
Startowałem w Międzynarodowy Bieg Warciański dnia 23.10.2011 dystans 10km :]
Założenie ukończyć w 55 minut.
Ostatni trening kiedy biegłem 10km miałem czas 1:05:00
1. Dzień przed startem
Większość dnia przed startem wszystko fajnie brak jakiegokolwiek stresu(może dlatego że nie miałem czasu myśleć o biegu)... Jednak przyszedł wieczór i zaczęły się steki pytań wahania, jak szybko pobiec, co zjeść, czy dam rade... cały czas się wahałem brakowało mi wsparcia (rodzice nie przywiązują wagi do tego co robię). Więc postanowiłem napisać na forum, tutaj szybko dostałem odpowiedzieć która mnie podniosła na duchu. Budzik nastawiony na 8 specjalnie po ty tylko żeby zjeść śniadanie. Starałem się żeby wszystko wyszło jak najlepiej, bałem się że jeżeli coś się nie powiedzie to znienawidzę bieganie. Bałem się również o czas bo nie miałem zegarka ...
2. Dojazd na miejsce
Dojechałem na miejsce w koło pełno ludzi, czułem się dziwnie nieswojo. Jako amator byłem ubrany w zwykły dres i bluzę a wszędzie gdzie bym nie spojrzał biegacze. Poszedłem pokonać ostatnich formalności, dostałem numer startowy 66, wrzuciłem rzeczy do depozytu. Na miejscu gdzie miał przyjechać po nas autobusy zobaczyłem również kilku amatorów, pomyślałem ze nie jestem tutaj sam i nie będzie tak źle

3. A więc się zaczęło START
Wszyscy stali już na mecie wszystkich było nas 290, niesamowite uczucie stać pośród ludzi z wspólna pasja i celem: Ukończyć jak najszybciej 10km. Co do samego startu to się zawiodłem myślałem że będzie jakieś uroczyste odliczanie w stylu 3...2...1... START. Nagle padł strzał rozległo się pi pi pi pi pipii wszyscy włączali stopery. Wszyscy ruszyli a wiec ja z nimi,
starałem się bieg z znajomym który planował 55 min... Biegniemy biegniemy to jedni nas wyprzedzają to my wyprzedzamy innych. Biegniemy biegniemy i miałem uczucie jak by już minęło jakieś 20min patrze a na poboczu tabliczka pozostało 8km.
Wszystko zaczęło się powoli formować. Nagle zauważyłem że zaczynam wyprzedzać znajomego, na początku zwalniałem tempo jednak tak na 3km wreszcie wbiłem się na swój rytm i ruszyłem zostawiając kolegę... Wyprzedziłem kilku zawodników i zauważyłem że jakieś 20m przede mną biegnie zawodnik z stoperem wiec postanowiłem go dogonić i spytać się o czas... był to 3km czas 15:23, powiedział że biegnie na 00:50:00 więc chwilka namysłu. Zabiorę się z nim jak nie dam rady to mogę sobie zwolnić i dreptać wolniej. Tak też zrobiłem ogólnie dopingu mieszkańców raczej nie można było nazwać dopingiem tutaj też się zawiodłem... Jednak było kilka miejsc że dawali kopa


podniósł troszkę tempo, sterałam się trzymać cały czas niego zaczęliśmy wyprzedzać innych zawodników mimo wielkiego wysiłku czułem że już dużo nie zostało i już niedługo koniec... 9km nie widziałem, nie wiem czy takowa tabliczka była...cały czas trzymałem się Michała w pewnym momencie odwrócił się do mnie i powiedział żebym biegł. Widziałem że już jest masakra zmęczony a ja nie wiedząc ile zostało zacząłem powoli przyśpieszać, wyprzedzając innych. Jeden zawodnik gdy go wyprzedzałem spojrzał na mnie i ledwo co wykrztusił że jeszcze troszkę i przestanie boleć. Na co zacisnąłem zęby i ruszyłem z ostatku sił. W końcu ukazała się META ile sił w nogach zacząłem biec sprintem sam się zdziwiłem że jeszcze dałem radę... na 2m przed metą wyprzedziłem zawodnika... zatrzymałem się sam nie wierzyłem że mi się udało mimo tego że ledwo co stałem na nogach czułem ogromne szczęście

a tutaj taki prezent dla osób które przeczytały... zdjęcie z przed samej mety

http://live.ultimasport.pl/036/gallery. ... 03-156.jpg