Sylw3g - Być jak Tommy Lee Jones w "Ściganym"
Moderator: infernal
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
24.09.2013
Start: Godzina 19:00, 11°C - silne porywy wiatru.
10min E (5:02min/km)
6x1KM / p 3min Trucht - Tempa: 3:49, 3:46, 3:47, 3:47, 3:51, 3:51
2x200 / p 200 Trucht - Tempa: po 37sec
10min E (5:28min/km)
Łączny dystans: 13,4KM
Wiatr kręcił niczym zły. Pierwsze, trzecie i piąte powtórzenie pod wzniesienia. Liche tempa, przyszło mi się przedzierać przez wiatr.
Ahoj
Start: Godzina 19:00, 11°C - silne porywy wiatru.
10min E (5:02min/km)
6x1KM / p 3min Trucht - Tempa: 3:49, 3:46, 3:47, 3:47, 3:51, 3:51
2x200 / p 200 Trucht - Tempa: po 37sec
10min E (5:28min/km)
Łączny dystans: 13,4KM
Wiatr kręcił niczym zły. Pierwsze, trzecie i piąte powtórzenie pod wzniesienia. Liche tempa, przyszło mi się przedzierać przez wiatr.
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
25.09.2013
Start: Godzina 20:00, 10°C
50min E (4:58min/km)
Łączny dystans: 10,1KM
Trochę mnie remont wykańcza. Martwię się o plecy - schylanie się, podnoszenie cięższych rzeczy itp. Staram się schylać poprzez schodzenie na kolanach, ale i tak czasami się zapominam. Oby nic się nie stało.
Ahoj
Start: Godzina 20:00, 10°C
50min E (4:58min/km)
Łączny dystans: 10,1KM
Trochę mnie remont wykańcza. Martwię się o plecy - schylanie się, podnoszenie cięższych rzeczy itp. Staram się schylać poprzez schodzenie na kolanach, ale i tak czasami się zapominam. Oby nic się nie stało.
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
26.09.2013
Start: Godzina 22:00, 7°C
10min E (5:01min/km)
20min BC2 (4:15min/km)
10min E (4:47min/km)
Łączny dystans: 8,8KM
Już praktycznie po remońcie. Jestem zmęczony. Ledwo się zmusiłem na ten trening. Już miałem odpuścić, ale jednak udało się przemycić coś, co nie jest tylko rozbieganiem. Od trzech dni nie robiłem porządnej ogólnorozwojówki... Raz, dlatego że łeb mi pęka od tego huku i mi się po prostu nie chciało, a dwa, że nawet jakbym chciał, to nie miałbym fizycznie na to miejsca, musiałbym wyemigrować na klatkę schodową.
Dzisiaj było bardzo słabo. Cały jakiś pokrzywiony byłem, takie treningi bardzo źle działają na psychikę - człowiek wtedy widzi jaki jest marny i sam z siebie zaczyna się śmiać, że się w ogóle zajmuje takimi rzeczami.
Idę spać. Padam
Ahoj
Start: Godzina 22:00, 7°C
10min E (5:01min/km)
20min BC2 (4:15min/km)
10min E (4:47min/km)
Łączny dystans: 8,8KM
Już praktycznie po remońcie. Jestem zmęczony. Ledwo się zmusiłem na ten trening. Już miałem odpuścić, ale jednak udało się przemycić coś, co nie jest tylko rozbieganiem. Od trzech dni nie robiłem porządnej ogólnorozwojówki... Raz, dlatego że łeb mi pęka od tego huku i mi się po prostu nie chciało, a dwa, że nawet jakbym chciał, to nie miałbym fizycznie na to miejsca, musiałbym wyemigrować na klatkę schodową.
Dzisiaj było bardzo słabo. Cały jakiś pokrzywiony byłem, takie treningi bardzo źle działają na psychikę - człowiek wtedy widzi jaki jest marny i sam z siebie zaczyna się śmiać, że się w ogóle zajmuje takimi rzeczami.
Idę spać. Padam
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
27.09.2013
Start: Godzina 20:00, 9°C, deszcz
40min E (5:01min/km)
Łączny dystans: 8KM
Musiałem trochę odpuścić i odpocząć po tych ostatnich zawirowaniach okołoremontowych. Ot tak, żeby z jednej strony trochę odsapnąć, a z drugiej jednak coś pohasać. Po 20 minutach hasania zauważyłem jakąś parkę męczącą się przy popychaniu auta w stronę stacji. Niemrawo im to szło. Przeskakując trawnik krzyknąłem "dobry", podbiegłem i przyssałem się do bagażnika. Auto od razu nabrało wiatru w żagle, a ja przy tym pięknie czułem jak tętno idzie raptownie do góry i uda pracują. Młoda Pani aż zaczęła skakać z radości Dotargaliśmy z 100-200 metrów i uciekłem w swoją mańkę. Na odchodne jeszcze zaliczyłem ładne podziękowanie i od razu milej było zmierzać do domu. Bezinteresowna pomoc, rzadka sprawa w tych dziwnych czasach.
