Redakcja Bieganie.pl
W niedzielę 6 lipca w Szczecinie zakończyły sie trzydniowe Mistrzostwa Polski w Lekkiej Atletyce. Po Mistrzostwach ogłoszono wstępne nominacje olimpijskie. Ponieważ jest to symboliczne zakończenie pierwszej części sezonu, podsumowujemy same Mistrzostwa, jak i wcześniejsze wyniki.
Zacznijmy od biegów długich i średnich. W maratonie wysyłamy na Igrzyska czterech reprezentantów – Henryka Szosta, Arkadiusza Sowę, Monikę Drybulską oraz Dorotę Grucę. Szanse medalowe wydają się dość nikłe – nasi najlepsi maratończycy i najlepsze maratonki są kilka dobrych minut za czołówką światową. Nie można jednak zapominać o tym, o czym mówi trener trójki olimpijczyków, Grzegorz Gajdus – bieganie na imprezie mistrzowskiej różni się od biegania w komercyjnych maratonach. Nie ma zająców, do tego temperatura w Pekinie może być wysoka, pewną rolę odgrywa też duże zanieczyszczenie powietrza w mieście tegorocznych Igrzysk. W tak ciężkich warunkach nasi zawodnicy mogą postarac sie o niespodziankę. Pozytywne jest to, że na królewskim dystansie będziemy mieli aż czwórkę reprezentantów, szkoda tylko, że do ogłoszenia tej decyzji potrzeba było dwóch miesięcy sporów, targów i zmian decyzji, nie ułatwiających zawodnikom przygotowań. Pewną kompromitacją jest też sposób organizacji szkolenia maratońskiego. Trener kadry maratonu nie opiekuje się żadnym z zawodników, jadących do Pekinu. Trojkę z nich trenuje Grzegorz Gajdus, funkcjonujący poza Polskim Związkiem Lekkiej Atletyki, zaś najstarsza i najbardziej utytułowana zawodniczka z tego grona, Dorota Gruca, trenuje bez trenera. Czym wobec tego zajmuje się trener kadry maratonu? Jest to nieodgadniona zagadka.
W biegach długich rozgrywanych na bieżni – 5000m oraz 10000m – nie mamy na Igrzyska reprezentantów, minima są daleko poza zasięgiem naszych zawodników. Nie było właściwie nawet próby pokonania tego minimum przez któregokolwiek z biegaczy czy którąkolwiek z biegaczek. Najszybsze biegi na tych dystansach odbyły się podczas Mistrzostw Polski w Kozienicach na 10000m oraz w Warszawie na 5000m. Najciekawszym akcentem biegów było potwierdzenie przez Michała Kaczmarka, że PZLA popełniło duży błąd, nie wysyłając go na Puchar Europy. Kaczmarek udowodnił, że w tej chwili nie ma w kraju konkurencji na 5000m. Należy do niego najlepszy wynik w Polsce w tym roku oraz tytuł mistrzowski, wygrywa zarówno w szybszym biegu, jak w Warszawie podczas memoriału Kusocińskiego, jak i w wolniejszym, rozgrywanym na ostatnich metrach, podczas Mistrzostw Polski w Szczecinie.
Oprócz niego w biegach długich liczą się tylko przeszkodowcy. Minima do Pekinu zrobiła trojka zawodników – Tomasz Szymkowiak, Wioleta Janowska oraz Katarzyna Kowalska. Wioleta Janowska zupełnie zdominowała polskie biegi długie – zdecydowanie, z ogromną przewagą wywalczyła tytuły mistrzowskie na 5000m oraz 10000m, ma też zdecydowanie najlepszy wynik na 3000m z przeszkodami. Nie startowała na tym dystansie w Szczecinie, tytuł mistrzowski przypadł więc drugiej olimpijce – Katarzynie Kowalskiej z Włocławka. Bliski uzyskania minimum był dwukrotnie Marcin Chabowski, mistrz Polski w przełajach oraz na 10000m, z którym wywiad zamieścimy wkrótce na bieganie.pl. W Szczecinie Marcin walczył jak lew do ostatniego metra, zabrakło mniej niż 1,5 sekundy do minimum olimpijskiego. W związku z waleczną postawą, PZLA przedłużyło mu termin osiągnięcia odpowiedniego czasu. Tomasz Szymkowiak kilkakrotnie zaprezentował wysoką formę na przeszkodach, prowadzi w naszym rankingu długodystansowców, poprawił w tym roku rekord życiowy na dystansie 1500m, ale… podczas Pucharu Europy pokazał, że szybki finisz nie jest jego najmocniejszą stroną.
