16 km, srednie tempo 5:10 (po lesie

)
http://www.sports-tracker.com/#/workout ... lntvgre152
Dzis w planie – 14 km na 75%.
Wedlug planu, co prawda, ten trening miał być wczoraj, ale w zeszlym tygodniu troche pomieszalam harmonogram i tak wyszlo, ze lepiej wygladal zaplanowany na dzis
Nie byłam zbyt optymistycznie nastawiona do tego biegu.
Po pierwsze, Wojtek ma na razie urlop tylko w połowie i wezwali go ‘do roboty’, więc musiał wstac rano i zasiąśc do komputera, zamiast towarzyszyc mi w biegu biegiem lub na rowerze. Jako ze jestesmy na wsi u mojej babci, istniała poważna obawa, że uda mi się zgubic w lesie (albo że pożrą mnie wilcy). Potrafię zgubic się nawet pod własnym domem, więc pomysł samotnego biegania po wielkim, pustym lesie był dośc ryzykowny. No ale cóż miałam począc?
Po drugie, miałam w pamięci przedwczorajszy trening z podbiegami (
uda mi się dobiec czy też może zemdleję?) i wczorajsze przedpołudnie, podczas którego czułam się jakoś wybitnie wymemłana.. Wycieczka (albo raczej survival) rowerowa postawiła mnie na nogi i przestałam zamulac, więc podejrzewam, że to wszystko wina niekorzystnego ciśnienia albo czegoś podobnego. Przerąbane mam z tą meteopatią, ostatnio nawet trafiłam do lekarza o kilku specyficznych i pożądanych specjalizacjach i miałam nadzieję, że coś mądrego mi poradzi – ale powiedział, że muszę się z tym pogodzic, bo ‘taka moja uroda’. Ech, ja to jestem pełna uroku.. ;)Jako sposób na lepsze samopoczucie podsunął mi.. ‘trochę ruchu’, ale kiedy powiedziałam mu, że trenuję średnio dwa razy dziennie, to złapał się za głowę i już nie miał więcej pytań
Po trzecie znowu mamy tu beznadziejną pogodę – pada deszcz; a po czwarte, na dobicie – no czternaście kilometrów, o ja biedna, nieszczęśliwa, taki straaaszny dystans, kiedy ja ostatnio tyle biegłam…!
Wychodząc na ten bieg byłam więc nastawiona na jakiś mały hardkorek. Spodziewałam się że (kolejnośc dowolna) utopię się w bagnie, porwie mnie powódź, będę uciekac na drzewo przed dzikami, zgubię się na jakiejś bezludnej wsi i na XX kilometrze popłaczę się w końcu na którymś podbiegu.
A tu niespodzianka - bardzo miły trening. :D
GPS złapał mi sygnał dopiero, gdy zbiegłam wąwozem w dół, więc dystans, jaki pokazał SportsTracker jest krótszy od rzeczywistego o 500 metrów.
O dziwo nie zgubiłam się ani razu, bo w miejscu, które dobrze znam, skręciłam w lewo i biegłam przez dłuuuugą prostą ścieżkę. Albo raczej przez długą pagórkowatą ścieżkę. Postanowiłam do czterdziestej minuty biec tą drogą, potem zawrócic i biec z powrotem. Biegło się całkiem miło, chociaż kiedy w 37 minucie zobaczyłam TEN zbieg, to zrobiło mi się gorzej…
Już nie daję się nabrac i wiem, czym się kończy każda droga w dół. Otóż kończy się zawsze drogą w górę – tym gorszą, im przyjemniejsze było zbieganie. Ech, ech

No, ale pokonałam zbieg, dobiegłam do jakiejś ulicy, zawróciłam i biegłam do domu. Przez te same wzgórza, górki i pagórki. Intensywnośc tego treningu miała oscylowac wokół 75%, ale w końcu wyszło mi srednie tetno 77%. I tak nieźle, biorąc pod uwagę ukształtowanie terenu…
Na koniec jeszcze to co zwykle – wąwóz śmierci. Do tej pory wspominam o nim przy każdej okazji opisywania treningu, ale mam cichą nadzieję, że kiedy za dwa tygodnie będę kończyc treningowy kombos na wsi, ta góra będzie już dla mnie tylko wyższym krawężnikiem

)
W sumie wyszło 16 km (nie wiem jak to się stało – myślałam, że raczej będę rozpaczliwie krążyc wokół domu, żeby ‘dobic’ do czternastu) ze średnią prędkością.. hm, dobre pytanie. GPS twierdzi, że tempo to 5:19, ale przez pierwsze pięcset metrow mierzyl mi tylko czas, a dystansu nie. Wychodziłoby więc na to, że nieco zaniżył mi prędkośc… Wydaje mi się to jednak wprost nierealne, żebym biegła szybciej – zwłaszcza, że trasa jest naprawdę wymagająca. Myślę, że jak wrócę na asfalt, będę się czuc jak Struś Pędziwiatr. Tutaj nie ma ani metra ‘normalnej’ ścieżki – cały czas pola, lasy, śliskie zbiegi i podbiegi, dużo błota i kamieni. Gdyby nie nowe Merrelle, mogłoby być kiepsko. A propos – zawiązałam je mocniej i stwierdziłam, że chyba jednak nie są za duże.. No cóż – blondynyzm to stan umysłu, a nie kolor włosów.. :P
Tak czy inaczej, jeśli wziąć pod uwagę to, że przez pierwsze 0.5 km Tracker mierzył mi tylko czas, a dystansu nie, to tempo tego treningu to około.. 5:10

. I raczej wyższe, bo przecież biegłam w dół wąwozem. PO TYCH GÓRACH??!!
Ale śmiesznie. Takie treningi bywają naprawdę zaskakujące i dają pozytywnego kopa w przynajmniej kilku kwestiach..
A w planie na wieczór jeszcze podbiegi – 10x60m pod górę.