Porozciągam się i wio w kimono. Dziś się wyśpię. Zawitam sobie jutro na expo MW.
Ahoj
Start: Godzina 20:00, 9°C, deszcz
40min E (5:01min/km)
Łączny dystans: 8KM
Musiałem trochę odpuścić i odpocząć po tych ostatnich zawirowaniach okołoremontowych. Ot tak, żeby z jednej strony trochę odsapnąć, a z drugiej jednak coś pohasać. Po 20 minutach hasania zauważyłem jakąś parkę męczącą się przy popychaniu auta w stronę stacji. Niemrawo im to szło. Przeskakując trawnik krzyknąłem "dobry", podbiegłem i przyssałem się do bagażnika. Auto od razu nabrało wiatru w żagle, a ja przy tym pięknie czułem jak tętno idzie raptownie do góry i uda pracują. Młoda Pani aż zaczęła skakać z radości Dotargaliśmy z 100-200 metrów i uciekłem w swoją mańkę. Na odchodne jeszcze zaliczyłem ładne podziękowanie i od razu milej było zmierzać do domu. Bezinteresowna pomoc, rzadka sprawa w tych dziwnych czasach.
Porozciągam się i wio w kimono. Dziś się wyśpię. Zawitam sobie jutro na expo MW.
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
28.09.2013
Start: Godzina 20:00, 8°C, deszczyk
10min E (4:55min/km)
20min T (3:59min/km)
5min E (4:55min/km)
3x300m / p 300m marsz - 57sec, 59sec, 55sec
10min E (4:52min/km)
Łączny dystans: 11,8KM
Łatwo, miło i przyjemnie. Udało się prawie idealnie wstrzelić w przewidywane tempo T (3:57), a to wszystko mimo braku patrzenia na zegarek, który dla pewności schowałem pod rękaw kurtałki. Progowy był chyba nawet odrobinę zbyt przyjemny. Progowe to mój konik, wchodzą łatwiej niż wszelakie interwały, czy chociażby nawet drugie zakresy.
Powodzenia jutro na maratonie! Będę, w miarę możliwości, krążyć po trasie na rowerku.
Ahoj
Start: Godzina 20:00, 8°C, deszczyk
10min E (4:55min/km)
20min T (3:59min/km)
5min E (4:55min/km)
3x300m / p 300m marsz - 57sec, 59sec, 55sec
10min E (4:52min/km)
Łączny dystans: 11,8KM
Łatwo, miło i przyjemnie. Udało się prawie idealnie wstrzelić w przewidywane tempo T (3:57), a to wszystko mimo braku patrzenia na zegarek, który dla pewności schowałem pod rękaw kurtałki. Progowy był chyba nawet odrobinę zbyt przyjemny. Progowe to mój konik, wchodzą łatwiej niż wszelakie interwały, czy chociażby nawet drugie zakresy.
Powodzenia jutro na maratonie! Będę, w miarę możliwości, krążyć po trasie na rowerku.
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
29.08.2013
Start: Godzina 21:00, 9°C - zmarzłem.
70min E (4:48min/km)
Łączny dystans: 14,6KM
Myślałem, że biegnę dużo wolniej, gdzieś tak w granicach 5:00. Czuję się już bardzo dobrze. Myślę, że jestem teraz w dyspozycji okołożyciówkowej na dychę. Pozostał więc przede mną miesiąc cięższej pracy i walka o życiówkę na Biegu Niepodległości. Bawmy się, walczymy!
Oby październikowy dzienniczek wyglądał tak samo, beż żadnych białych plam spowodowanych kontuzjami czy przeziębieniami.
WRZESIEŃ: 285KM i sporo ogólnorozwojówki.
Taki kilometraż mi w zupełności wystarczy, nie zamierzam wychodzić ponad 300km.
--------------------
Prawie zaspałem na Maraton Warszawski. Wstałem o 8:30, czym prędzej ubrałem galoty i fru na trasę. Ustawiłem się na 17 i 35km, klaskałem tak długo, na ile ręce pozwoliły . Udało się nawet wesprzeć schowanego za grupką kenijskich hartów Yareda. Widziałem co prawda tylko wycinek jego biegu, ale biorąc pod uwagę jego podobną taktykę z Półmaratonu Warszawskiego 2012 (bodajże), za którą reszta grupki miała do niego pretensje o niewychodzenie na zmiany, to śmiem wysnuć teorię, że Yared ich wycyckał Był to mój pierwszy opuszczony Maraton Warszawski odkąd biegam. Dziwne uczucie. Miałem natomiast dzięki temu okazję podpatrzenia stawki biegaczy z poziomu 2:20 - 2:50 i ukazał się mym oczom kolejny bezsprzeczny dowód na to, że piękna technika nie jest do takiego poziomu rzeczą bezwzględnie potrzebną (było wręcz kilkoro "krzywulców" )
Jutro laba.