Biegi średnie przed sezonem wydawały się najsilniejszym punktem naszej biegowej reprezentacji, oprócz sztafet, rzecz jasna. Rzeczywistość nie okazała się tak różowa. Największym zaskoczeniem i rozczarowaniem pierwszej części sezonu jest postawa Lidii Chojeckiej, naszej najbardziej utytułowanej zawodniczki w biegach średnich, rekordzistki Polski na 1500m. Chojecka nie osiągnęła wyjątkowo niskiego w tym roku minimum i chociaż przedłużono jej termin zdobycia go, z obecną formą nie ma szans na zaistnienie na Igrzyskach . W Szczecinie była dopiero piąta, choć trzeba przyznać, że startowała dzień po biegu w Madrycie. Nadal wierzymy jednak, że pani Lidia odzyska formę – w zeszłorocznych Mistrzostwach Świata była jedyną polską zawodniczką, która zaprezentowała się w finale.
Zamiast Chojeckiej mamy w drużynie na Pekin jej odwieczną krajową rywalkę, Annę Jakubczak, która już dwukrotnie występowała w finałach olimpijskich, dwukrotnie przybiegając tuż za Chojecką. Pekin będzie jej trzecimi Igrzyskami! I chociaż poza biegiem w Warszawie, który dał jej wyjazd do Pekinu, Anna Jakubczak zaliczyła kilka słabszych występów, pamiętamy, że do największych imprez była zawsze doskonale przygotowana. Wierzymy, że podobnie będzie i tym razem. I wreszcie – zdecydowanie najmocniejsza w tym roku polska biegaczka na 1500m – Sylwia Ejdys. Debiutuje na tak wielkiej imprezie, ale mimo młodego wieku już dwukrotnie wygrywała Puchar Europy, pokazując świetny finisz. W Pekinie umiejętność szybkiego rozgrywania koncówki biegu będzie z pewnością bardzo przydatna, dlatego wierzymy również w Sylwię.
U panów zaś – do minimów nie zbliżył się nikt. Królujący w zeszłym roku na dystansie 1500m mężczyzn Bartosz Nowicki ma co prawda najlepszy czas sezonu, poprawił też minimalnie rekord życiowy, ale podczas Mistrzostw Polski, Pucharu Europy i zagranicznych mitingów pokazał, że nie jest w stanie nawiązać równej walki z rywalami dysponującymi mocnym finiszem. W Szczecinie przegrał na swoim koronnym dystansie z dwoma 800-metrowcami – Pawłem Czapiewskim oraz Marcinem Lewandowskim. Podobnie jak Lidia Chojecka, dzień wcześniej startował jednak w Madrycie, ma też tak jak ona przedłużony termin zdobycia minimum, ale czas 3:36,60 wydaje się być poza zasięgiem. W świetle tego błędem wydaje się decyzja sprzed kilku miesięcy – Nowicki zrobił minimum na 800m na Halowe Mistrzostwa Świata w Walencji, zrezygnował jednak z tego startu, aby lepiej przygotować się do Igrzysk Olimpijskich…
O ile na 1500m mocniejsze są panie, to na 800m triumfy święcą panowie. Marcin Lewandowski ma w końcu szansę pokazania się na dużej imprezie, trzymamy kciuki za to, aby ją wykorzystał. Do świetnej formy wrócił też Paweł Czapiewski, brązowy medalista Mistrzostw Świata z 2001 roku. W Szczecinie wygrał 800m oraz był drugi na 1500m. Nie ma co jednak ukrywać, że 800 metrów jest jednym z najcięższych dystansów biegowych – na Igrzyskach, aby być w finale, trzeba przejść dwie rundy kwalifikacji, w których biegi rozgrywane są na ogół w piekielnie mocnym tempie. W zeszłym roku w Osace najwolniejszy był… sam finał! Mocną stroną naszych średniodystansowców jest piorunujący finisz – dotyczy to tak Pawła, jak i Marcina.
