Redakcja Bieganie.pl
Krzysztof Bodurka, czołowy polski biegacz górski, niejednokrotnie udowodnił, że potrafi pokonać nawet najtrudniejsze przeszkody – zarówno te na trasie, jak i w życiu prywatnym. Zawodnik teamu Salomon, mimo kontuzji, konsekwentnie wraca na szczyt. O początkach jego przygody z biegami górskimi, największych wyzwaniach oraz o tym, co motywuje go do dalszego rozwoju, rozmawiam z Krzysztofem w tym szczerym i inspirującym wywiadzie.
Kasia Zawistowska
Krzysztof, opowiedz o swoich początkach w bieganiu górskim. Jak zaczęła się Twoja przygoda z tą dyscypliną i co Cię do niej skłoniło?
Krzysztof Bodurka
Jeśli chodzi o biegi górskie, to zaczęło się to w 2016 roku. Coś mnie wtedy skusiło, żeby spróbować sił w eliminacjach do mistrzostw Europy. W sumie, to zaczęło się trochę wcześniej – biegałem w zawodach Grand Prix Krakowa w biegach górskich po Lasku Wolskim. Na tej podstawie stwierdziłem, że warto spróbować czegoś większego. I udało się – byłem trzeci w Szczawnicy i zakwalifikowałem się na mistrzostwa Europy. Tam zająłem 31. miejsce. To była dla mnie przełomowa chwila, bo atmosfera na zawodach we Włoszech była niesamowita – czegoś takiego w Polsce jeszcze nie spotkałem. Kibice, emocje… Od tamtej pory wiedziałem, że biegi górskie to jest to, co chcę robić. Wydaje mi się, że w biegach górskich potrafię się bardziej zmęczyć i dać z siebie więcej niż w biegach po płaskim terenie. Choć z czasem zrozumiałem, że to kwestia mentalna i nastawienia – zarówno w płaskich, jak i w górskich biegach trzeba mieć odpowiednie podejście.
Czy po jakimś czasie wróciłeś do biegów po płaskim terenie, czy już absolutnie zakochałeś się w górach?
Miałem jeszcze epizody z płaskimi biegami. W tym roku planowałem przygotować się do maratonu po płaskim, ale niestety kontuzja mi to uniemożliwiła. Nadal z tym walczę, ale jest coraz lepiej. Mam nadzieję, że wkrótce wrócę do normalnych treningów.
Cała Polska i świat biegów górskich trzyma kciuki, żebyś szybko wrócił do zdrowia. A te płaskie biegi… utwierdziły Cię w przekonaniu, że to nie dla Ciebie?
Nie, wcale nie. Górskie biegi zawsze będą moim priorytetem, ale jeśli nadarzy się okazja, to chętnie spróbuję jeszcze raz maratonu po płaskim terenie. Wiem, że w tym roku popełniłem błędy, przeciążyłem się, bo po raz pierwszy biegałem tak dużo po płaskim. Ale wyciągnąłem z tego wnioski i następnym razem będzie lepiej.
Zadeklarowałeś to publicznie, więc teraz już musisz się trzymać swojego planu! A wracając do biegów górskich, jakie były Twoje największe wyzwania na początku? Czy coś zrobiłbyś inaczej.
Szczerze mówiąc, trudno powiedzieć, bo od początku miałem wsparcie mojego trenera, Tomka Brachmana, który bardzo mi pomógł. Później przez pewien czas prowadziłem siebie sam i na podstawie zdobytej wiedzy myślę, że wtedy nie zmieniłbym wiele. Największy mój niedosyt dotyczy treningu motorycznego i siłowego – to obszary, w których mógłbym się jeszcze poprawić. Teraz współpracuję z Karolem Kruczkiem i myślę, że on pomoże mi zarówno wyjść z kontuzji, jak i poprawić te elementy.
Trzymam kciuki! A teraz powiedz, jak wygląda Twój typowy tydzień treningowy. Jakie są dla Ciebie kluczowe elementy?
To zależy od okresu przygotowawczego. Ale jeśli mówimy o przygotowaniach bezpośrednich do startu, to siłowni jest wtedy już mniej, a skupiamy się na treningach biegowych. Mam trzy główne, ciężkie jednostki treningowe. Pierwszy to interwały, które są dla mnie najtrudniejsze, bo czasem sam nie wiem, czy dam radę je wykonać. Przykładowo, w tym roku robiłem interwały 26 razy po 400 metrów na 200 przerwy, albo 5 razy po 3 kilometry z krótszymi przerwami. Kolejny trening to drugi zakres – biegałem od 10 do 15 kilometrów w umiarkowanym tempie. Trzecia jednostka to dłuższe wybiegania, dochodzące do 38 kilometrów, z narastającą intensywnością.
A co z regeneracją? Jakie są Twoje sposoby na odpoczynek?
Podstawa to odżywianie i sen. Bez tego nie ma mowy o dobrej regeneracji. Staram się także znajdować czas na odpoczynek i unikać stresu. Ważna jest dla mnie również praca z psychologiem, która pomaga mi radzić sobie ze stresem przedstartowym. To długa praca nad sobą, ale widzę, że przynosi efekty.
To bardzo ważne, szczególnie w Twojej dyscyplinie, gdzie przygotowania są długie i wymagające. Co się dzieje w Twojej głowie podczas tak długich zawodów?
Najwięcej stresu odczuwam przed startem, ale kiedy już biegnę, potrafię się skupić na zadaniu. W trakcie biegu staram się myśleć o tym, co mam zrobić, i nie skupiam się na zmęczeniu.