Ahoj!
Start: Godzina 21:00, 9°C - zmarzłem.
70min E (4:48min/km)
Łączny dystans: 14,6KM
Myślałem, że biegnę dużo wolniej, gdzieś tak w granicach 5:00. Czuję się już bardzo dobrze. Myślę, że jestem teraz w dyspozycji okołożyciówkowej na dychę. Pozostał więc przede mną miesiąc cięższej pracy i walka o życiówkę na Biegu Niepodległości. Bawmy się, walczymy!
Oby październikowy dzienniczek wyglądał tak samo, beż żadnych białych plam spowodowanych kontuzjami czy przeziębieniami.
WRZESIEŃ: 285KM i sporo ogólnorozwojówki.
Taki kilometraż mi w zupełności wystarczy, nie zamierzam wychodzić ponad 300km.
--------------------
Prawie zaspałem na Maraton Warszawski. Wstałem o 8:30, czym prędzej ubrałem galoty i fru na trasę. Ustawiłem się na 17 i 35km, klaskałem tak długo, na ile ręce pozwoliły . Udało się nawet wesprzeć schowanego za grupką kenijskich hartów Yareda. Widziałem co prawda tylko wycinek jego biegu, ale biorąc pod uwagę jego podobną taktykę z Półmaratonu Warszawskiego 2012 (bodajże), za którą reszta grupki miała do niego pretensje o niewychodzenie na zmiany, to śmiem wysnuć teorię, że Yared ich wycyckał Był to mój pierwszy opuszczony Maraton Warszawski odkąd biegam. Dziwne uczucie. Miałem natomiast dzięki temu okazję podpatrzenia stawki biegaczy z poziomu 2:20 - 2:50 i ukazał się mym oczom kolejny bezsprzeczny dowód na to, że piękna technika nie jest do takiego poziomu rzeczą bezwzględnie potrzebną (było wręcz kilkoro "krzywulców" )
Jutro laba.
Ahoj!
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
01.10.2013
Start: Godzina 20:00, 7°C
10min E (5:03min/km)
20min BC2 (4:15min/km)
10x100/100 ~ 18~17sec
10min E (5:02min/km)
Łączny dystans: 11,2KM
Palce skostniałe do bólu Nieubłaganie zbliża się ten piękny okres - półroczna zima
Podczas robienia przebieżek, w trakcie zmierzania truchtem na nowe powtórzenie, spadł mi na łeb orzech włoski... Dało się go poczuć Zwalniam, obracam się dookoła. Drzewa brak. W pobliżu żywej duszy. Normalnie mindfuck. Odbiegam kawałek dalej, a tu podlatuje wrona i zabiera swój skarb Zagadka wyjaśniona. Cwane bydle. Zrzuca sobie z wysoka orzechy, żeby je rozłupać.
Nu pagadi, wrona. Nu pagadi!
Ahoj
Start: Godzina 20:00, 7°C
10min E (5:03min/km)
20min BC2 (4:15min/km)
10x100/100 ~ 18~17sec
10min E (5:02min/km)
Łączny dystans: 11,2KM
Palce skostniałe do bólu Nieubłaganie zbliża się ten piękny okres - półroczna zima
Podczas robienia przebieżek, w trakcie zmierzania truchtem na nowe powtórzenie, spadł mi na łeb orzech włoski... Dało się go poczuć Zwalniam, obracam się dookoła. Drzewa brak. W pobliżu żywej duszy. Normalnie mindfuck. Odbiegam kawałek dalej, a tu podlatuje wrona i zabiera swój skarb Zagadka wyjaśniona. Cwane bydle. Zrzuca sobie z wysoka orzechy, żeby je rozłupać.
Nu pagadi, wrona. Nu pagadi!
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
02.10.2013
Start: Godzina 18:00, 7°C - jeszcze widno było
50min E (4:47min/km)
2x Schody 12 pięter
Łączny dystans: 10,5KM
Ile to ja już czasu nie robiłem schodów... Na szczycie uda już strasznie piekły, a oddech był bardzo głęboki. Musiałem na szczycie odpoczywać będąc opartym o kolana. Ciężkie ćwiczenie.
-----------------------------------------
Może z innej beczki...
Otóż na profilu FB biegania.pl pojawił się dziś wpis informujący o tym, że przyszły OMW zostanie przesunięty na inny termin ze względu na wytyczony termin kanonizacji Jana Pawła II.
