Słuchajcie proszę, czy to ważne kto w jaki sposób pokonał maraton ?
(wiem że jest grono osób, które sobie takie pogawędki ucina bardziej z przymrużeniem oka niż broniąc swojej niezwykle wysokiej pozycji w hierarchii biegowej podczas gdy inni dają się ponieść emocjom)
Jeśli czuję się gorzej, bo zbyt dużo już wokół jest ludzi kończących te długie klasyczne/mityczne biegi (które nie wiedzieć czemu powinny być dostępne li tylko dla wybranych, herosów, niezłomnych twardzieli, którzy sami tylko wiedzą ile się nacierpieli podczas kilkumiesięcznych przygotowań) to wystarczy jak zapytam delikwenta (niegodnego miana maratończyka bo ileś tam km maszerował, a w rzeczywistości często dokonał wyczynu wielokrotnie większego ode mnie bo ma np. jakieś niedoskonałości natury fizycznej) w jakim czasie to zrobił i już mogę sobie podnieść główkę wysoko

Po co to zaraz umniejszać dokonania innych
Poza tym zamiast negować od ilu km jest ultra, zawsze można zaproponować własne nazewnictwo, biegi jak każde inne dyscypliny sportu (nawet o zgrozo piłka kopana) podlegają ewolucji i ciągłym zmianom. Warto traktować nazwę jako wyraz, słowo, kategoryzujące pewien byt. To co jest istotą to emocje, przeżycia wewnętrzne jakie towarzyszą nam na szlaku
Mam nadzieję, że tego asfaltu w roku 2014 będzie chociaż poniżej 20k bo jechać w góry, po to tylko by tłuc stawy po twardym...
Pzdr