Zacznę może od początku. Biegać zacząłem w tamtym roku pod koniec marca. Na początku były to krótkie dystanse - no dobra nie moglem przebiec 1,5 km bez przerwy
Pod koniec lutego stwierdziłem że pora wznowić treningi. Zacząłem od siedmiu km i nie było źle (aż sam się zdziwiłem że aż tyle mogę :P).
Zrobiłem 9 treningów i nastąpił ponowny atak zimy. 1.5 tygodnia w plecy. Na początku tego tygodnia wznowiłem trening ale to już jest jakaś masakra po 7 km-ach myślałem że mi nogi odpadną, następny trening jeszcze gorzej. Wczoraj bylem pobiegać po lesie myślałem że miękkie podłoże coś da ale nic, normalnie strasznie się męczę. Nie chodzi tutaj o to że nie mam siły biec, owszem nie jest to taka kondycja jak w tamtym roku ale daje rade, tylko strasznie bolą mnie łydki. Tak jakby mi się pompowały. Uczucie podobne do tego po siłowni. Wcześniej czegoś takiego nie miałem. Wie ktoś co to może być, jak z tym walczyć. Jakieś pomysły , sugestie.
Pozdrawiam Łukasz.
Ps. Sorry za trochę przydługiego posta.