Jeżeli ktoś nie korzysta z FB, to treść była następująca:
I w ten oto piękny sposób pojawił się temat, na którym można się poróżnić No i się biegacze zaczęli poróżniać. Oczywiście większość porozkładała temat od strony praktycznej, że organizator woli poczekać na inny termin ze względu na to, że nie chce zostać przyćmiony w TV przez kanonizację i że jest to dobre posunięcie taktyczne itp. I wszystko fajnie, normalna rozmowa. Pewnym osobom się też nie spodobało, że przeniesiony na 2 tygodnie wcześniej OMW będzie tego samego dnia, co Łódź Maraton. Do mnie akurat ten argument nie przemawia. Ja rozumiem, że ktoś może się smucić odnośnie tego, że Łódź maraton straci potencjalnych uczestników obecnością OMW w tym terminie(czy odwrotnie), ale jakoś nie sądzę, że znalazłoby się jakoś dużo osób, które biegłyby orlenowski maraton dwa tygodnie po łódzkim. Biegów jest teraz od zatrzęsienia, i tak wszystkich w ciągu sezonu nie oblatujemy. Zresztą, idę o zakład, że nawet przy nakładającym się terminie obie "imprezy" odnotują rekordową frekwencje. Niemniej, gdyby to ode mnie zależało, to ja bym OMW i tak przeniósł na termin nie kolidujący z innym dużym maratonem. I w tym wypadku nie chodziłoby mi o to, żeby nie szkodzić Łodzi, ale samemu sobie
Ale wracam do meritum. Dyskusja jak dyskusja, niby wszystko w normie. Ale... Zaczęły pojawiać się zdania poszczególnych osób, które dopatrywały się tutaj czegoś innego. Zacytujmy:
Nie potrafiłem się powstrzymać i napisałem coś od siebie, niejako powtarzając to, co dzień wcześniej pisałem w wątku o przeniesieniu maratonu:
I pojawiła się też riposta, która mnie załamała:
Wiecie, mnie to naprawdę przeraża. Tu nie chodzi o to czy ktoś jest wierzący/niewierzący, to naprawdę nie ma tutaj żadnego znaczenia. Tutaj chodzi o poszanowanie własnych bohaterów, a do tego nie trzeba być od razu "katolem". Ci ludzie nie potrafią uznać tego wydarzenia jako własne, a zamiast tego biorą za obce, za coś, co ich nie dotyczy. Absolutne zero jakiegokolwiek poszanowania pamięci, zero szacunku - "to dla mnie ważne tyle, co zeszłoroczny śnieg". Po cholerę są te wszystkie nazwy ulic od ważnych wydarzeń czy postaci? Po co to wszystko? Olejmy to! Jestem Europejczykiem! Ja wiem, że to jest patetyczne, ale to jest moim zdaniem bardzo dobry moment, aby zwrócić się w stronę patosu.
Jako ciekawostka dodam, że słowa powyżej były zaczerpnięte z kolei z innej postaci. Chodzi o osobę, do której owa osoba miała wielki szacunek i zawsze uważała, że ma wobec niej dług wdzięczności. Te słowa to:
Gdyby ktoś kilka lat temu mi powiedział, że będę pisać takie rzeczy, to bym go wyśmiał.
Ahoj
Start: Godzina 18:00, 7°C - jeszcze widno było
50min E (4:47min/km)
2x Schody 12 pięter
Łączny dystans: 10,5KM
Ile to ja już czasu nie robiłem schodów... Na szczycie uda już strasznie piekły, a oddech był bardzo głęboki. Musiałem na szczycie odpoczywać będąc opartym o kolana. Ciężkie ćwiczenie.
-----------------------------------------
Może z innej beczki...
Otóż na profilu FB biegania.pl pojawił się dziś wpis informujący o tym, że przyszły OMW zostanie przesunięty na inny termin ze względu na wytyczony termin kanonizacji Jana Pawła II.
