
Przeglądałam pierwsze strony w poszukiwania podobnego tematu, do którego mogłabym się podpiąć, ale nie znalazłam go. Dlatego tą wiadomością zakładam nowy wątek. Jak podałam w tytule, sprawa dotyczy porannego biegania. Każdy, kto choć trochę zagłębiał się w biegową kwestię wie, że ranne bieganie jest większym ryzykiem jeżeli chodzi o wszelakie kontuzje. I tutaj mam do Was pytanie: Ile czasu średnio potrzeba, aby organizm "naturalnie" się rozgrzał, by to ryzyko zniwelować? Lub jak go w największym stopniu uniknąć? Do tej pory wstawałam o 7.00 i wychodziłam na bieg po 8.00, jednak wczoraj - zmuszona przez sytuację - wybrałam się na trening 2 godziny wcześniej. Wstałam sobie przed 5.00 i po 6.00 zaczęłam bieg. Bardzo dobrze się czułam o tej porze dnia i chciałabym wprowadzić to na stałe do swojego treningu, tylko obawiam się o swój organizm, żeby czasem nie zrobić sobie krzywdy. W czasie pomiędzy wstaniem a biegiem krzątam się aktywnie po domu, a w ramach rozgrzewki przed nim - zgodnie z poleceniem bieganie.pl - biegam sobie kilka minut bardzo powoli. Czy wystarczy mi w takiej sytuacji 20-30min czy muszę dłużej poczekać?
Mam nadzieję, że znajdzie się chętna osoba (-y), która potrafi i zechce mi na to pytanie odpowiedzieć.
Pozdrawiam serdecznie!