02.10.2013

Start: Godzina 18:00, 7°C - jeszcze widno było
50min E (4:47min/km)
2x Schody 12 pięter
Łączny dystans:
10,5KM
Ile to ja już czasu nie robiłem schodów...

Na szczycie uda już strasznie piekły, a oddech był bardzo głęboki. Musiałem na szczycie odpoczywać będąc opartym o kolana. Ciężkie ćwiczenie.
-----------------------------------------
Może z innej beczki...
Otóż na profilu FB biegania.pl pojawił się dziś wpis informujący o tym, że przyszły OMW zostanie przesunięty na inny termin ze względu na wytyczony termin kanonizacji Jana Pawła II.
Jeżeli ktoś nie korzysta z FB, to treść była następująca:
Jak podają nieoficjalne źródła - Orlen Warsaw Marathon 2014 odbędzie się w innym terminie. Nowa data to 13 kwietnia, czyli dwa tygodnie wcześniej niż pierwotnie zakładano. Powód? Kanonizacja Jana Pawła II, która odbyłaby się tego samego dnia. Więcej: http://bieganie.pl/?show=1&cat=7&id=5859
I w ten oto piękny sposób pojawił się temat, na którym można się poróżnić

No i się biegacze zaczęli poróżniać. Oczywiście większość porozkładała temat od strony praktycznej, że organizator woli poczekać na inny termin ze względu na to, że nie chce zostać przyćmiony w TV przez kanonizację i że jest to dobre posunięcie taktyczne itp. I wszystko fajnie, normalna rozmowa. Pewnym osobom się też nie spodobało, że przeniesiony na 2 tygodnie wcześniej OMW będzie tego samego dnia, co Łódź Maraton. Do mnie akurat ten argument nie przemawia. Ja rozumiem, że ktoś może się smucić odnośnie tego, że Łódź maraton straci potencjalnych uczestników obecnością OMW w tym terminie(czy odwrotnie), ale jakoś nie sądzę, że znalazłoby się jakoś dużo osób, które biegłyby orlenowski maraton dwa tygodnie po łódzkim. Biegów jest teraz od zatrzęsienia, i tak wszystkich w ciągu sezonu nie oblatujemy. Zresztą, idę o zakład, że nawet przy nakładającym się terminie obie "imprezy" odnotują rekordową frekwencje. Niemniej, gdyby to ode mnie zależało, to ja bym OMW i tak przeniósł na termin nie kolidujący z innym dużym maratonem. I w tym wypadku nie chodziłoby mi o to, żeby nie szkodzić Łodzi, ale samemu sobie
Ale wracam do meritum. Dyskusja jak dyskusja, niby wszystko w normie. Ale... Zaczęły pojawiać się zdania poszczególnych osób, które dopatrywały się tutaj czegoś innego. Zacytujmy:
Kato dyktatura.
I znów Kościół wpierdziela się w kolejną dziedzinę życia, nawet bieganiu nie odpuszczą. Już widzę te tłumy rozradowanych wiernych skaczących z radości, że JP2 został ogłoszony świętym...
Nie potrafiłem się powstrzymać i napisałem coś od siebie, niejako powtarzając to, co dzień wcześniej pisałem w wątku o przeniesieniu maratonu:
Czytając komentarze, dochodzę do wniosku, że co poniektórzy biegacze mają bardzo rozdmuchane ego. Najwyraźniej myślą, że ich człapanie maratonu jest ważniejsze niż kanonizacja JP2. Gratuluję. Jakieś teksty typu "Kato dyktatura" mnie szczerze brzydzą. Nawet ateista, agnostyk, żyd, muzułmanin czy jakiś pastafarianin, powinien takie wydarzenie co najmniej uszanować i odnotować jego wyższość nad swoim hobby, a to chociażby dlatego, że postać JP2 miała ogromny wpływ na dzieje tego kraju. Ale gdzie tam! Ja biegam maraton! Jestem ktoś! Przyjdźcie na trasę i mnie podziwiajcie, oklaskujcie mnie! Będę poprawiać życiówkę z 3:05 na 2:59, albo z 4:00 na 3:55! Nikt wam niczego nie zakazuje, ani nie nakazuje, możecie sobie iść pobiegać jak gdyby nigdy nic, a maraton przebiegniecie tydzień/dwa wcześniej. Co więcej, Wasze przygotowania się z tego powodu nie wywrócą. Banda hipokrytów i egoistów. Sami blokują miasto kilka razy w roku z uśmiechem na ustach i jeszcze ze zdziwieniem piszą na forach, że mało kibiców na trasie, ale jak to dotyczy już ich samych, to zaczyna się lament i zgrzytanie zębów. Przykro mi się robi, jak czytam takie teksty. Kiedyś się mówiło, że biegacze to swego rodzaju inna kasta wśród ludzi, jakaś taka lepsza, bardziej otwarta i przyjazna. Niedługo nic już z tego nie zostanie, będzie tylko "Ja".
I pojawiła się też riposta, która mnie załamała:
Może dla Ciebie Sylwester to jest ważne. Dla części społeczeństwa jakieś mistyczne obrzędy są mniej więcej tak samo ważne jak zeszłoroczny śnieg.
Wiecie, mnie to naprawdę przeraża. Tu nie chodzi o to czy ktoś jest wierzący/niewierzący, to naprawdę nie ma tutaj żadnego znaczenia. Tutaj chodzi o poszanowanie własnych bohaterów, a do tego nie trzeba być od razu "katolem". Ci ludzie nie potrafią uznać tego wydarzenia jako własne, a zamiast tego biorą za obce, za coś, co ich nie dotyczy. Absolutne zero jakiegokolwiek poszanowania pamięci, zero szacunku -
"to dla mnie ważne tyle, co zeszłoroczny śnieg". Po cholerę są te wszystkie nazwy ulic od ważnych wydarzeń czy postaci? Po co to wszystko? Olejmy to! Jestem Europejczykiem! Ja wiem, że to jest patetyczne, ale to jest moim zdaniem bardzo dobry moment, aby zwrócić się w stronę patosu.
Naród, który nie pamięta swojej historii, umiera i nie buduje przyszłości
Jak myślicie, czyje to słowa?
Jako ciekawostka dodam, że słowa powyżej były zaczerpnięte z kolei z innej postaci. Chodzi o osobę, do której owa osoba miała wielki szacunek i zawsze uważała, że ma wobec niej dług wdzięczności. Te słowa to:
Naród, który nie szanuje swej przeszłości nie zasługuje na szacunek teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości
Sorry, ale człowiek czasami musi się odchamić. I nie, nie jestem jakimś wojującym "katolem" czy PiS-owcem, ale czasami trzeba się odchamić i powiedzieć, że coś jest złe i że ktoś jest błędzie.
Gdyby ktoś kilka lat temu mi powiedział, że będę pisać takie rzeczy, to bym go wyśmiał.
Ahoj