Jeżeli ktoś nie korzysta z FB, to treść była następująca:
Jak podają nieoficjalne źródła - Orlen Warsaw Marathon 2014 odbędzie się w innym terminie. Nowa data to 13 kwietnia, czyli dwa tygodnie wcześniej niż pierwotnie zakładano. Powód? Kanonizacja Jana Pawła II, która odbyłaby się tego samego dnia. Więcej: http://bieganie.pl/?show=1&cat=7&id=5859
I w ten oto piękny sposób pojawił się temat, na którym można się poróżnić No i się biegacze zaczęli poróżniać. Oczywiście większość porozkładała temat od strony praktycznej, że organizator woli poczekać na inny termin ze względu na to, że nie chce zostać przyćmiony w TV przez kanonizację i że jest to dobre posunięcie taktyczne itp. I wszystko fajnie, normalna rozmowa. Pewnym osobom się też nie spodobało, że przeniesiony na 2 tygodnie wcześniej OMW będzie tego samego dnia, co Łódź Maraton. Do mnie akurat ten argument nie przemawia. Ja rozumiem, że ktoś może się smucić odnośnie tego, że Łódź maraton straci potencjalnych uczestników obecnością OMW w tym terminie(czy odwrotnie), ale jakoś nie sądzę, że znalazłoby się jakoś dużo osób, które biegłyby orlenowski maraton dwa tygodnie po łódzkim. Biegów jest teraz od zatrzęsienia, i tak wszystkich w ciągu sezonu nie oblatujemy. Zresztą, idę o zakład, że nawet przy nakładającym się terminie obie "imprezy" odnotują rekordową frekwencje. Niemniej, gdyby to ode mnie zależało, to ja bym OMW i tak przeniósł na termin nie kolidujący z innym dużym maratonem. I w tym wypadku nie chodziłoby mi o to, żeby nie szkodzić Łodzi, ale samemu sobie
Ale wracam do meritum. Dyskusja jak dyskusja, niby wszystko w normie. Ale... Zaczęły pojawiać się zdania poszczególnych osób, które dopatrywały się tutaj czegoś innego. Zacytujmy:
Kato dyktatura.
I znów Kościół wpierdziela się w kolejną dziedzinę życia, nawet bieganiu nie odpuszczą. Już widzę te tłumy rozradowanych wiernych skaczących z radości, że JP2 został ogłoszony świętym...
Nie potrafiłem się powstrzymać i napisałem coś od siebie, niejako powtarzając to, co dzień wcześniej pisałem w wątku o przeniesieniu maratonu:
Czytając komentarze, dochodzę do wniosku, że co poniektórzy biegacze mają bardzo rozdmuchane ego. Najwyraźniej myślą, że ich człapanie maratonu jest ważniejsze niż kanonizacja JP2. Gratuluję. Jakieś teksty typu "Kato dyktatura" mnie szczerze brzydzą. Nawet ateista, agnostyk, żyd, muzułmanin czy jakiś pastafarianin, powinien takie wydarzenie co najmniej uszanować i odnotować jego wyższość nad swoim hobby, a to chociażby dlatego, że postać JP2 miała ogromny wpływ na dzieje tego kraju. Ale gdzie tam! Ja biegam maraton! Jestem ktoś! Przyjdźcie na trasę i mnie podziwiajcie, oklaskujcie mnie! Będę poprawiać życiówkę z 3:05 na 2:59, albo z 4:00 na 3:55! Nikt wam niczego nie zakazuje, ani nie nakazuje, możecie sobie iść pobiegać jak gdyby nigdy nic, a maraton przebiegniecie tydzień/dwa wcześniej. Co więcej, Wasze przygotowania się z tego powodu nie wywrócą. Banda hipokrytów i egoistów. Sami blokują miasto kilka razy w roku z uśmiechem na ustach i jeszcze ze zdziwieniem piszą na forach, że mało kibiców na trasie, ale jak to dotyczy już ich samych, to zaczyna się lament i zgrzytanie zębów. Przykro mi się robi, jak czytam takie teksty. Kiedyś się mówiło, że biegacze to swego rodzaju inna kasta wśród ludzi, jakaś taka lepsza, bardziej otwarta i przyjazna. Niedługo nic już z tego nie zostanie, będzie tylko "Ja".
I pojawiła się też riposta, która mnie załamała:
Może dla Ciebie Sylwester to jest ważne. Dla części społeczeństwa jakieś mistyczne obrzędy są mniej więcej tak samo ważne jak zeszłoroczny śnieg.
Wiecie, mnie to naprawdę przeraża. Tu nie chodzi o to czy ktoś jest wierzący/niewierzący, to naprawdę nie ma tutaj żadnego znaczenia. Tutaj chodzi o poszanowanie własnych bohaterów, a do tego nie trzeba być od razu "katolem". Ci ludzie nie potrafią uznać tego wydarzenia jako własne, a zamiast tego biorą za obce, za coś, co ich nie dotyczy. Absolutne zero jakiegokolwiek poszanowania pamięci, zero szacunku - "to dla mnie ważne tyle, co zeszłoroczny śnieg". Po cholerę są te wszystkie nazwy ulic od ważnych wydarzeń czy postaci? Po co to wszystko? Olejmy to! Jestem Europejczykiem! Ja wiem, że to jest patetyczne, ale to jest moim zdaniem bardzo dobry moment, aby zwrócić się w stronę patosu.