U pań bariera 2 minut w biegu na 800m wydaje się nie do pokonania. Mistrzyni Polski, Anna Zagórska, odbiła się od niej już przed Igrzyskami w Atenach – do minimum zabrakło jej wtedy 4 setnych części sekundy! W tym roku historia się powtarza, tylko do minimum brakuje odrobinę więcej. W słabszej formie jest w tym roku Ewelina Sętowska. Obie panie mogą jeszcze uzyskać minimum, ale, niestety, pamiętamy o tym, że w biegach kobiet, aby liczyć się na Igrzyskach, trzeba zejść co najmniej poniżej 1 minuty 58 sekund.
Polskie sprinty to Marek Plawgo, Anna Jesień oraz sztafety. Indywidualnie nasi 400-metrowcy nie są zbyt mocni, ale w sztafecie tworzą drużynę, która może powalczyć niemal z każdym, może poza Amerykanami. Pozostałe sztafety będą przede wszystkim próbowały znaleźć się w finale, dla 400-metrowców celem jest zawsze medal. Podobnie zresztą jak dla Marka Plawgi – właściwie jedynego polskiego biegacza regularnie startującego w najlepszych mitingach świata, Golden League. Marek oraz Anna Jesień w zeszłym roku byli naszymi jedynymi medalistami podczas Mistrzostw Świata w Osace. W Pekinie są również najpoważniejszymi naszymi kandydatami do medalu w konkurencjach biegowych. Indywidualnie w biegach sprinterskich nie mamy wielkich indywidualności, z zainteresowaniem czekamy jednak na występ młodego płotkarza, Artura Nogi, który jako jedyny lekkoatleta uzyskał minimum olimpijskie podczas Mistrzostw Polski w Szczecinie. Niepokojąca jest kontuzja najlepszego polskiego 400-metrowca w zeszłym roku – Daniela Dąbrowskiego.
Zanim zawodnicy rozjadą się na obozy przygotowawcze przed Igrzyskami, podsumujmy krótko Mistrzostwa Polski w Szczecinie: bardzo dobra organizacja, niezła pogoda, brak bardzo dobrych wyników. Najbardziej dramatycznymi biegami było męskie 1500m, z szaleńcza walką Lewandowskiego, Czapiewskiego i Nowickiego na ostatniej prostej; 3000m z przeszkodami, gdzie Chabowski otarł się o minimum olimpijskie oraz 800m kobiet… z powodu upadku na ostatniej prostej dwóch zawodniczek. Ambitnie zaprezentowała sie Renata Pliś, która biegła odważnie, mocno i dzięki temu zdobyła srebrny medal, wygrywając z dużo bardziej utytułowanymi rywalkami. W biegach długich faworyci zwyciężali komfortowo. Pewną niespodzianką był start Anny Jesień na 200m zamiast na płotkach. Potwierdziła się dominacja w polskich biegach średnich i długich trenera Zbigniewa Króla – jego zawodnicy i zawodniczki zdobyli medale na wszystkich dystansach od 800m do 10000m. W Szczecinie Król skasował 6 medali!
W najbliższych tygodniach nie będzie w Polsce wielkich mitingów, najlepsi nie będą startować. Trwa sezon uliczny, w piątek prestiżowy wyścig na dystansie jednej mili w Sopocie. Lekkoatletyczna karuzela rozpędza sie ponownie w drugiej połowie sierpnia, najpierw Pekin, potem kilka bardzo mocnych mityngów, a jesienią – kilka mocnych maratonów. Bieganie.pl na pewno będzie śledzić wszystkie te wydarzenia.