Czyli najgorsze są chwile przed startem, a potem głowa wyłącza się i skupia na zadaniu. A co Cię motywuje do dalszego rozwoju?
Bieganie jest dla mnie czymś wyjątkowym. Pomogło mi się rozwijać jako osoba i zmieniło moje życie. Chcę wrócić do pełni zdrowia i kontynuować to, co kocham. Wiem, że mam jeszcze dużo do osiągnięcia.
Masz jakieś rady dla młodych, którzy zaczynają swoją przygodę z biegami górskimi?
Najważniejsze to nie poddawać się po pierwszych trudnościach. Warto znaleźć dobrego trenera, który pomoże uniknąć błędów. W biegach górskich, jak i w innych dyscyplinach, zawsze pojawią się trudności – czy to kontuzje, czy inne przeszkody. Ja sam miałem wiele problemów z kostkami, skręcenia i inne urazy, ale każda taka sytuacja sprawiała, że wracałem silniejszy. Ważne jest, aby mieć kogoś, kto poprowadzi i pomoże ominąć typowe błędy początkujących, zwłaszcza w tak specyficznej dyscyplinie jak biegi górskie.
A jakie są najczęstsze błędy nowicjuszy, jeśli chodzi o pierwszy bieg?
Zdecydowanie za szybki start. Zwłaszcza w biegach górskich trzeba nauczyć się rozkładać siły na cały dystans. Na początku biegu czujesz się pełen energii, ale to może szybko minąć, jeśli przesadzisz z tempem. Warto trenować kontrolę tempa i słuchać swojego organizmu – to klucz do sukcesu.
To się zdarza także w biegach po płaskim, więc to chyba uniwersalny błąd. A co z suplementacją? Czy Twoje podejście do diety i suplementów różni się od podejścia biegaczy po płaskim terenie?
Ja praktycznie się nie suplementuję. Współpracuję z Konradem Nosarzewskim i staramy się maksymalnie wykorzystać to, co daje mi dieta. Suplementuję jedynie witaminę D i biotynę, bo tego mi brakuje w diecie. Dużo osób suplementuje żelazo, ale ja, gdy mam niską ferrytynę, po prostu wprowadzam do diety wątróbkę dwa razy w tygodniu. Staram się dbać o to, żeby organizm miał paliwo do działania, ale w formie naturalnej, a nie przez dodatkowe środki.
To dość interesujące, bo wiele osób w Twojej dyscyplinie korzysta z szerokiej gamy suplementów. A Ty jesz wątróbkę… Lubisz ją?
Tak, akurat lubię! Wiem, że dla wielu osób to nie jest ulubiony produkt, ale dla mnie to żaden problem. Jest zdrowa, więc jem ją regularnie.
Krzysztof Bodurka, miłośnik wątróbki – już czuję tytuły wywiadów! Ale wróćmy na chwilę do Twoich celów. Jakie masz plany na najbliższy czas? Kiedy możemy spodziewać się, że znów staniesz na starcie?
W tym roku już odpuściłem sobie cele biegowe, ale mam już na oku kolejne wyzwania. Chciałbym wystartować w przyszłym roku w Mistrzostwach Polski, które będą kwalifikacją na Mistrzostwa Świata w Hiszpanii.
Masz nadzieję, że do tego czasu w pełni wyzdrowiejesz?
Tak, mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Cel to stanąć na starcie w pełni zdrowym i powalczyć o miejsce w czołówce, co pozwoli mi zakwalifikować się na mistrzostwa świata.
Trzymam kciuki! Czy polecasz jakieś biegi na początek dla tych, którzy chcieliby spróbować swoich sił w biegach górskich, ale mieszkają w mieście?
Jeśli chodzi o biegi w mieście, to można zacząć od takich z lekkimi podbiegami, jak Bieg Trzech Kopców w Krakowie. Ma on około 13 kilometrów i 160 metrów przewyższeń, więc jest to świetny wstęp do biegów górskich. Warto także szukać biegów przełajowych w różnych miastach – w Warszawie, na przykład, jest Falenica. Biegi w terenie, nawet jeśli są dość płaskie, uczą, jak biegać po nierównym podłożu, co jest kluczowe w biegach górskich.
Czyli najlepiej zacząć od przełajów i stopniowo przechodzić do trudniejszych terenów.
Dokładnie tak. Ważne, żeby nauczyć się biegać po różnych nawierzchniach i czuć się komfortowo na korzeniach, kamieniach, podbiegach. Na asfalcie każdy krok jest taki sam, ale w górach każda trasa jest inna.
A Ty przygotowywałeś się w tym roku do płaskiego maratonu, prawda?
Tak, planowałem wystartować w Gnieźnie, ale maraton został odwołany w ostatniej chwili, więc przeniosłem się na maraton w Brescii. Miałem do wyboru jeszcze Rzym lub Barcelonę, ale wybrałem Włochy ze względu na pogodę.
Ale to wszystko miało się wydarzyć przed Twoją kontuzją, tak?
Tak, niestety kontuzja pokrzyżowała mi plany. Ale nadal mam nadzieję, że kiedyś wrócę do płaskiego maratonu. W czasie pandemii startowałem w Oleśnie i to był prawie płaski maraton, choć przygotowywałem się wtedy do biegów górskich. Zająłem piąte miejsce, ale czułem się wykończony. To była zupełnie inna intensywność niż w górach.
No cóż, czekamy z niecierpliwością na Twój powrót, zarówno na górskie, jak i płaskie trasy. Dziękuję Ci za rozmowę, Krzysiu, i życzę szybkiego powrotu do zdrowia!
Dzięki wielkie.