Jak myślicie, czyje to słowa?Naród, który nie pamięta swojej historii, umiera i nie buduje przyszłości
Jako ciekawostka dodam, że słowa powyżej były zaczerpnięte z kolei z innej postaci. Chodzi o osobę, do której owa osoba miała wielki szacunek i zawsze uważała, że ma wobec niej dług wdzięczności. Te słowa to:
Sorry, ale człowiek czasami musi się odchamić. I nie, nie jestem jakimś wojującym "katolem" czy PiS-owcem, ale czasami trzeba się odchamić i powiedzieć, że coś jest złe i że ktoś jest błędzie.Naród, który nie szanuje swej przeszłości nie zasługuje na szacunek teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości
Gdyby ktoś kilka lat temu mi powiedział, że będę pisać takie rzeczy, to bym go wyśmiał.
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
03.10.2013
Start: Godzina 23:00, 2°C (serio)
10min E (4:36min/km)
10x200/200 trucht - Tempa: 35, 36, 35, 36, 36, 37, 35, 36, 36, 35
10min E (4:47min/km)
Łączny dystans: 8,3KM
W sobotę zawody w lesie, stąd też musiało być lekko. W sumie nie wiem na ile poważnie jeszcze potraktuję ten start. Zobaczę jak się będę czuć przed startem, ale fajnie by było już coś tam wybadać.
Jutro rozbieganie
Ahoj
Start: Godzina 23:00, 2°C (serio)
10min E (4:36min/km)
10x200/200 trucht - Tempa: 35, 36, 35, 36, 36, 37, 35, 36, 36, 35
10min E (4:47min/km)
Łączny dystans: 8,3KM
W sobotę zawody w lesie, stąd też musiało być lekko. W sumie nie wiem na ile poważnie jeszcze potraktuję ten start. Zobaczę jak się będę czuć przed startem, ale fajnie by było już coś tam wybadać.
Jutro rozbieganie
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
04.10.2013
Start: Godzina 20:00, 4°C
50min E (4:46min/km)
Łączny dystans: 10,5KM
Chciałem wolniej...
Ahoj
Start: Godzina 20:00, 4°C
50min E (4:46min/km)
Łączny dystans: 10,5KM
Chciałem wolniej...
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
05.10.2013
Start: Godzina 11:00, 9°C
W ramach GPW #7 - Trasa: Leśna - 9,9KM
8,3min E (5:36min/km)
Wynik: 38:33 (3:53min/km)
Łączny dsytans: 11,4KM
Trasa ta sama co 3 tygodnie temu, w identycznym stanie. Ledwo co się obejrzałem, a byłem już na nawrotce na 4km. Do 8km biegło się bardzo fajnie, bez większych problemów. Na 9km, na tym ciągnącym się podbiegu, trochę mnie niestety przetrzepało i zbierało mi się na postój w krzaki. Ostatecznie udało się to jakoś stłamsić i dojechać do domu Gdyby mnie to wzięło PRZED, a nie W TRAKCIE, to na wspomnianym kilometrze uratowałbym z 5-10sec Właśnie ten odcinek stanął mi na przeszkodzie w dogonieniu kolegi. Starałem się w sobie zebrać, ale czułem, że kiszki są na granicy tolerancji
Na zegarek spojrzałem chyba ze dwa razy, z czego po jednym razie widziałem jakieś chore 4:12
Niemniej, z racji kronikarskiego obowiązku , przeklejam owe międzyczasy:
1 3:48 - Tutaj na początku zyskujesz, żeby na końcu stracić.
2 3:56
3 3:57
4 4:00 - Nawrotka po piasku.
5 3:54
6 4:12 - Zakręt w las. Ten odczyt to jakaś kompletna bzdura. Jakoś nie chce mi się w to wierzyć. Ostatnio na tym odcinku też mi się coś nie zgadzało. Zegarek się tam gubi.
7 3:50
8 3:51
9 4:08 - Owy papgórek.
10 3:53
EDIT: Nawet mam, "na szybko", zdjęcie
EDIT2: Jest to mój najszybszy bieg na tej trasie. Zabrakło zaledwie 10sec do zrównania się z moim najlepszy rezultatem z GPW w ogóle, który notabene był robiony na - o ile pamiętam - 9,4 kilometrowej trasie. A biorąc pod uwagę, że pierwsza połowa była delikatnie przespana, to jest to naprawdę miły akcent w obliczu zbliżającej się dla mnie "jesieni" i Biegu Niepodległości Ojojoj, nakręcam się psychicznie. Aż się chce pracować. Tylko się cieszyć.
Dałoby radę szybciej. Tlen i nogi OK. Jestem dobrej myśli.
