Krzysztof Brągiel
Biega od 1999 roku i nadal niczego nie wygrał. Absolwent II LO im. Mikołaja Kopernika w Kędzierzynie-Koźlu. Mieszka na Warmii. Najbardziej lubi startować na 800 metrów i leżeć na mecie.
Miał być grad życiówek, był deszcz. Dużo deszczu. W niedzielę (23 maja) przy typowo brytyjskiej pogodzie zadebiutowała tegoroczna Diamentowa Liga. W Gateshead z ciężkimi warunkami najlepiej poradzili sobie Europejczycy. Jakob Ingebrigtsen i Laura Muir wygrali na 1500 m, Dina Asher-Smith była najlepsza na setkę, a Hiszpan Mohamed Katir z kwitkiem odprawił koalicję Kenijczyków na 5000 m. Dwa zwycięstwa – choć niebiegowe – odnieśli Polacy. Kamila Lićwinko triumfowała w skoku wzwyż (191 cm), a odziany w gustowną czapkę oszczepnik Marcin Krukowski wynikiem 82.61 m pokonał mistrza olimpijskiego z Londynu (2012) Keshorna Walcotta.
To była stara, dobra, oldschoolowa lekkoatletyka. Bez rekordów, życiówek i splendoru. Za to w przeszywającym chłodzie, rzęsistym deszczu i uderzeniach wiatru, których nie powstydziłby się styczniowy sztorm na Bałtyku. W trudnych warunkach, gdzie większe znaczenie niż nowoczesny sprzęt, miała siła charakteru, bardzo dobrze wypadli reprezentanci Starego Kontynentu. Jak skwitował aurę Jakob Ingebritsen: „W Norwegii taka pogoda jest czymś normalnym. Jestem przyzwyczajony do takich warunków”.
Bieg na 1500 metrów był rozprowadzany przez pacemakerów do tysiączka. Za Sowinskim (który „pejsował” do osiemsetki), a później za Kiprotichem (zszedł niedługo za 1000 metrem) grzecznie na swoją kolej czekali najwięksi faworyci: Jakob Ingebrigtsen, Oliver Hoare i Stewart McSweyn. Najczujniej biegł Norweg i to on zaczął ostatnie okrążenie na pozycji lidera.
Australijczycy czaili się z atakiem jak tygrys i ukrywali, jak smok. Kiedy przed stawką otworzyła się ostatnia prosta, na rekordzistę Europy starał się naciskać tylko Hoare (halowy rekordzista Australii). „Ollie” cisnął jak mógł, ale Jakob odparł atak bez specjalnego trudu. Czas zwycięzcy 3:36.27 jest niemal o 10 sekund słabszy od życiówki Ingebrigtsena, ale to tylko pokazuje, jak ciężkie warunki panowały w niedzielę w północno-wschodniej Anglii.
– Dzisiejsze bieganie naprawdę nie miało nic wspólnego z walką o wynik. Wystarczy nagły podmuch wiatru i nie ma szans na dobry czas. Bieganie szybko w takich warunkach jest naprawdę trudne, dlatego bieg był przede wszystkim taktyczny – skomentował swój występ najmłodszy z braci Ingebrigtsen.
1. | INGEBRIGTSEN Jakob (NOR) | 3:36.27 SB |
2. | HOARE Oliver (AUS) | 3:36.58 |
3. | MCSWEYN Stewart (AUS) | 3:37.32 |
4. | FONTES Ignacio (ESP) | 3:37.97 |
5. | RAMSDEN Matthew | 3:37.98 |
6. | DAVIS Archie (GBR) | 3:41.66 |
Chłód i wiatr to wrogowie wszystkich biegaczy, ale najbardziej dają się we znaki sprinterom. Przekonały się o tym dobitnie panie, które przyleciały do Gateshead, żeby pościgać się na setkę. Bieg miał być wielkim pojedynkiem Amerykanki Sha’Carri Richardson i Brytyjki Diny Asher-Smith. Dla Richardson miał być to kolejny dzień w biegowym biurze, dla Asher-Smith tegoroczny debiut na stadionie. Amerykanka do niedzieli szła przez sezon letni jak rakieta, odbezpieczając kolejne stumetrówki w: 11.00, 10.72, 10.77, 10.77… Jednak już w eliminacjach okazało się, że podobne bieganie przy brytyjskiej aurze będzie „mission impossible”.
Obie sprinterki wygrały przedbiegi, ale przy wietrze w twarz na poziomie 4 m/s wyniki nie mogły powalać. Richardson do finału weszła więc z czasem 11.53, a Asher-Smith 11.45. W finałowej rozgrywce większą odporność na angielską niepogodę wykazała… Brytyjka. Zwycięstwo przyniósł wynik 11.35 (przy czołowym wietrze 3.1 m/s). Przy regulaminowym wietrze, mówilibyśmy na pewno o bieganiu wyraźnie poniżej 11 sekund.
