Paulina, Lulla, witajcie.
Lullaby, ja Ciebie kojarzę z bloga.
Hania, i tak trzymać. Sie nie przejmować. A nie da siew yciszyć tego endomondo?
Ja widzę że największą frajdę sprawiają mi weekendowe "biegi" podczas których w ogóle się nie spinam na cokolwiek.
Wymyślam sobie trasę , na zasadzie: "tam jeszcze nie biegałam", "tam jeździłam konno ciekawe jak jest na piechotę", "dawno nie byłam na plaży", "pobiegnę sobie do Mariolki (kawiarnia na Świętojańskiej) na szejka"
Jak coś zobaczę to staję i się gapię,fotografuję. Jak się zmęczę albo mi się nie chce , albo cokolwiek to nie biegnę tylko idę.
Albo jak mam ochotę gdzieś siąść i posiedzieć, to siadam i siedzę.
Tym sposobem, potrafię "biec" 1 km w... ponad 11 minut
No ale najważniejsze ze się odstresuję, paręnaście km jakoś tam na raz albo segmentami przetruchtam, głowę przewietrzę, mam frajdę.
A jak mam "wnerwa" to robię to szybciej i wtedy mniej zobaczę, ale za to ciśnienie mi schodzi.
A jak odbiegnę za daleko, to wracam autobusem i tez jest OK.