Ahoj
Start: Godzina 11:00, 9°C
W ramach GPW #7 - Trasa: Leśna - 9,9KM
8,3min E (5:36min/km)
Wynik: 38:33 (3:53min/km)
Łączny dsytans: 11,4KM
Trasa ta sama co 3 tygodnie temu, w identycznym stanie. Ledwo co się obejrzałem, a byłem już na nawrotce na 4km. Do 8km biegło się bardzo fajnie, bez większych problemów. Na 9km, na tym ciągnącym się podbiegu, trochę mnie niestety przetrzepało i zbierało mi się na postój w krzaki. Ostatecznie udało się to jakoś stłamsić i dojechać do domu Gdyby mnie to wzięło PRZED, a nie W TRAKCIE, to na wspomnianym kilometrze uratowałbym z 5-10sec Właśnie ten odcinek stanął mi na przeszkodzie w dogonieniu kolegi. Starałem się w sobie zebrać, ale czułem, że kiszki są na granicy tolerancji
Na zegarek spojrzałem chyba ze dwa razy, z czego po jednym razie widziałem jakieś chore 4:12
Niemniej, z racji kronikarskiego obowiązku , przeklejam owe międzyczasy:
1 3:48 - Tutaj na początku zyskujesz, żeby na końcu stracić.
2 3:56
3 3:57
4 4:00 - Nawrotka po piasku.
5 3:54
6 4:12 - Zakręt w las. Ten odczyt to jakaś kompletna bzdura. Jakoś nie chce mi się w to wierzyć. Ostatnio na tym odcinku też mi się coś nie zgadzało. Zegarek się tam gubi.
7 3:50
8 3:51
9 4:08 - Owy papgórek.
10 3:53
EDIT: Nawet mam, "na szybko", zdjęcie
EDIT2: Jest to mój najszybszy bieg na tej trasie. Zabrakło zaledwie 10sec do zrównania się z moim najlepszy rezultatem z GPW w ogóle, który notabene był robiony na - o ile pamiętam - 9,4 kilometrowej trasie. A biorąc pod uwagę, że pierwsza połowa była delikatnie przespana, to jest to naprawdę miły akcent w obliczu zbliżającej się dla mnie "jesieni" i Biegu Niepodległości Ojojoj, nakręcam się psychicznie. Aż się chce pracować. Tylko się cieszyć.
Dałoby radę szybciej. Tlen i nogi OK. Jestem dobrej myśli.
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
06.10.2013
Start: Godzina 11:00, 8°C
70min E (4:59min/km)
Łączny dystans: 14KM
Luźno i "technicznie".
Ahoj
Start: Godzina 11:00, 8°C
70min E (4:59min/km)
Łączny dystans: 14KM
Luźno i "technicznie".
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
07.10.2013
Start: Godzina 17:30, 12°C
10min E (4:44min/km)
SKIP A 3x80m
5min E (5:32min/km)
SKIP B 3x80m
10min E (5:09min/km)
Łączny dystans: z 5KM
I tak oto zrzekłem się jedynego wolnego dnia od biegania. Samego biegania w takiej jednostce co prawda dużo nie ma, ale z konieczności ubrania się w strój biegowy, to trzeba to podciągnąć pod magiczną definicję "dnia biegowego"
Moje skipy wyglądają nieco inaczej niż te, do których wszyscy przekonują. Z racji mojej podatności na urazy przy tym rodzaju ćwiczeń, doszedłem do wniosku, że warto je trochę spersonalizować. Postawiłem na wolniejsze tempo i większą dokładność wykonywania tych ćwiczonek. Z doświadczenia wiem, że jak przychodziło mi robić np skip A w tempie zbliżonym do biegu, to pod koniec powtórzenia sylwetka się już gubiła i ćwiczenie nie wyglądało już tak, jak powinno. Wolniej, a lepiej. Czyli w sumie zasada rodem wzięta z biegania Zresztą, nie bez powodu wszelkie skipy nazywa się drylami, a żeby wdrożyć jakikolwiek dryl, to trzeba wpierw się go nauczyć i dopiero potem robić go szybko, z automatu.
I tak, mojemu skipowi A jest bliżej do tego:
Niż do tego:
Czy tego:
A skip B powinien moim skromnym zdaniem wyglądać raczej tak:
A nie tak:
Oczywiście wyrocznią nie jestem, ale może uda mi się kogoś, kto nie ma w okolicy podbiegu i jest siłą rzeczy zmuszony do robienia takich rzeczy w formie urazogennych skipów, przekabacić i dać do zrozumienia, że nie trzeba tego robić szybko i na wariata. Nie chce mi się zresztą wierzyć w poprawność wykonywania takich ćwiczeń przez np osobę, która X ostatnich lat spędziła za biurkiem A o ryzyku kontuzji już nie wspominając. Poza tym trzeba wiedzieć po co te skipy tak naprawdę są, i jaka partia ciała ma być przy ich wykonywaniu angażowana. A jak robimy to wolno, wysoko i dokładnie, a ruch wyprowadzany jest nie z dynamicznego odbicia (z łydki) robionego w pędzie, a z uda, to zarzekam się, że idzie to naprawdę poczuć i przy tym macie jeszcze pewność, że pracujecie nad tym, na czym zakłada ćwiczenie - ja pod koniec powtórzeń już sobie lekko pojękiwałem, a udka czuję do teraz
Ahoj!