1. | ASHER-SMITH Dina (GBR) | 11.35 SB |
2. | RICHARDSON Sha’Carri (USA) | 11.44 |
3. | TA LOU Marie-Josee (CIV) | 11.48 SB |
4. | FRASER-PRYCE Shelly-Ann (JAM) | 11.51 |
5. | OKAGBARE Blessing (NGR) | 11.57 |
6. | OLIVER Javianne (USA) | 11.58 |
Do biegu na 5000 metrów mężczyzn próżno było szukać przy wynikach zawodników i zawodniczek adnotacji PB (Personal Best – rekord życiowy). Wszystko zmieniło się za sprawą Hiszpana Mohameda Katira, który stoczył zwycięski pojedynek z faworyzowanym Kenijczykiem Nicholasem Kimelim.
Dość szybko duet Kenijczyków: Kimeli i Kibet, musiał wziąć na siebie ciężar rozprowadzania biegu. Pod mocno pracujące afrykańskie nogi, podpiął się m.in. Katir, chowając się w ogonie prowadzącej grupki. Kimeli, który w zeszłym roku zanotował sezon życia, uzyskując chociażby 12:51.78 na piątkę i 26:58.97 na dychę, skutecznie rozrywał stawkę. Na ostatnim kilometrze deptał mu już po piętach tylko Katir, którego PB na 5000 m wynosiło skromne 13:50.10.
Pierwszy atak na pozycję nr 1 Hiszpan przypuścił na 650 metrów przed metą. Kimeli odpowiedział jednak rywalowi klasyczne: „non possumus” i na ostatnie okrążenie wyszedł, jako lider. Kiedy Katir ruszył z trzysetki, kenijska tama puściła. Kimeli co prawda próbował jeszcze nawiązać walkę, ale nakręcone jak pozytywka nogi Hiszpana, ani myślały rezygnować z szybkiego rytmu.
Katir ostatnie koło pokonał w około 56 sekund, a cały dystans w 13:08.52, czym pobił rekord życiowy o ponad 40 sekund. Do mitingu w Gateshead Hiszpan był liderem europejskich list na półtoraka, od niedzieli jest również właścicielem 2 tegorocznego wyniku w Europie na 5000 metrów.
1. | KATIR Mohamed (ESP) | 13:08.52 PB |
2. | KIMELI Nicholas (KEN) | 13:10.11 SB |
3. | KIBET Michael (KEN) | 13:20.52 SB |
4. | MCDONALD Morgan (AUS) | 13:22.78 |
5. | RAESS Jonas (SUI) | 13:22.92 SB |
6. | BUTCHART Andrew (GBR) | 13:23.73 |
Łatwiej znaleźć błąd ortograficzny w artykule profesora Bralczyka, niż słaby bieg Laury Muir. Brytyjka już od kilku lat prezentuje światowy top i również od początku tego sezonu wygląda, jak maszyna nie do zatrzymania. Podopieczna trenera Andy’ego Younga zdążyła już wykręcić w maju dwie osiemsetki poniżej 1:59. W Gateshead była natomiast poza zasięgiem na koronne 1500 metrów.
Muir tak jak ma w zwyczaju ruszyła z czterysetki. Wystarczyło kilka metrów, żeby zdecydowanie odskoczyła od Arafi. Brytyjka biegła pewnym, mocnym krokiem, prowadząc środek ciężkości jak po sznurku. Ostatnie koło w około 62 sekundy nie zrobiło na milerce większego wrażenia. Podczas gdy inne zawodniczki z trudem łapały tlen, Muir wyglądała na osobę, która za 5 minut mogłaby wystartować jeszcze raz.
– Jestem naprawdę bardzo zadowolona. Chciałam przeczekać początek i wykorzystać swoją moc w drugiej części dystansu i tak właśnie zrobiłam. Mimo, że na ostatniej prostej zazwyczaj jesteś bardzo zmęczony, ja czułam siłę do końca. Wspaniale było znowu pobiec na swojej ziemi przed publicznością. Długo na to czekałam – nie kryła zadowolenia Laura Muir.
1. | MUIR Laura (GBR) | 4:03.73 |
2. | ARAFI Rababe (MAR) | 4:07.73 SB |
3. | SNOWDEN Katie (GBR) | 4:08.92 |
4. | HEALY Sarah (IRL) | 4:09.92 SB |
5. | SABBATINI Gaia (IRL | 4:10.21 |
6. | MCCOLGAN Elish (GBR) | 4:10.48 |
W biegu kobiet na 400 metrów żadna z Europejek nie zbliżyła się nawet do 51.03 Natalii Kaczmarek, która jest aktualnie drugą sprinterką na europejskich listach. Najlepsza z reprezentantek Starego Kontynentu była Holenderka Lieke Klaver, której 52.03 dało 3 miejsce. Wygrała Amerykanka Ellis Kendall (51.86) przed Jamajką Stephanie Ann McPherson (51.96).
Szkoda, że do polskich zwycięstw w konkurencjach technicznych, które odnieśli Kamila Lićwinko i Marcin Krukowski, nie dodaliśmy jednej biegowej wiktorii. Żaden z naszych biegaczy nie przybył jednak do Wielkiej Brytanii. W taktycznym biegu na 1500 m, na pewno szanse miałby Marcin Lewandowski. Stary Lis wybrał jednak milę w Bostonie, gdzie z wynikiem 4:02 zajął 4 miejsce (adidas Boost Boston Games).
Następne zawody Diamentowej Ligi już 28 maja w Dosze. Swój występ w Katarze zapowiadają takie gwiazdy światowych biegów, jak: Timothy Cheruiyot, Gudaf Tsegay czy Hellen Obiri.