po ventolin, natychmiastowo twoje oskrzela się rozkurczają, możesz normalnie oddychać, ale jeśli pobiegniesz dalej, do mety, wytrzymasz ból i zmęczenie, to będzie twój mały sukces. Kiedy już staniesz, starasz się uspokoić oddech, odczuwasz jak skurcz oskrzeli powoli zaczyna ustępować, jesteś szczęśliwy, czujesz niesamowitą satysfakcję, nie dałeś się, tak!- kolejny raz wygrałeś. To właśnie wtedy przeżywałem. Po 10 minutach oddech był normalny, bez ventolinu, Z czasem nauczyłem się to kontrolować.
Ale co to jest właściwie astma? To przewlekła, zapalna choroba dróg oddechowych, wywołująca nadreaktywność oskrzeli, która prowadzi do nawracających napadów duszności i kaszlu. U każdego chorego na astmę, wskutek intensywnego wysiłku dochodzi do skurczu oskrzeli. Dzieje się tak wskutek ochłodzenia śluzówki oskrzeli po zwiększeniu liczby oddechów co przyczynia się do utraty ciepła i odwodnieniu śluzówki oskrzeli. Dzieje się to łatwiej gdy oddychamy mroźnym, ale suchym powietrzem.
Na początku wysiłku dochodzi do niewielkiego rozkurczu oskrzeli, ale po ok. 5 minutach następuje skurcz. Przerwania wysiłku, eliminuje po pewnym czasie skurcz i możemy zacząć wysiłek na nowo. Każdy nasz następny wysiłek wydłuża się, a także skraca czas powrotu drożności oskrzeli do normy!
Zapewne, spostrzegawczy czytelnicy dostrzegli, niezwykłe podobieństwo do treningu interwałowego.
Jak długo dolegiwały mi duszności? Czy jeszcze z nimi muszę walczyć? Otóż po kolei. Kilka lat później, w gimnazjum było już lepiej, ku zdziwieniu lekarza moja astma przeszła w lekki stan przewlekły. Nadal miałem duszności, jednak już znacznie słabsze.
Brałem leki, ale sporadycznie. Wieczorami uwielbiałem wyciągać tatę do lasu by pobiegać. Startowałem w reprezentacji szkoły w różnych zawodach lekkoatletycznych, na których dobiegałem gdzieś tam w środku, czasami przy końcu, ale i tak czułem ogromną radość. Pamiętam moment, kiedy pierwszy raz biegłem po tartanie za stadionie Zawiszy w Bydgoszczy. Wtedy marzyłem, by tu trenować, jednak byłem za słaby.
Nastały czasy szkoły średniej, nie brałem już żadnych leków. W klasie byłem teraz najszybszy na długich dystansach. Pewnego dnia mieliśmy mistrzostwa szkoły na stadionie Zawiszy, bardzo chciałem wygrać, ale się nie udało, byłem chyba czwarty.
Po biegu rozmawiałem z jakimś panem z Zawiszy, chciał abym się zgłosił do jednego trenera. Byłem niezwykle szczęśliwy, że zacznę naprawdę trenować w profesjonalnym klubie. Po pewnym czasie okazało się, że ten sam Pan przed 26 laty trenował mojego ojca, to było dla mnie coś niesamowitego, wtedy poczułem się jakby spełniony, osiągnąłem coś czego zawsze pragnąłem, co przed 7 laty było „mission impossible”, a teraz ja-astmatyk zawsze chudy i słaby biegam w WKS Zawisza Bydgoszcz.
Niestety w ten czas straciłem motywację, którą dawniej miałem, nie czułem już chęci wygrywania, nie miałem żadnych sukcesów, wydawać by się mogło, że osiągnąłem już swój cel. Zrealizowałem go i poczułem się spełniony. Zacząłem trenować nie regularnie, nie dbałem o siebie, miałem okres, że często łapały mnie choroby, przeziębienia.
Po niecałych 2 latach wskutek ciężkiego zapalenia zatok, którego nabawiłem się z własnej winy przestałem trenować, po 3 miesiącach chciałem wrócić, ale było zbyt ciężko dogonić grupę. Miałem tego dosyć, rzuciłem bieganie.
Po roku nauczyciel zadzwonił do mnie z propozycją, czy nie chciałbym reprezentować szkoły na mistrzostwach Bydgoszczy, mimo że byłem już miesiąc po maturze zgodziłem się.
Bez żadnego treningu wystartowałem na 800 m, dobiegłem trzeci, pokonali mnie tylko koledzy, z którymi dawniej trenowałem a łatwo im to nie przyszło. Wtedy poczułem głód biegania, od tej chwili wiedziałem, że stać mnie na znacznie więcej. Zacząłem próbować trenować sam, jednak z reguły po trzech miesiącach przestawałem, czasami nie mogłem się zmotywować by samotnie wyjść na trening, albo coś stawało na przeszkodzie. Zaczęły się studia, nie miałem zbytnio na to czasu.
Teraz mam 21 lat jestem na drugim roku studiów i postanowiłem dać sobie drugą szansę. Zapisałem się do AZS-u. Spotkałem się tu z niezwykłym entuzjazmem, wspaniałą atmosferą, którą tworzą świetni ludzie. Po rozmowie z Panią trener, która bardzo żałowała, że dopiero teraz tu trafiłem, poczułem że tego właśnie potrzebowałem- spokojnego i systematycznego treningu.
Od 2 lat nie miałem ani jednej duszności, nie biorę już absolutnie żadnych leków na astmę. Z początku ciężko mi się oddychało, ale im dłużej biegłem tym było lepiej! Zacząłem biegać biegi ciągłe, długie wybiegania nawet po 18 km. Moje płuca i oskrzela się przyzwyczaiły. Już nie ma żadnych, nawet najmniejszych śladów duszności. Mogę biegać bardzo szybko i bardzo długo, zostawiam wszystkich daleko z tyłu i nie czuje astmy!
Za czasów, kiedy biegałem w WKS brałem jeszcze leki, teraz już nie muszę. Zapomniałem o astmie!
Nigdy jeszcze bieganie nie sprawiało mi takiej radości, biegam prawie codziennie, jak nie biegam dłużej niż jeden dzień nie wiem co ze sobą zrobić. Bieganie jest dla mnie wszystkim. To, że jestem zdrowy zawdzięczam tylko bieganiu. Nigdy nie unikałem zmęczenia i wygrałem z chorobą.