Start: Godzina 17:30, 12°C
10min E (4:44min/km)
SKIP A 3x80m
5min E (5:32min/km)
SKIP B 3x80m
10min E (5:09min/km)
Łączny dystans: z 5KM
I tak oto zrzekłem się jedynego wolnego dnia od biegania. Samego biegania w takiej jednostce co prawda dużo nie ma, ale z konieczności ubrania się w strój biegowy, to trzeba to podciągnąć pod magiczną definicję "dnia biegowego"
Moje skipy wyglądają nieco inaczej niż te, do których wszyscy przekonują. Z racji mojej podatności na urazy przy tym rodzaju ćwiczeń, doszedłem do wniosku, że warto je trochę spersonalizować. Postawiłem na wolniejsze tempo i większą dokładność wykonywania tych ćwiczonek. Z doświadczenia wiem, że jak przychodziło mi robić np skip A w tempie zbliżonym do biegu, to pod koniec powtórzenia sylwetka się już gubiła i ćwiczenie nie wyglądało już tak, jak powinno. Wolniej, a lepiej. Czyli w sumie zasada rodem wzięta z biegania Zresztą, nie bez powodu wszelkie skipy nazywa się drylami, a żeby wdrożyć jakikolwiek dryl, to trzeba wpierw się go nauczyć i dopiero potem robić go szybko, z automatu.
I tak, mojemu skipowi A jest bliżej do tego:
Niż do tego:
Czy tego:
A skip B powinien moim skromnym zdaniem wyglądać raczej tak:
A nie tak:
Oczywiście wyrocznią nie jestem, ale może uda mi się kogoś, kto nie ma w okolicy podbiegu i jest siłą rzeczy zmuszony do robienia takich rzeczy w formie urazogennych skipów, przekabacić i dać do zrozumienia, że nie trzeba tego robić szybko i na wariata. Nie chce mi się zresztą wierzyć w poprawność wykonywania takich ćwiczeń przez np osobę, która X ostatnich lat spędziła za biurkiem A o ryzyku kontuzji już nie wspominając. Poza tym trzeba wiedzieć po co te skipy tak naprawdę są, i jaka partia ciała ma być przy ich wykonywaniu angażowana. A jak robimy to wolno, wysoko i dokładnie, a ruch wyprowadzany jest nie z dynamicznego odbicia (z łydki) robionego w pędzie, a z uda, to zarzekam się, że idzie to naprawdę poczuć i przy tym macie jeszcze pewność, że pracujecie nad tym, na czym zakłada ćwiczenie - ja pod koniec powtórzeń już sobie lekko pojękiwałem, a udka czuję do teraz
Ahoj!
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
08.10.2013
Start: Godzina 22:30, 9°C
10min E (4:57min/km)
20min BC2 (4:13min/km)
5x200/200 Trucht - 35-38sec
10min E (4:57min/km)
Łączny dystans: 10,8KM
Strasznie niewygodnie mi się robi jakiekolwiek szybsze odcinki w treningówkach
Ahoj!
Start: Godzina 22:30, 9°C
10min E (4:57min/km)
20min BC2 (4:13min/km)
5x200/200 Trucht - 35-38sec
10min E (4:57min/km)
Łączny dystans: 10,8KM
Strasznie niewygodnie mi się robi jakiekolwiek szybsze odcinki w treningówkach
Ahoj!
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
09.10.2013
Start: Godzina 20:30, 9°C
50min E (4:54min/km)
Łączny dystans: 10,2KM
Aż wstyd się przyznać, ale nadal mam zmęczone nogi po poniedziałkowych skipach Ale to może i lepiej, bo jeżeli po 2 dniach czuję nadal zmęczenie spowodowane takimi ćwiczeniami, to przez pozostały miesiąc powinienem zdążyć ten aspekt jeszcze kapkę poprawić. Tutaj ta pierwsza poprawa powinna przyjść bardzo szybko.
Ahoj
Start: Godzina 20:30, 9°C
50min E (4:54min/km)
Łączny dystans: 10,2KM
Aż wstyd się przyznać, ale nadal mam zmęczone nogi po poniedziałkowych skipach Ale to może i lepiej, bo jeżeli po 2 dniach czuję nadal zmęczenie spowodowane takimi ćwiczeniami, to przez pozostały miesiąc powinienem zdążyć ten aspekt jeszcze kapkę poprawić. Tutaj ta pierwsza poprawa powinna przyjść bardzo szybko.
Ahoj