Coś w tym jest. Po bardzo intensywnym jak na mnie sezonie startowym w 2002 r. (pięć ukończonych maratonów i cały szereg krótszych biegów), którego kulminacją był uwieńczony życiówką maraton poznański, organizm wyraźnie zaczął się buntować przeciwko dalszemu utrzymywaniu tej objętości. Do każdego treningu właściwie musiałem się zmuszać bardziej niż zwykle. Ale w planach był udział w 24. MW i trzeba było trenować. Ale jak bunt to bunt - nogi, plecy i podświadomość na 30 km warszawskiego powiedziały stop. I nie skończyłem tego maratonu

Co sądzicie o jesiennej przerwie w bieganiu, na ile Wasze doświadczenia potwierdzają zalecenie pana Skarżyńskiego? Czy tegoroczny termin MW to na pewno dobre rozwiązanie na przyszłość?
(Edited by Janek at 5:04 pm on Nov. 20, 2002)